czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 16 "Chciałem ci jeszcze powiedzieć, że cię kocham"

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!


Mercedes
- Cześć.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Dziewczyna ruchem ręki zaprosiła mnie do środka. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, zaniemówiłam. Widząc go z zewnątrz, byłam pewna, że to jakaś wielka i wypasiona willa, ale nie spodziewałam się takiego widoku w środku.
- Niezły masz dom.- wydukałam.
Zaśmiała się.
- Dziękuję. A teraz choć, chciałabym przedstawić ci kilka osób.
Udałam się za nią do salonu, gdzie zastałam pięciu chłopaków (dziwnie znajomych) oraz kłócącą się z jednym z nich dziewczynę. Amy odchrząknęła. Momentalnie wszystkie twarze były skierowane w naszym kierunku.
- Chłopaki i Candy, to jest moja kuzynka Mercedes. Mercy, to: Niall, Harry, Liam, Zayn, Louis i Candy.
Brunetka rzuciła mi ciche "cześć" i powróciła do oglądania telewizji, natomiast chłopcy uśmiechnęli się i chórem krzyknęli "cześć".
- Salut.- odpowiedziałam.
Chłopcy spojrzeli po sobie, po czym odezwał się brunet w pasiastej koszulce.
- Wypadałoby się przywitać, szczególnie, że reszta z nas to zrobiła.
Popatrzyłam ze zdziwieniem na moją kuzynkę, na co ta wybuchła głośnym śmiechem.
- Salut to po francusku cześć.- wyjaśniła- Mercedes pochodzi z Francji.
- A dokładniej, to jestem pół angielką pół francuską.- sprostowałam.
- Ale masz śmieszny akcent.- zauważł ten sam przygłup.
- No co ty.- ucięłam.
Brunetka okupująca kanapę parsknęła śmiechem.
- Długo tu zabawisz?- zapytała.
- Zależy.
- Więc radzę ci się przyzwyczaić do tego, że Louis to taki debil.
- Ej!- krzyknął urażony.
- Za to Candy to jędza i wredna zdzira.- wysyczał blondyn.
- A Niall Horan to przemądrzały i zdrowo jebnięty laluś.- odpyskowała.
No to super się zapowiada...
- A tak pięknie było...- wymamrotała moja kuzynka.
- Coś ty powiedziała, Brown?- wściekł się blondyn.
- Wow... Nie spodziewałam się, że tu będą takie dramy.- przerwałam rozmowę tej "uroczej" dwójki- Boże, jestem w domu!
Po tych słowach rzuciłam się na kanapę. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na kompletną idiotkę.
- No co? Skoro i tak trochę czasu tu pobędę, to chyba wypadałoby zadomowić się.
Amy uśmiechnęła się i zajęła miejsce obok mnie.
- Czuj się tu jak w domu.- powiedziała.
Odpowiedziałam jej szerokim uśmiechem.
Hmmm... Jestem tu raptem kilka minut, a już zdążyłam się zadomowić. Może ten przyjazd nie był takim złym pomysłem?
- Więęęc... Co drogie panie mają ochotę teraz robić?- zapytał Louis, chyba Louis...
- Spać. Zmęczyłam się.- ucięłam, po czym zwróciłam się w stronę Amy- Który pokój mam zająć?
- Choć, pokażę ci.- pociągnęła mnie za rękę.
Udałyśmy się na górę, gdzie ujrzałam więcej pokoi, niż ja mam w całym moim domu.
- No nieźle.- stwierdziłam.
Blondynka popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem, na co tylko pokręciłam głową.
- Więc tak... To jest mój pokój, to Candy, dalej Nialla, Harrego, Liama, Zayna, a twój jest na przeciwko Louisa.
- Tak, jasne, wszystko ogarnęłam dzięki za troskę.
Parsknęła śmiechem.
- Jeśli będziesz jeszcze czegokolwiek potrzebowała, to wołaj. Miłego snu!
- Co?- zapytałam zdezorientowana.
- No... Mówiłaś, że jesteś zmęczona i idziesz spać.
- A no tak.- palnęłam- Masz rację, pa.
Gdy tylko dziewczyna zniknęła na schodach, wpadłam jak burza do pokoju, rzuciłam na łóżko wszystkie swoje rzeczy i ponownie wybiegłam na korytarz.
W którym to było pokoju? Chyba w tym naprzeciwko, czyli Louisa. Super.
Po cichu przeszłam do drzwi naprzeciwko. Nacisnęłam na klamkę. Z ulgą stwierdziłam, że drzwi były otwarte. Znalazłam się w pokoju chłopaka. Wielkie łóżko ze śnieżnobiałą pościelą, idealnie dopasowane meble i jasny kolor na ścianach sprawiły, że poczułam się swobodniej. Od zawsze miałam świra na punkcie dekoracji wnętrz, co wiązało się z tym, że miałam bardzo duże wymagania odnośnie udekorowanych pomieszczeń. Ten pokój jednak był idealny, aż chciało się w nim przebywać.
Dosyć, Merc nie przyszłaś tu podziwiać mebli i ścian, masz zadanie do wykonania.
Podeszłam do szafki nocnej i zaczęłam w niej grzebać.
Dlaczego to musi być w jego pokoju, a nie w Amy?
Nagle jakaś książka głośno upadła na podłogę. Zagryzłam wargę. Dopiero po kilku sekundach, gdy upewniłam się, że nie słychać żadnych kroków na schodach, z ulgą wypuściłam powietrze i powróciłam do poszukiwań. Gdy upewniłam się, że w szafce nocnej nie ma tego, czego szukam, zabrałam się za szafkę z innymi drobiazgami.
- Co ty robisz?- usłyszałam głos.
Kurwa.
Powoli odwróciłam się do źródła głosu z miną niewiniątka. Przede mną stał Louis.
Zajebiście.
- Słucham?
- Zapytałem, co ty robisz.
- Yyy... Ja... Ten... No... Podziwiałam wystrój.
Chłopak przyjrzał się mi badawczo.
- Po prostu o tym zapomnij, okey?- powiedziałam, po czym wybiegłam z jego pokoju i momentalnie znalazłam się w moim.
Rzuciłam się na łóżko, wzdychając.
To jednak nie będzie takie proste...
Amy
Jeszcze tylko tydzień do świąt, a ja nadal nie mam nic przygotowane. Okazało się, że tegoroczne święta spędzę bez rodziców, ale za to z One Direction, Candy i Mercedes. No cóż, przynajmniej będzie zabawnie. Jednak akurat w tym roku jak na ironię zamiast śniegu pada deszcz.
- Ruszcie dupy, za tydzień święta, a my nie mamy jeszcze nic przygotowane!- oznajmiłam pozostałym zalegającym kanapę.
- Bez przesady, święta jeszcze nie raz będą, po co tak spinasz dupę?- machnęła ręką Candy.
- Cand, czy ty kiedykolwiek obchodziłaś Boże Narodzenie?- zapytał Harry.
Dziewczyna chwilę zastanowiła się, po czym najzwyczajniej w świecie odparła:
- Ostatnim razem święta obchodziłam w wieku 14 lat.
Popatrzyliśmy na nią ze zdziwieniem.
- No co? Później uznałam, że to najzwyklejsza w świecie chała i sposób na zbyt szybkie wydanie pieniędzy.
- Wow... Jesteś jak ten staruch z opowieści wigilijnej, do którego musiały przyjść trzy duchy, żeby w końcu zaczął obchodzić święta.- zauważyła Merci.
Wszyscy popatrzyliśmy na nią jak na kompletną idiotkę.
- Nie mówicie mi tylko, że nigdy nie czytaliście opowieści wigilijnej.
- Nie czytałem, ale za to kiedyś natknąłem się na pewną książkę, która opowiadała o dziewczynie, która zakradła się do pokoju chłopaka i...- zaczął opowiadać Lou.
- Zamknij się.- wysyczała kuzynka.
- O co chodzi?- zapytałam ze zdziwieniem.
Louis otworzył usta, ale przerwała mu Mercedes.
- O nic. Louis możemy chwilkę porozmawiać?
Nim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, pociągnęła go do kuchni.
- Nie wiem jak wy, ale ja się boję o Louisa.- stwierdził Harry.
- Chyba tylko ty jedyny.- zakpiła Candy.
