czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 5 "Chyba raczej na upierdliwym i wrednym"

Amy
Jak od trzech lat nikt mnie niczym aż tak strasznie nie zaskoczył, tak tera byłam w wielkim szoku, słysząc odpowiedź Candy. Spodziewałam się raczej gadki w stylu: "A co mnie to obchodzi?", "Trzeba było mnie lepiej pilnować", ale nie tego, co od niej usłyszałam. To co w takim razie musiał jej powiedzieć Liam, że tak się zachowała? Niepewnie spojrzałam na chłopaka.
- Liam?
- Tak?
- Coś ty powiedział Candy?
Chłopak parsknął śmiechem.
- Nic szczególnego, a dlaczego pytasz?
- Bo nagle ni stąd ni z owąt moja "przyjaciółka"- tu specjalnie zakreśliłam w powietrzu cudzysłów-  postanowiła zostać moim rycerzem na białym koniu.
- Chyba raczej na upierdliwym i wrednym.- prychnął.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Co?- zmarszczyłam brwi.
- Dobrze wiesz, że z naszą ukochaną Candy żaden normalny zwierzak nie wytrzyma nawet minuty. Potrzebny jej jakiś z podobnym charakterem.
Po słowach Liama wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, ale zaraz się uspokoiłam, widząc, że stałam się centrum zainteresowania przechodniów.
- A co dokładnie jej powiedziałeś, że nagle zrobiła się dla mnie taka dobra?
- Zrobiła to raczej dlatego, żeby przede mną uciec.- zaśmiał się.
- Dobra, zaczynam się ciebie bać...
- Na razie nie masz potrzeby.- powiedział z uśmiechem.
- A dlaczego chciała przed tobą uciec?
- Bo jej powiedziałem, że mi się podoba i zacząłem się do niej przystawiać- powiedział bez cienia wstydu.
- Candy raczej nie należy do tych osób, które przerażają takie wyzwania.- założyłam ręce na klatkę piersiową.- musisz ją na serio odpychać.
- Albo za bardzo przyciągać- odpowiedział z pewnym siebie uśmiechem, po czym szybkim krokiem opuścił park, krzycząc bezuczuciowe "Pa".
Westchnęłam. Wiedziałam, że ten chłopak tak szybko nie odpuści i że puki jej nie zdobędzie, to nie przestanie. Martwi mnie to, że on może mieć nieco inne plany co do Cand, ale chwila... stop! Ja się o nią nie mogę martwić, nie po tym, jak mnie traktuję. Moim zadaniem jest tylko dopilnowanie, aby nie wymknęła się z domu i aby nie zrobiła nic głupiego. Super... Żadnej z nich nie wykonałam... Nie dość, że pozwoliłam na to, aby wymknęła się z domu, to jeszcze na dodatek sama zaciągnęłam ją do klubu na imprezę. Tylko nadal nie rozumiem, dlaczego tak bardzo przejmuję się tym, że podoba się Liamowi. No przecież nie z zazdrości. Chociaż w sumie wolałabym to, niż fakt, że na serio się o nią martwię. Czasem sama siebie nie rozumiem... Ludzie tak bardzo mnie ranią, a ja mimo to mogłabym nawet za nimi wskoczyć w ogień. Co jak co, ale troski o bliźnich miałam wpajane od najmłodszych lat przez moich rodziców. Taka jakby mała ironia losu... Mówili mi, że trzeba się troszczyć o innych, a sami nie poświęcają mi w ogóle czasu. Jestem zdana tylko na siebie. Mimo, iż szanuję zdanie moich rodziców w wypadku Candy zamierzam zrobić wyjątek i mieć ją głęboko w dupie. Od teraz ta pyskata jędza nie będzie już zawracała mojej głowy swoimi problemami. Mój mózg jest wyłączony na hasło: CANDY. Are you ready? So let's go! Moje gorączkowe przemyślenia przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości.
"Przywlecz wreszcie swoją grubą dupę pod twój dom, bo nie mam zamiaru sterczeć pod drzwiami w nieskończoność"
Skrzywiłam się, patrząc na treść SMS'a. Nadawca się nie podpisał, ale doskonale wiedziałam, kto wysłał mi taką "miłą" wiadomość. Nie za bardzo przejęłam się niezbyt przyjemnymi słowami, jakimi raczyła mnie obdarzyć, ale pomimo to szybko usunęłam wiadomość. 'Chcesz wojny? To będziesz ją miała'.
Postanowiłam od tej pory zachowywać się w stosunku do niej tak samo jak ona: być wredną, bezuczuciową suką i ciągle robić jej na złość. A ten SMS miał być tego początkiem. Nim przywlekłam swoją jak to ona ujęła "grubą dupę", zahaczyłam jeszcze o centrum handlowe, opuszczając go z kolejną parą spodni i wpadłam na chwilę do Starbucks'a, zamawiając carmel macchiato. Popatrzyłam na elektroniczny zegarek w moim telefonie- zajęło mi to wszystko raptem 2 godziny. Przygotowałam się na to, że będę obiektem złości Candy, ale przecież nie czekała na mnie w nieskończoność.
Candy