- Ej, dobra musimy się podzielić rolami. Ja i Merci zajmiemy się jedzeniem, Harry, Louis, Zayn i Liam będą odpowiedzialni za posprzątanie domu, a Candy i Niall poozdabiają dom. Na sam koniec wszyscy wspólnie udekorujemy choinkę.- zadecydowałam.
- No ty chyba sobie kpisz. Nie będę z tym przygłupem niczego robić.- prychnęła brunetka.
- Ja też nie chcę z tą idiotką pracować.
- Ale to jest dobry pomysł.-poparł mnie Zayn- Będziecie mieli okazję, żeby się pogodzić.
- Prędzej zabić.- zakpił Liam.
- Chyba prędzej skoczę z mostu, niż zabiorę się za coś z nim.- nadal protestowała Candy.
- Koniec gadania!- krzyknęłam- Nie ma żadnych sprzeciwów, Candy. Zayn ma rację.
W odpowiedzi dziewczyna prychnęła i powróciła do oglądania telewizji.
Po chwili powrócili do salonu Louis i Mercedes. Chciałam zapytać o co poszło, ale obydwoje mieli takie miny, że lepiej było nie pytać.
- Chodźmy po to jedzenie.- wymamrotała Merci, po czym poszła się ubrać.
To chyba dobry pomysł.
Candy
- Lampki, skarpety, łańcuchy i wszystkie ozdoby są na samej górze.- dawała mi telefoniczne wskazówki Amy- Postarajcie się nie zdemolować domu.
- Ty mnie nawet nie wkurzaj.- ucięłam, po czym rozłączyłam się.
Amy i Mercedes wyszły po składniki na potrawy, chłopcy zajęli się sprzątaniem na górze, a ja i Niall mamy za zadanie ozdobić dom z zewnątrz, a później od wewnątrz- salon.
- Przypuśćmy, że to ty tu jesteś facetem, więc idź na górę po te wszystkie ozdoby, żebyśmy już mieli wszystko za sobą.
- Bardzo zabawne, Brown.- warknął, po czym ruszył na górę.
- Tylko się nie przewróć pod tym całym ciężarem!
W odpowiedzi pokazał mi środkowy palec. Zaśmiałam się, po czym ubrałam się w ciepłą kurtkę, szalik, czapkę i wyszłam na zewnątrz. Po kilku minutach dołączył do mnie Niall, aż uginający się od ciężaru tych wszystkich pudeł. Parsknęłam śmiechem.
- Za ciężko ci?
- Zamknij się.
Postawił pudła na ziemi i zabrał się za dekorowanie drzwi (przymocowanie świątecznego wianka), a ja sięgnęłam po światełka i zaczęłam nimi ozdabiać okna. Przez kilka minut pracowaliśmy w zupełniej ciszy.
- Ała! Kurwa!- usłyszałam krzyk Nialla.
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że blondyn zamiast gwoździa, walnął młotkiem swój palec. Zaczęłam się śmiać.
- To taki śmieszne?- warknął, dmuchając na palec.
- D-dla mnie tak.- odpowiedziałam, krztusząc się ze śmiechu.
- Kurwa, krew mi leci.
- Ojej, to na serio takie straszne.
- Może byś mi tak pomogła, co? W pudle leży apteczka.
- Może ci jeszcze opatrzyć ranę, co?- zakpiłam.
- Właściwie to możesz.
- Wal się.
Podeszłam do pudeł w wyciągnęłam sporej wielkości apteczkę. Odszukałam w niej wodę utlenioną i plaster, po czym podeszłam do chłopaka.
- Pokaż mi ten palec.
- Ty na serio będziesz mi go opatrywać?- zdziwił się.
- Szybciej, albo się rozmyślę.
Niall wyciągnął w moją stronę palec, który był dość mocno zmasakrowany.
- Człowieku, czemu nie powiedziałeś, że jest tak źle? Myślałam, że tylko ci spuchł.
Machnął ręką.
- To nic poważnego.
- Możesz przestać? Nawet nie wiesz, jak ja nienawidzę, gdy faceci próbują udawać macho.
Spojrzał na mnie.
- Myślałem, że właśnie tylko takich lubisz.
Nie odpowiedziałam mu, bo szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, co mam powiedzieć. Zamiast tego zaczęłam powoli polewać jego palec wodą utlenioną. Syknął z bólu. Szybko poleciałam po bandaże i ostrożnie owinęłam nimi jego palec. Dziwnie się czułam, trzymając jego rękę. Niechcący spojrzałam na jego twarz i odkryłam, że cały czas mi się przypatrywał.
- Mam coś na twarzy?- zapytałam.
Pokręcił przecząco głową. Nagle znaleźliśmy się tak blisko siebie, że czułam jego oddech na swojej twarzy. Chłopak spojrzał na moje usta i nagle bardzo zapragnęłam go pocałować.
Candy, co ty wyprawiasz? Musisz to przerwać.
- Um...Ok, gotowe.- oznajmiłam i odsunęłam się od Nialla.
- A, tak. Dzięki.- powiedział, po czym powrócił do wieszania wianka na drzwiach. Ja stałam w miejscu i zastanawiałam się, co tak właściwie się wydarzyło.                                              
*Wigilia Bożego Narodzenia*
 Harry
- Muszę przyznać, że jestem z was bardzo dumna. Spisaliście się świetnie, jeśli chodzi o przygotowania do świąt.- powiedziała Amy.
- No, nawet Candy i Niall dobrze wykonali swoją robotę. I to bez żadnego zabijania.- stwierdził ze śmiechem Liam.
O dziwo ani Candy, ani Niall nie rzucili żadnego ciętego komentarza, a jedynie rzucili nam słabe uśmiechy.
- No dobrze, więc wypijmy tego świątecznego drinka.- zadecydowała Mercedes.
- Za nas i naszą wieczną młodość!- wzniosłem toast.
- Za nas i naszą wieczną młodość!
Każdy upił łyk napoju i odstawił szklankę na stół.
- Teraz jest czas, żeby przeprosić pozostałych, szczerze z nimi porozmawiać oraz wyznać im, co czujemy.- zabrał głos Zayn, po czym spojrzał na Amy.
O nie, gościu, ja będę pierwszy.
Zanim mulat zdążył ponownie zabrać głos, odezwałem się: 
- Amy, możemy chwilkę porozmawiać?
- Oczywiście.- uśmiechnęła się, po czym wstała, aby udać się do sypialni.
Ruszyłem za nią, czując na plecach palący wzrok Zayna.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytała, gdy dotarliśmy do sypialni.
- Przede wszystkim chciałem wyjaśnić moje zachowanie na ostatniej imprezie. To była tylko i wyłącznie moja wina i nie powinienem był się na tobie wyżywać. Prawdą jest to, że byłem już trochę pijany i nie do końca wiedziałem, co robię. Ta próba pocałunku była tylko i wyłącznie skutkiem zbyt dużej ilości alkoholu we krwi. Na prawdę.
- Harry.- westchnęła- Już dawno ci to wybaczyłam. Rozumiem, że ludzie pod wpływem alkoholu robią różne głupstwa. Wierzę ci.
Przytuliłem ją.
- Dziękuję.
- Chciałeś coś jeszcze?
No dalej, Harry, powiedz jej co czujesz.
- Nie, właściwie to już wszystko.
Tchórz.
- No dobrze. W takim razie nie obrazisz się, jeśli dołączę do reszty?
- Nie.- uśmiechnąłem się- Zaraz do was dojdę.
- Dzięki za rozmowę, Harry.- powiedziała, po czym opuściła pomiszczenie.
- Chciałem ci jeszcze powiedzieć, że cię kocham.- wyszeptałem, ale tak, że nie mogła już tego usłyszeć.
Louis
Wszyscy rozmawiali, pili, jedli, śmiali się i bawili, tylko ja jeden wciąż nie mogłem się skupić. Mianowicie po mojej głowie wciąż chodziła pewna osóbka. Na imię jej Mercedes. Cały czas zastanawiałem się, co robiła wtedy w moim pokoju. Czego szukała. Byłem pewien, że ta dziewczyna coś ukrywa. Chciałem odkryć jej tajemnicę, żeby w końcu reszta traktowała mnie na poważnie i ufała mi. Merci była moim kluczem do sukcesu.
- Merc, możemy chwilę pogadać?- zagadnąłem dziewczynę.
Popatrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale pokiwała głową.
- Za co chciałbyś mnie przeprosić? A może chciałbyś mi coś wyznać?- zaśmiała się.
- Chcę wiedzieć, czego szukałaś u mnie w pokoju.
- Ou...


Kochani! Tak jak napisałam w S.O.S, dodaję ten rozdział 25.12.
Jak Wam się podoba? Który wątek najbardziej przypadł Wam do gustu?
Mam jeszcze jedną, bardzo ważną sprawę:
Chodzi o komentarze. Przy poprzednim rozdziale dostałam ich raptem 3, co uwierzcie mi na prawdę nie zadowala i motywuje. Nie chciałam Was szantażować, ale żebym zaczęła pisać następny rozdział musicie napisać przynajmniej 6 komentarzy. Postawcie się w mojej sytuacji- ja się staram, żeby napisać Wam w miarę porządny rozdział, a wy to olewacie. Ja się wysilam dla Was, to wy reż wysilcie się dla mnie.

KOMENTARZE= WIELKA MOTYWACJA

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 15 "Nie podejrzewa cię, to siedź cicho, jasne?"

*Następny dzień*
Amy
- Nathan, ja nie mogę tego zrobić.- powiedziałam ze łzami w oczach.
Chłopak podszedł bliżej, złapał mój podbródek i starł łzy z policzków.
- Skarbie, oczywiście, że możesz. Ta suka na to zasłużyła.
- Ale ja nie potrafię.- wychlipałam.
- Oczywiście, że potrafisz. Zrób to dla mnie.- powiedział, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który oddałam.
- No dobrze.