Gdzie jest ta pojebana idiotka? Jak tylko wróci, to tak się jej dostanie, że nawet własna matka jej nie pozna. Czekam już na nią ponad godzinę! Raczej nie wydaje mi się, żeby droga powrotna z parku, do którego idzie się raptem 15 minut, sprawiła jej aż takie trudności. Może straciła orientację w terenie? Albo po drodze potrącił ją samochód? Uśmiechnęłam się na samą myśl, sama nie wiem, czemu. Może po prostu dlatego, że moje całe życie spieprzyła jedna osoba i teraz ja chcę spieprzyć je wszystkim innym. Albo dlatego, że doświadczyłam samych najgorszych rzeczy, których ta lalunia nie widziała nawet w najgorszych koszmarach. Już miałam wykręcić jej numer i porządnie jej nawrzucać, ale zamierzaną czynność przerwał mi telefon od nieznanego numeru. Z wielką niechęcią, aczkolwiek z lekką ciekawością, odebrałam połączenie.
- Halo?- zapytałam beznamiętnym tonem.
- Czy dodzwoniłem się do Candy Brown?- usłyszałam męski głos po drugiej stronie.
- Zależy kto pyta.- mruknęłam.
- Z tej strony Niall.
Mieliście tak kiedyś, że choćby jedno słowo wylewały na was falę uczuć? Ja mam tak właśnie teraz, rzecz jasna są to negatywne uczucia. Gdy tylko usłyszałam to obrzydliwe imię, dosłownie zagotowało się we mnie i miałam ochotę kogoś zabić- najlepszym egzemplarzem byłby do tego gejowski blondyn.
- Czego?- warknęłam.
- Może trochę miej... Mam do ciebie sprawę.
- A co mnie obchodzi jakaś twoja sprawa? Zresztą skąd masz mój numer?
- Mam swoje źródła informacji.- mogłabym się założyć o to, że w tej chwili na jego krzywy ryj wpełznął głupawy uśmieszek.
- Gadaj.- wysyczałam.
- Nie muszę ci się z niczego spowiadać.- powiedział pewnym siebie tonem.
- Świetnie, to ja nie muszę wysłuchiwać tej twojej sprawy.
Ten chłopak powoli zaczynał mnie doprowadzać do szału. Co ja gadam, on mnie do takiego stanu doprowadził już wtedy, gdy go pierwszy raz zobaczyłam.
- Słuchaj, nie robisz tego dla mnie tylko dla Harrego.
- Mam w dupie czy dla ciebie, czy dla Harrego.- prychnęłam- Nikomu nie pomagam, koniec.
- Chcesz powiedzieć, że traktujesz mnie na równi z nim?- jego głos nagle zrobił się dziwnie radosny.
- Nic takiego nie powiedziałam.- sprostowałam.- po prostu niezależnie komu miałabym pomóc, nie zrobię tego.
- Tylko winny się tłumaczy.- tymi czterema absurdalnymi słowami
zakończył naszą rozmowę.
Co za idiota! Jaki tupet! Co on sobie myśli? Że niby traktuję go na równi z... kimś kogo właściwie nie kojarzę, pewni to ten z tych Direction. Ten pojebany blondynek jest w moich oczach na samiutkim dnie, nikt już nie stoi niżej od niego. I jeszcze ma czelność prosić mnie o pomoc?! Nie ważne, że w imieniu tego Harrego, miał w ogóle czelność do mnie zadzwonić, a tym bardziej zdobyć mój numer telefonu. Po chuja mu on? Ten idiota, jakby czytał w moich myślach, bo po chwili dostałam SMS'a od niego. Nie miałam zamiaru go czytać, chciałam go o razu usunąć, ale ciekawość wzięła górę.
"A twój numer jest mi potrzebny do jednej konkretnej rzeczy- będę cię drażnił telefonami i wiadomościami ;). Całuski, twój Niall :*"
Zacisnęłam pięści i z całej siły rozwaliłam telefon o chodnik. Cholera! Teraz przez niego nie mam już komórki. Ten pedałek mi jeszcze za to zapłaci, nawet wiem, jak.
Niall
(perspektywa tego bohatera będzie krótka, bo nie miałam na nią za bardzo pomysłu, a chciałam ująć w niej jedną rzecz ;))
Byłem usatysfakcjonowany rozmową z Candy, chociaż nie skończyła się tak, jak było zaplanowane.
- I co?- zapytał mnie Hazz.
- Czy tobie wydaje się, że rozmowa z nią przyniosłaby oczekiwany skutek? Ona by nam przecież w życiu nie pomogła.- prychnąłem.
- To o czym wy w takim razie do cholery rozmawialiście?!
- Nie nazwałbym tego rozmową, raczej wymianą obraźliwych słów, które z pewnością powinny być za cenzurowane.
Chłopak zaśmiał się sarkastycznie.
- To co my teraz zrobimy? Z tego, co mi przed chwilą nagadałeś, wynika, że Candy na pewno nam nie pomoże.- stwierdził, podkreślając dwa ostatnie słowa.
- Spokojnie, przecież wiesz, że nam się uda...


Tak mi się coś wydaję, że za często dodaję wam te rozdziały xdd. Jak się rozdział podobał? Dziękuję za dotychczasowe łączne 30 komentarzy (nie licząc tych moich :*).

5 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ

6 komentarzy:

  1. Będę odwiedzać bloga. Super <3 :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dalej. To jest świetne!! ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział, czekam na następny ^.^ Ej ludzi, weźcie komentujcie, bo chcę już nexta xdd <3 ~Niezrównoważonaaa psychicznie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :*
    Czekam na następny :3

    Jeśli masz chwilkę to wpadnij też do mnie :)))
    http://miss-you-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz coraz bardziej motywuje mnie do szybszego pisania- dla was to tylko chwila, napisanie paru literek, a dla mnie ogromna satysfakcja, uśmiech na twarzy i motywacja