***
Obudziłam się ze łzami w oczach. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, wokół mojego łóżka stało całe One Direction i Candy. Wszyscy mieli zmartwione miny, nawet brunetka.
- Krzyczałaś.- wyjaśnił Zayn.
Momentalnie na moje policzki wkradły się dwie czerwone plamy.
- Coś ci się śniło?- zapytała Candy.
- Nic takiego... Zwykły koszmar.
- No chyba raczej nie taki zwykły, skoro aż tak krzyczałaś.
Dobra, Amy, powiedz im w końcu. Nie możesz tego całe życie ukrywać.
- Ok.- westchnęłam- Ale to, co za chwilę wam powiem ma pozostać między nami, jasne?
Wszyscy skinęli głową, oprócz pana Stylesa, który jak widać nadal jest na mnie obrażony za akcję z imprezy. Spojrzałam na niego znaczącym wzrokiem, przez co po chwili niechętnie skinął głową.
- Pamiętacie tą dziewczynę z imprezy, Olivię?- gdy to powiedziałam, Candy automatycznie zacisnęła pięści.
- Tak, ale co to ma z nią wspólnego?
- Bo... Tak na prawdę ja jej nie poznałam na imprezie. Znałyśmy się już dużo wcześniej. Ona nie przeprowadziła się do Derby bez powodu... Przeniosła się tam, bo... bo...
- Bo?
- Została zgwałcona.- wyszeptałam.
- Zgwałciłaś ją?- zapytała z niedowierzaniem Candy.
- Boże, co za idiotka...- palnął się z otwartej ręki w czoło Niall.
- Coś mówiłeś, Horan?- wysyczała dziewczyna.
Chłopak nie odpowiedział. Postanowiłam kontynuować swoją wypowiedź.
- Po części to ja się do tego przyczyniłam... Candy, pamiętasz, kiedy przyszli tu policjanci z Nathanem?
- Coś mi świta... A tak, znaliście się. Gadał, że zrobiłaś coś strasznego i że powinnam o tym wiedzieć.
- Właśnie. Chodziło o to. Nathan był moim chłopakiem. Byłam w nim zakochana i gotowa zrobić wszystko, o co tylko mnie poprosi. Nie sądziłam jednak, że posunie się do czegoś takiego. Nie darzył zbytnią sympatią Olivii, zresztą z wzajemnością. Na pewnej imprezie dał mi do ręki woreczek z tabletką w środku i kazał wrzucić do jej drinka. Gdy wypytywałam, co to jest, przyznał, że to tabletka gwałtu. Powiedział, że chce się zemścić na Olivii za to, co mu kiedyś zrobiła. Nie chciałam tego zrobić, ale jak już wspominałam wcześniej, byłam gotowa uczynić dla niego wszystko, więc wrzuciłam jej do drinka tą tabletkę. Później znalazłam ją na tyłach klubu, całą w siniakach, w rozdartych ubraniach i całą zapłakaną. Zaczęła krzyczeć, że to wszystko przeze mnie. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam, niestety było już za późno. Zerwałam z Nathanem i straciłam z nim kontakt. Nikt oprócz was się o tym nie dowiedział.
Nawet nie zauważyłam, kiedy gorące łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nie miałam odwagi spojrzeć w ich twarze. Byłam pewna, że wyrażały teraz obrzydzenie. Poczułam lekkie ugięcie łóżka, spowodowane przez Candy, która obok mnie usiadła.
- Tak mi wstyd.- wyszeptałam.
Dziewczyna niepewnie mnie przytuliła, co wywołało u mnie wielkie zaskoczenie, podobnie jak u reszty zgromadzonych.
- Przyznaję, że nawet taka suka jak ona nie zasłużyła na coś takiego, jednak to nie twoja wina. Ten skurwiel był bardzo przystojny, nic dziwnego, że straciłaś dla niego głowę.
Kątem oka zauważyłam, że Niall zacisnął pięści. Zdaje się, że tylko ja to zobaczyłam. Będę później musiała z nim o tym pogadać.
- Dziękuję, Candy, jednak to wcale nie zmienia faktu, że czuję się winna.- westchnęłam.
- Nie powinnaś.- odezwał się pierwszy raz Harry. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem, bo nie spodziewałam się od niego jakiś miłych słów.- Uwierz, że to nie twoja wina. On ci kazał.
- Dziękuję.- wyszeptałam.
- Swoją drogą jak to się stało, że Olivia jest teraz dla ciebie taka miła?- zapytał Louis.
- Bo mnie nie pamięta.
- To w takim razie dobrze dla ciebie. I jeżeli jej powiesz, że to ty wrzuciłaś jej tą tabletkę do drinka, to osobiście przywalę ci w twarz. Nie podejrzewa cię, to siedź cicho, jasne?- wróciła dawna Candy.
Uśmiechnęłam się w jej kierunku.
- Dobra, to kto ma ochotę na śniadanie?- wydarł się blondyn.
Candy rzuciła mu spojrzenie na niego w stylu: "Boże, żyję z idiotą", ale na szczęście nie odezwała się ani słowem, co było dla mnie korzystne, bo nie miałam teraz ochoty wysłuchiwać ich kłótni.
- Ja.- odpowiedział mu Liam. Reszta chłopców przytaknęła, więc wszyscy zgodnie ruszyliśmy na dół.
- Wy zaczekajcie w salonie, a ja zajmę się śniadaniem.- zadecydował Niall, po czym ruszył w stronę kuchni, jednak uniemożliwił mu to głos Candy.
- Chyba cię pojebało, Horan. Nie pozwolę, żebyś nas zatruł, albo karmił jakimiś ohydnymi świństwami. Nie musisz nam uświadamiać, że nie umiesz gotować.
- Dla twojej wiadomości, Brown, gotuję świetnie. I chyba trochę nie wypada osobie, która nie ma pojęcia o gotowaniu, aby się w tym kierunku wypowiadała.
Zajebiście, Horan, rozpętałeś wojnę.
Na twarzy brunetki malowała się wściekłość. Podeszła do blondyna, który zdawał się nie przejmować wyrazem jej twarzy.
- Coś ty powiedział?- syknęła.
- Że nie umiesz gotować. Mam ci to przeliterować, czy może tego też nie zrozumiesz?
- Dobra, spokój.- starał się uspokoić ich Zayn.- Niall miał zrobić nam śniadanie, bo wszyscy umieramy z głodu, więc przestańcie się łaskawie idioci kłócić.
- Nie pozwolę temu debilowi robić śniadania. Ja zrobię.- powiedziała dziewczyna, po czym momentalnie opuściła salon.
- No ty chyba sobie kpisz.- wrzasnął Niall, po czym ruszył za nią.
Staliśmy przez chwilę w ciszy, którą przerwał Louis,
- Amy, radzę ci już odkładać kasę na nowe meble kuchenne, bo nawet pancerne nie wytrzymają tego, co się tam za chwilę będzie działo.
- Ok, ale za dziury w ścianach wy płacicie.- powiedziałam.
- Zgoda.
Po chwili wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Jesteście idiotami.- stwierdził Liam, krztusząc się ze śmiechu.
- I vice versa, tłumoku.- odpowiedział mu Lou.
Sięgnęłam po pilota od telewizora i rzuciłam się na kanapę. Oczywiście w moje ślady poszło 4/5 One Direction, co spowodowało, że zostałam przygnieciona męskimi ciałami, co jednak nie było mi na rękę.
- Złaźcie ze mnie, debile!
Pospiesznie wykonali moje polecenie. Wszyscy usadowili się wygodnie na kanapie, co nie było problemem, bo była ona ogromna i zaczęliśmy oglądać jakiś przypadkowy serial. Po 20 minutach zauważyłam, że Harry nieustannie się wierci.
- Jak chcesz iść do kibla, to nikt ci ie broni. Chyba jeszcze pamiętasz, gdzie on jest.
Na moje słowa, chłopaki zaczęli się śmiać.
- Bardzo śmieszne. Po prostu się denerwuję.
- Czym?
- Czy to nie dziwne, że tam jest tak cicho?- wskazał na kuchnię.
- Masz rację, pójdę to sprawdzić.
Nie zdążyłam jednak podnieść się z miejsca, bo do salonu wkroczyli Niall i Candy, niosąc ogromną tacę naleśników z karmelem.
- Wow...- tylko to udało mi się wykrztusić.
- Tak wiem, są zajebiste.- zbyła mój komentarz Candy.
- Aż dziwne, ale udało nam się stworzyć takie cudo bez żadnej bójki.- stwierdził z uśmiechem Niall, po czym postawił jedzenie na stole. Szybko zerwaliśmy się z kanapy i podbiegliśmy do stołu, zajmując miejsca.
- Racja, muszę niestety przyznać, że całkiem nieźle gotujesz.- powiedziała Candy.
Niall zakrztusił się naleśnikiem, Zayn upuścił widelec na talerz, Harry wytrzeszczył oczy, Louis prawie spadł z krzesła, Liam się zapowietrzył, a ja wyplułam wodę na środek stołu.
- Że co?!- krzyknęliśmy zgodnie.
Dziewczyna popatrzyła na nas jak na kompletnych idiotów, po czym ze spokojem odpowiedziała:
- No chyba mam prawo pochwalić kogoś za dobrze odwaloną robotę, nie? Ale nie przyzwyczajajcie się zbytnio.
- Wow... Dzięki, Candy.- wydukał Horan.
Nic mu nie odpowiedziała, tylko z powrotem wróciła do konsumowania naleśników. Nagle ciszę przerwał dźwięk mojego telefonu.
- Halo?
- Amy, słuchaj. Za godzinę przyjedzie do nas Mercedes. Ogarnij trochę w domu, my wrócimy do domu za kilka dni. Do tego czasu staraj się jakoś dopilnować wszystko.
- Ale, że kto przyjeżdża?!- zapytałam z niedowierzeniem.
Candy
Z zaciekawieniem przypatrywałam się Amy, rozmawiającej z kimś przez telefon. Po chwili blondynka odłożyła telefon ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Co się stało?- zapytałam.
- Moja kuzynka, Mercedes przyjeżdża. Będzie tu za godzinę.
- Jaka kuzynka?- zapytał z zaciekawieniem Louis.
- Lou i tak nie poruchasz!- wykrzyknął ze śmiechem Liam, a odpowiedzi otrzymał środkowy palec pasiastego.
- Marcedes Sand. Moja kuzynka, pochodzi z Francji.- wyjaśniła Smith.
- A dlaczego dowiadujesz się o tym dopiero teraz?- zapytał Harry.
- Sama chciałabym wiedzieć. No nic, muszę tu trochę posprzątać, zanim przyjedzie.
- Pomożemy ci.- postanowił Liam.
- Kto pomoże, ten pomoże...- prychnęłam, po czym udałam się na górę do swojego pokoju.
Mercedes
Nie wierzę! Przez to, że jeden raz wróciłam do domu lekko pijana, moja matka stwierdziła, że nie zasługuję na to, żeby z nią mieszkać i wysłała mnie do mojej kuzynki. Do Angli! Boże, przecież ja jej wieki nie widziałam, zresztą nie mogę tak po prostu zostawić moich przyjaciół i wylecieć do Londynu. Niestety, nie miałam w tej sprawie za wiele do powiedzenia, bo moja ukachana ciocia z przyjemnością zgodziła się mnie ugościć, dopóki moej matce nie miną humory i właśnie w tej chwili stoję na lotnisku w Londynie. Nawet w zamkniętym pomieszczeniu czuję chłód dobiegający z zewnątrz, a ja mam na sobie któtki top, króciutkie shorty i sandały na obcasach. Jestem bardzo ciekawa, jak ja dotrę do domu Amy nie zamarzając na kość.
- Panna Sand?- usłyszałam za moimi plecami. Odwróciłam się.
- Oui. Jakiś problem?
- Zostałem przysłany, aby odebrać panienkę z lotniska.
Skrzyżowałam ręce na piersi.
- A skąd mam mieć pewność, że pan nie kłamie i gdy wsiądę do pańskiego samochodu, to mnie pan nie zgwałci?
- Boże święty, ja jesten tylko ogrodnikiem! Zresztą jedziemy taksówką.
Odwrócił się i ruszył przed siebię. Westchnąwszy, ruszyłam za nim.
Podróż do domu Amy minęła nam w milczeniu, zresztą o czym miałabym gadać z ogrodnikiem? Po chwili stałam już pod drzwiami i niepewnie zapukałam. Otworzyła mi moja kuzynka.
- Cześć.- przywitała się niepewnie.


Ok, jestem z siebie dumna. Napisałam ten rozdział w miarę szybko. Co o nim sądzicie? Wreszcie dowiedzieliście się, co nasza kochana Amy zrobiła strasznego. Spodziewaliście się tego, czy nie?
A jak Wam się podoba nowa postać? Dla niepamiętających: Mercedes znajduje się w bohaterach.

KOMENTARZE= WIELKA MOTYWACJA











niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 14 "Kochanie, jesteś ostatnią osobą, która mogłaby zadać mi takie pytanie"

Candy
*Następny dzień*
Obudziłam się z wielkim kacem. Co się znowu stało? I gdzie ja do cholery jestem? Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wyglądało na kuchnię. Po chwili palnęłam się otwartą ręką w czoło. Oczywiście! Jestem nadal w domu Amy! A wczoraj odbyła się niezła impreza. Jestem bardzo ciekawa, ilu kolesi udało mi się poprzedniej nocy zaliczyć. Niestety nic nie pamiętam... Jedyne, co udało mi się zapamiętać, to zakład z blondynem (który oczywiście przegrałam) i karę, jaką dostałam za przegraną. Niby go wykiwałam, ale wciąż czuję na szyi jego malinowe usta. Odruchowo dotknęłam miejsc na szyi, gdzie Horan bezczelnie zostawił swoje pocałunki, ale po chwili cofnęłam rękę, karcąc się w myślach. 'Nie masz prawa o tym myśleć, a tym bardziej o jego ustach! Lepiej trzeba będzie zastanowić się, jak zdezynfekować te miejsca. Pamiętaj, że go nienawidzisz.' Po długim i bezsensownym rozmyślaniu wreszcie podniosłam dupsko z podłogi i poszłam ocenić stan zniszczeń po imprezowych. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że wystarczy posprzątać, aby dom powrócił do poprzedniego stanu. Rozejrzałam się dookoła. Nie zobaczyłam ani jednej żywej duszy. Westchnęłam. 'Chyba będę to musiała posprzątać sama.' Może i jestem wredną suką, ale wprost nie znoszę bałaganu. Pedantką to może nie jestem, ale źle się czuję w nieposprzątanym pokoju. W około dwie i pół godziny zdążyłam wysprzątać cały parter. Zmęczona, rzuciłam się na kanapę. Przymknęłam oczy, lecz nie dane mi było nawet chwili spokoju, bo usłyszałam kroki na schodach. Podniosłam głowę i ku mojemu wielkiemu szczęściu (sarkazm) ujrzałam blond pedała.
- Czego?- warknęłam.
Chłopak zlekceważył moje niemiłe pytanie, skierowane w jego stronę, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
- Co ty odpierdalasz?- zapytałam, kierując się w jego stronę (czyli w stronę kuchni).
- Ja?- zapytał bez entuzjazmu nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem.
- Przecież wszystko, cokolwiek bym nie powiedziała, spotyka się z twoimi uszczypliwymi komentarzami.
Nie uzyskałam odpowiedzi, w zamian za to chłopak zamierzał opuścić kuchnię. O nie, ja tego tak nie zostawię!
- Jesteś chory?- zapytałam uszczypliwie.
Odwrócił się do mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Obchodzi cię to?
Zaczął się niebezpiecznie do mnie przybliżać. Przełknęłam ślinę.
- Nie...- starałam się opanować drżenie głosu.- Po prostu dziwnie się zachowujesz.
Posłał mi chytry uśmieszek i podszedł jeszcze bliżej. Cofałam się, dopóki wyspa kuchenna nie ograniczyła mi drogi. Nie miałam jak uciec, a Horan był coraz bliżej mnie.
- Dawna Candy by się tym nie przejmowała. Myślę, że nawet by triumfowała. Czyżby na nową Candy zaczął działać Niall Horan?
Prychnęłam.
- Chyba śnisz. Skoro nie chcesz mi powiedzieć, to nie. Chyba, że... Zachowujesz się tak, bo nie przespałam się z tobą wczoraj!
Zaśmiał się sarkastycznie.
- Gdyby mi na tym zależało, to nie dałbym ci uciec z tego pokoju. Chciałem się tylko tobą pobawić.
Auć.
- No cóż, przykro mi, że nie udało ci się ziścić twojego pomysłu. Myślę, że z kimś innym poszłoby ci lepiej.- powiedziałam, po czym wyminęłam go i poszłam na górę.
Nie mam zamiaru siedzieć z tym kretynem w jednym domu. Czym prędzej udałam się pod prysznic, aby zmyć z siebie wczorajszą imprezę i dotyk Horana. Słowo daję, przez tego gościa niedługo zachoruję na ebolę! Po wykonaniu zamierzonej czynności, postanowiłam zadzwonić do Duke'a. W sumie dawno go nie widziałam. (OD AUTORKI: MAM NADZIEJĘ, ŻE PAMIĘTACIE DUKE'A, PRZYJACIELA CANDY. JEŻELI NIE, TO MOŻECIE ZAJRZEĆ DO ROZDZIAŁU 6, W KTÓRYM PIERWSZY RAZ SIĘ POJAWIŁ)
- Halo?- usłyszałam zaspany głos.
- Duke, suko, ty jeszcze śpisz?!- wydarłam się na cały głos.
- Nie drzyj się, idiotko, bo ogłuchnę. Czego chcesz?
- Spotkać się z przyjacielem, czy to aż taki problem?- odpowiedziałam, udając zranioną.
- Brown, nie kituj. Potrzebne ci dragi, koka?
- Nie, debilu! Nudzi mi się i chcę się z tobą spotkać, ale przy okazji mógłbyś zabrać kokę.
- Nawet się nie spytasz, czy mam czas... Może jestem z kimś umówiony?
- Po pierwsze: dla mnie zawsze masz czas, po drugie: ty nie masz znajomych, nikt nie chce się z tobą umawiać.
- Dzięki, prawdziwa z ciebie przyjaciółka...
- No, masz rację, gdyby nie ja, to byłbyś samotny.
- Dobra, gdzie się spotykamy?
- Przyjedź po mnie za 15 minut.- zadecydowałam, po czym rozłączyłam się nie dając mu szans na jakiekolwiek protesty.
W 10 minut wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż, przez co zostało mi 5 minut na znalezienie ciuchów i uranie ich, co oczywiście nie było dla mnie problemem. Wyciągnęłam pierwszą lepszą koszulkę na ramiączkach z szafy i chwyciłam znajdujące się w zasięgu ręki spodenki. Szybko się przebrałam i już byłam gotowa do wyjścia. Akurat, gdy miałam schodzić na dół, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Jaki punktualny.
Zastałam go, bajerującego w drzwiach Amy.
Klasa.
Odchrząknęłam, lecz Duke zdawał się tym nie przejmować.
- Duke, najwspanialsza dziewczyna na świecie przyszła.- powiedziałam przesłodzonym głosem.
Zaczął się rozglądać.
- Gdzie? Nie widzę.
Amy ryknęła śmiechem jak głupia.
- No bardzo śmieszne.- skwitowałam, po czym podeszłam do niego.
- Co tam, Brown. 5 pedałków już ci się znudziło?
- I widzisz? Dlatego właśnie go kocham.- zwróciłam się do Amy.
- Kotku, bo się zaraz zarumienię.- powiedział, udając damski głos.
- Dobra, to ja was już zostawiam.- stwierdziła Amy, dziwnie poruszając brwiami.
Już mieliśmy wychodzić, ale w ostatniej chwili zauważyłam Horana, zmierzającego do kuchni. Postanowiłam dać temu skurwysynowi nauczkę i w jednej chwili szarpnęłam Duke'a za koszulkę i namiętnie pocałowałam. Chłopak jak zwykle odwzajemnił mój pocałunek. Jeśli chcecie wiedzieć to tak, czasami się całujemy i nawet od czasu do czasu uprawiamy seks, ale nie dlatego, że coś do siebie czujemy. Można powiedzieć, że jest on moim tz. "przyjacielem do łóżka". Więc, nie jest to dla nas dziwne, jeśli czasami wylądujemy w łóżku.
A wracając: podczas pocałunku (gdzie było oczywiście trochę macania), lekko uchyliłam oczy, aby zobaczyć reakcję Nialla. Stał tam i patrzył na nas zabójczym wzrokiem, ale po chwili poszedł do innego pomieszczenia. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, po czym oderwałam się od Duke'a.
- Nie minęło nawet 5 minut, a my już doszliśmy do 2 bazy. Nieźle.- oblizał usta, po czym wybuchnął śmiechem.
- Nie schlebiaj sobie tak.- mruknęłam.
Chłopak złapał mnie za tyłek, przez co ja ścisnęłam jego krocze. Oboje zaśmialiśmy się, po czym opuściliśmy dom.
Niall
Co to było do cholery? Poszedłem napić się wody i zobaczyłem Candy obściskującą się z jakimś kolesiem. Oczywiście mnie to nie obchodzi i nie zrobiło to na mnie wrażenia, bo ona jest po prostu zwykłą dziwką, ale mogli się kurwa przenieść gdzie indziej. Ale wiem, że ona rzuciła się na niego tylko po to, abym był zazdrosny. Naiwna, wydaje jej się, że poczuję się zazdrosny? Przecież ja do niej nic nie czuję. Niemniej jednak, postanowiłem dowiedzieć się chociaż, kim jest ten koleś. Myślę, że Amy powinna coś wiedzieć. Zapukałem do jej pokoju i gdy usłyszałem ciche "proszę", lekko uchyliłem drzwi i wślizgnąłem się do środka.
- Coś się stało?- zapytała z uśmiechem.
- Kim jest ten koleś na dole?
- Który?
- Ten, który stał z Candy.- zaczynałem się niecierpliwić.
Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem, jednak po chwili jej twarz rozjaśnił wielki uśmiech.
- A co?- zapytała.
- Co co? Tak po prostu się zapytałem.
- A co cię to tak obchodzi?
Nie odpowiedziałem. Nagle czubki moich butów stały się bardzo ciekawe.
- Czyżby Niall był zazdrosny?
- Co?- żachnąłem się.- W życiu. Tylko aż mnie zemdliło, jak ona wpychała mu ten język do gardła.
- To Duke, jej najlepszy przyjaciel.
- Od kiedy w ten sposób całuje się z przyjaciółmi?
- A o to już jej się zapytaj.- zaśmiała się, po czym wypchnęła mnie na korytarz i zamknęła drzwi.
Zajebiście.
Candy
- To gdzie szanowna pani chciałaby iść?- zapytał Duke, gdy spacerowaliśmy przez park, konsumując lody.
- Do domu.
- Tak szybko?- zdziwił się.
- A czy ja powiedziałam, do którego domu? Chcę iść do ciebie.
Popatrzył na mnie z uśmiechem, po czym zaprowadził mnie do swojego samochodu.
- Te twoje fantazje erotyczne ze mną w roli głównej powoli zaczynają mnie przerażać.
Prychnęłam.
- Chciałbyś.
Droga do jego mieszkania zajęła nam 10 minut. W tym czasie oczywiście słuchaliśmy na cały regulator Iron Madein i darliśmy się w niebo głosy.
- Zapraszam.- otworzył przede mną drzwi.
- Masz alkohol?- zapytałam tuż po tym, jak weszliśmy do środka.
- Ty chyba sobie kpisz, kochanie.- powiedział, po czym udał się do kuchni. Ja w tym czasie usadowiłam się na kanapie w salonie. Po chwili wrócił z dwoma butelkami wina.
- Jaka kultura.- prychnęłam.- A co, na kieliszki nie było stać?
- Kochanie, jesteś ostatnią osobą, która mogłaby zadać mi takie pytanie.
Wzięłam od niego jedną butelkę, po czym jednym łykiem opróżniłam pół jej zawartości.
- Nieźle.- stwierdził, po czym sam wyczyścił połowę swojej butelki.
Po chwili obie butelki były już całkowicie opróżnione, a my lekko wstawieni.
- Masz gumki?- wybełkotałam.
- A co, masz ochotę?
- Nic takiego nie powiedziałam, ale skoro chcesz.
Zaśmiał się, po czym przywarł swoje usta do moich. Jego ręce błądziły po całym ciele, od czasu do czasu lekko mnie podszczypując. Po chwili zabrał się za moją szyję, pozostawiając na niej krwiste ślady. Pociągnęłam go za włosy i po chwili to ja dobrałam się do jego szyi, pozostawiając mu na szyi bardzo widoczną malinkę. Chłopak szybko pozbył się mojej bluzki i stanika, przez co zdobył całkowity dostęp do moich piersi. Wstrzymałam oddech, gdy zaczął się nimi bawić, a gdy delikatnie ugryzł mój sutek, jęknęłam z rozkoszy. Zaczął ssać moje piersi, przez co wydawałam z siebie jeszcze głośniejsze dźwięki. Ja również nie pozostałam mu dłużna, pozbywając się jego T-shirtu. Widząc przed sobą umięśnioną klatę przyjaciela, zaczęłam błądzić po niej opuszkami palców i kreślić mokre ślady językiem. Po chwili obydwoje zdarliśmy z siebie dolne części garderoby. Duke zaczął jeździć palcem wokół mojej łechtaczki, co wprawiło mnie w stan euforii. Nagle wszedł we mnie stanowczo i brutalnie. Poruszał się coraz szybciej, a ja dyszałam coraz ciężej, co chwila jęcząc. Krzyknęłam, gdy oboje doszliśmy. Upadliśmy na kanapę i po prostu odpłynęliśmy w krainę Morfeusza.


Nareszcie! Napisałam ten rozdział. Muszę przyznać, że wyszedł mi całkiem nieźle, ale tego dowiem się tylko od Was.  Postanowiłam teraz częściej dodawać rozdziały, ale Wy też musicie mi w tym pomóc, dopingując mnie komentarzami.





sobota, 13 września 2014

Rozdział 13 "Dywany przyszłam pooglądać"

Amy
- Cholera.- odpowiedziałam.
Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, ale po chwili wykrzywiła usta w wielkim uśmiechu.
- Czyli mam rozumieć, że nazywasz się Cholera?- zapytała ledwo powstrzymując śmiech.
- Co? A... Nie, ja po prostu...
- Po prostu spojrzałaś na mnie i ci się nagle wymsknęło, rozumiem.- tym razem ton jej głosu wydawał się smutny.
- Nie o to chodziło.- próbowałam się wytłumaczyć.- Dużo wypiłam i po prostu czasami tracę nad sobą kontrolę.
- Załóżmy, że mówisz prawdę.- na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.- Więc może teraz powiesz mi jak się nazywasz?
- Am...elia.- skłamałam.
- Ładne imię.
- Dziękuję.- odparłam cicho.
- Wiem, że to może ci się wydawać dziwne, ale jestem pewna, że skądś cię kojarzę. Nie spotkałyśmy się wcześniej?
- Nie.- zaprzeczyłam, a raczej skłamałam.
Zapadła pomiędzy nami nieprzyjemna cisza. No, ale czy może być coś bardziej krępującego i niekomfortowego niż spotkanie dziewczyny, która gdyby cię poznała, poćwiartowałaby cię na kawałki?
- Więc... Ty też miałaś ochotę zabalować z One Direction?
Spojrzałam w stronę ogromnej willi i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tak właściwie to mój dom.
- O... Ładny.
Posłałam w jej stronę wymuszony uśmiech.
- W takim razie miłej zabawy.- powiedziałam i odwróciłam się, aby jak najszybciej stąd odejść, ale Olivia umiejętnie mi w tym przeszkodziła, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Czekaj... Wiem, że to zabrzmi trochę desperacko, ale jestem tu sama, niedawno wróciłam do Londynu i nie znam tu nikogo.- zaczęła niepewnie, a mnie od razu przeszły ciarki.- A skoro to twoja impreza, to pewnie znasz tu każdego. Czy mogłabyś przedstawić mnie kilku swoim znajomym?
Otworzyłam usta, aby powiedzieć jej, żeby sama szukała sobie towarzystwa i mnie dała spokój, że to tak na prawdę nie jest moja impreza i znam na niej ledwie 10 osób, ale nie zrobiłam tego. Gdy spojrzałam w jej oczy, zobaczyłam krzywdę jaką jej wyrządziłam, która prześladowała mnie każdej nocy. Należało jej się chociaż tyle z mojej strony.
- Jasne.- powiedziałam to najbardziej przekonującym tonem, na jaki było mnie stać.
Uśmiechnęła się i ruszyła za mną.
- Wiesz, nie wyglądasz na osobę, która nie ma znajomych, na taką szarą myszkę.- odezwałam się, kiedy przekroczyłyśmy próg drzwi wejściowych.
- Bo taka nie jestem. Szkoda, że nie byłaś przy tym, jak naskoczyłam na taką idiotkę, która wytrąciła mi zakupy z rąk.- zaśmiała się, a ja momentalnie zbladłam.
'Spokojnie, Amy, przecież ona cię nie poznała. Nie wie, kim na prawdę jesteś, nie masz czym się przejmować.'
- Byłaś kiedykolwiek na koncercie One Direction, albo poznałaś ich osobiście?- zapytałam po chwili, odzyskując trzeźwość umysłu.
- Nie, nigdy nie miałam okazji.
- W takim razie teraz to się zmieni.- odparłam, widząc siedzących na kanapie Zayna, Harrego, Louisa i Liama.
Kogoś mi tu brakowało... No tak, Niall. A gdzie Candy? On pewnie pieprzy wszystko, co się rusza, a ona siedzi zalana w trupa i narzeka na mój ogródek.
- Siema.- przywitałam się z chłopakami, ciągnąc za sobą Olivię.
- Hej.- uśmiechnął się Liam.
Zayn pewnie nawet nie skojarzył faktów, bo zaczął pierdzielić o jakiś jednorożcach, co zignorowałam, Louis skinął głową z uśmiechem, a Harry kompletnie mnie olał. Auć. Zabolało. No, ale czemu się dziwić po tym, jak go potraktowałam.
- Poznajcie Olivię.
Wszyscy czterej momentalnie zwrócili głowy w stronę brunetki, która posłała im zniewalający uśmiech. Nie no, serio?
- A jak ma na imię ta ładna pani?- wybełkotał mulat, chwiejnym krokiem podchodząc do Olivii i obejmując ją ramieniem.
- No przecież nam przed chwilą ją przedstawiała, idioto.- skomentował Liam.
- W takim razie byłem tak skupiony na jej błękitnych oczach, że tego nie usłyszałem.
- Brązowe. Mam brązowe oczy.- ucięła dziewczyna, uwalniając się z zasięgu jego rąk.
Mądre posunięcie.
- Więc Olivio.- odezwał się po raz pierwszy Harry.- Skąd znasz tą jędzę?
Zrobiło mi się ciemno przed oczami i gdyby nie Olivia, to runęłabym jak długa na ziemię. Czy ja dobrze usłyszałam?
Po jego słowach w naszym kręgu momentalnie powstała głucha cisza. Wszyscy czekali na odpowiedź. Ale nie Olivii, moją.
Desperacko szukałam w głowie jakiejś inteligentnej i spokojnej odpowiedzi, która mogłaby zamknąć mu usta i jednocześnie sprawić, że pożałowałby wypróbowania na mnie takiego określenia, ale jedyne co tam znajdowałam była złość. Ogromna, rosnąca z każdą sekundą, gotowa w każdej chwili eksplodować. Bum!
- Co ty sobie wyobrażasz?! Wydaje ci się, że jeśli "uratujesz" mnie przed nachlanym Zaynem, który próbował się do mnie dobrać, to rzucę ci się na szyję?! A może ja wcale nie chciałam cię pocałować! I dlatego według ciebie jestem jędzą?! Może jeszcze oczekiwałeś, że wskoczę ci do łóżka i będę na kolanach dziękować za twą wspaniałomyślność?! Pieprz się, Styles. Jesteś zwykłym sukinsynem!
Dopiero po wyładowaniu całej złości, zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam. Przegięłam. Wszyscy stali w osłupieniu, nawet Zayn zdawał się otrzeźwieć. Po chwili Harry poderwał się do góry i szybkim krokiem opuścił salon.
- Tak więc, Olivia- poznaj Harego Stylesa.- wymamrotałam.
- Wow, ale go załatwiłaś.- powiedziała z nutką podziwu w głosie.
- Amy, co się między wami wydarzyło?- zapytał Louis.
- Nic nadzwyczajnego, zwykła wymiana zdań. A tak w ogóle to gdzie Candy i Niall?
- Ktoś mnie wołał?- usłyszałam dobiegający zza pleców głos brunetki.
Wszyscy spojrzeliśmy w jej stronę, a widząc ją na twarzy Olivii zagościł bezczelny uśmiech.
Candy zatrzymała się w niewielkiej odległości od dziewczyny i wpatrywała się w nią nienawistnym wzrokiem.
- A co ona tu robi?- wysyczała.
- Dywany przyszłam pooglądać.- odparła chamsko.
- Nikt tu nie pytał suk o zdanie.
- O, teraz to już przegięłaś.- powiedziała ze złością Olivia, rzucając się na Candy.
Na szczęście Liam w porę zainterweniował, odciągając dziewczynę.
'Zapowiada się ciekawy wieczór...'
- To wy się znacie?- zapytałam.
- Pamiętasz, kiedy mówiłam ci o pewnej idiotce, która wytrąciła mi z rąk zakupy?- odpowiedziała Olivia, nie spuszczając wzroku z Candy.
- Że co proszę? Czy ty właśnie nazwałaś mnie idiotką?
'No to pięknie...'
- Nie, tak właściwie sama to powiedziałaś.- rzuciła.
- Taka cwana jesteś? Zobaczymy, co powiesz jak już wygnę ci tą obleśną mordę w drugą stronę!
Wśród nas momentalnie zapadła grobowa cisza. Puls Olivii wyraźnie przyspieszył, co tylko dało satysfakcje Candy. Musiałam wszystko jakoś załagodzić. Tylko jak? Istnieje szansa, że jak stanę pomiędzy Candy a Olivią, skończę z podbitym okiem, w najgorszym wypadku z ziejącą dziurą w gardle, czego oczywiście pragnęłam uniknąć. Postanowiłam użyczyć się dyplomatycznego rozwiązania sprawy.
- Błagam was, uspokójcie się. Nie mam najmniejszego zamiaru tłumaczyć się rodzicom dlaczego nasz śnieżnobiały dywan, który zresztą był robiony ręcznie nasiąkł krwią!
- Nawet dywan macie za 1000 funtów?- zakpił Zayn.
- Zamknij się! Candy, proszę cię nie rób scen. Obiecałam Olivii, że przedstawię ją kilku osobom.
- A co, ona nie da rady sama wybełkotać zwykłego "cześć"?
- Dla twojej wiadomości, dopiero co przyjechałam do tego miasta, więc nie znam nikogo. Jakbym przyjechała tu o miesiąc wcześniej, to ja bym urządzała takie imprezy.
-Uuu... Zajechało tandetą. Ale na nasze szczęście miesiąc temu cię jeszcze nie było.
- Candy, uspokój się.- poleciłam.- Olivia jest bardzo miłą osobą i z pewnością się polubicie.
- Tak, może od razu każ nam zostać najlepszymi przyjaciółkami.- zakpiła, odpalając papierosa, który nie wiadomo skąd znalazł się w jej dłoni.
- Skąd przyjechałaś, Olivio?- zapytał Louis momentalnie zmieniając temat, przez co byłam mu ogromnie wdzięczna.
- Z Derby. Urodziłam się i dorastałam w Londynie, ale później przeniosłam do Derby. No, a teraz wróciłam z powrotem do Londynu.
- No co ty nie powiesz.- cicho warknęła Candy, czym zarobiła sobie ode mnie kuksańca w bok.
- Candy, wiesz może gdzie jest Niall?- wtrącił Liam.
Z jej twarzy momentalnie zniknął uśmiech i gdybym jej nie znała, to przysięgłabym, że się rumieni i jest zdezorientowana.
- Ja ten no... A tak w ogóle dlaczego pytasz się o niego akurat MNIE?
- Bo z tobą ostatni raz go widziałem.
- A co on kurwa zaginął, że takie pytania mi zadajesz? Skąd mam wiedzieć, gdzie ten idiota jest?! W ogóle odpieprzcie się ode mnie!- krzyknęła, po czym odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę drzwi wyjściowych.
Co ją ugryzło?
Olivia posłała mi porozumiewawcze spojrzenie i udała się w kierunku Liama.
- Mam u ciebie dług wdzięczności- szepnęła, gdy już wygodnie usadowiła się u boku chłopaka.
Posłałam jej niewyraźny uśmiech, jednocześnie w środku czując się, jakbym miała zamiar zemdleć.
'Tylko, czy ta wdzięczność nie zamieni się w nienawiść, gdy odkryje co jej zrobiłam?'


Nawet nie mam zamiaru po raz setny przepraszać za brak rozdziału, bo to się już robi nudne. To chyba mój życiowy rekord! Nieobecność od maja. Tak wiem, pewnie mnie teraz nienawidzicie i już zapomnieliście o tym blogu. Na dodatek rozdział jest taki krótki i beznadziejny, że ugh...
Będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujecie, ale rozumiem, jeśli tego nie zrobicie. Sama to bym pewnie nawet nie wytrwała do końca czytania.






czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 12 "Uderzyłabym cię w twarz, ale musiałabym wtedy amputować sobie rękę"

Harry
Auć... Mój tyłek! Cholera jasna! Musiałem spaść z tego pieprzonego dachu?!
-Wszystko w porządku?- zapytał Zayn.
-Tak, wprost genialnie! Co z tego, że boli mnie dupa, bo prawdopodobnie mam złamaną kość ogonową, czuję się świetnie!
-Mam rozumieć, że złamałeś sobie dupę?- wtrąciła z rozbawieniem Candy.
Zignorowałem jej kretyńską wypowiedź, a znając Nialla zdążył już zapchać sobie głowę obelgami na temat jaka to ona jest głupia itp...
-Ale jak ty to sobie zrobiłeś?- odezwał się Liam.
-A no wiesz, w sumie to nie było tak trudno, wystarczyło tylko spaść z dachu i problem rozwiązany...
-Styles, do jasnej cholery!- krzyknęła Amy.
Wszystkie spojrzenia momentalnie skierowały się w jej stronę.
-Czy mógłbyś łaskawie wyjaśnić co ty na tym dachu robiłeś?!
-Gówno, jeszcze tam chyba jest, chcesz zobaczyć?
Liam palnął sobie z otwartej ręki w czoło, a reszta odruchowo spojrzała w kierunku dachu.
-Twój cynizm jest w tej chwili zbędny...- wyjaśniła przez zaciśnięte zęby.
-Przepraszam, po prostu... Przepraszam.- westchnąłem, po czym próbowałem się podnieść z ziemi.
Niestety bezskutecznie, bo doznałem tak okropnego bólu, że musiałem zostać na miejscu.
-Auć...- stęknąłem.
-Harry, ty masz mózg, człowieku?!- wydarła się Amy.
-Tuż po moim urodzeniu matka sprzedała go na allegro, więc niestety nie.
-Nie masz prawa podnieść się nawet o milimetr. Zayn, dzwoń po karetkę.
-Nic mi nie jest, na prawdę...
-Zamknij się łaskawie!- krzyknęła dziewczyna.
-Widzisz, Styles, nie masz nic do powiedzenia.- zaśmiała się Candy.
-A ty za to masz dużo, aż nadto.- prychnął Niall.
-Czego ty chcesz?! Zawsze na mnie naskakujesz! Cokolwiek powiem już muszę słyszeć jakieś twoje głupie docinki!
-Nie zapo...
-Zamknij się chociaż raz! Nie wiem co ja ci takiego zrobiłam, że ciągle się czepiasz, ale mam już tego po dziurki w nosie! Może najlepiej by było jakbym w ogóle nie istniała, było by ci o wiele łatwiej w życiu.
-Ale...
-Nie przerywaj mi! Wiesz co? Zrobię ci przysługę i nie będę ci wchodzić w drogę, po prostu będę cię omijać szerokim łukiem. Wtedy oboje poczujemy się lepiej! Żegnam!- odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku domu.
Wow... Popatrzyłem na chłopaków. Ich miny wyrażały to samo, co moja- ogromne zdziwienie, a Niall wyglądał, jakby się miał za chwilę zesrać.
-Candy, poczekaj!- krzyknęła za nią Amy.- Widzisz, co narobiłeś?!- zwróciła się do Nialla.
-Ale ja tylko...
-Ale ty tylko? No kurwa co?! Typowy facet...- westchnęła, po czym poszła w ślady Candy.
-Ok, to było dziwne...- skomentował Liam.
Popatrzyliśmy na niego jak na kompletnego idiotę.
-Nie no co ty powiesz?- zapytał sarkastycznie Niall.
-Dobra, koniec! Bo się zaraz wszyscy poobrażamy. Karetka będzie za kilka minut.
-Zayn, mówiłem, że nie potrzebuję pomocy, nic mi nie jest.- powiedziałem.
-Być może, ale nie chcę się teraz narażać Amy.
Wspólnie pokiwaliśmy głowami. Co jak co, ale humorzasta dziewczyna przyda nam się teraz najmniej, a jak do tego dojdzie nam jeszcze mieszanka krzyków Amy i pięści Candy, to zrobi się na prawdę nieciekawie.
Usłyszeliśmy syrenę. Świetnie, karetka przyjechała... Ogromny samochód zaparkował przed posiadłością, a z niego wyskoczyło dwóch ratowników.
-Dlaczego on siedzi na ziemi?- zapytał jeden z nich.
-Bo nie stoi.- wzruszył ramionami Lou.
-Długa historia.- wyjaśnił Zayn.
-A możesz się przynajmniej podnieść?- odezwał się drugi.
-Oczywiście, przecież siedzę tu ze złamanym tyłkiem dla zabawy.- mruknąłem ironicznie.
-Przepraszam za niego, mieliśmy mały spór z dziewczynami.- bronił mnie Liam.
-Przecież ja nic nie mówię.- rzucił mężczyzna, podnosząc mnie.
Dobra, czuję się co najmniej dziwnie... Dwóch facetów niesie mnie na rękach, z czego jeden z nich "przez przypadek" dotknął mnie w krocze. Niemalże słyszę śmiech Lou i docinki Liama w stylu: "Widzisz Harry, nie możesz się odgonić od facetów." Porażka...
Po dwudziestominutowej jeździe na jakimś składanym łóżku, dotarliśmy do szpitala.
-Proszę powiedzieć, co dokładnie zaszło.- nakazał doktor podczas badania.
Mówiłem już, że czuję się dziwnie? W takim razie cofam to. Teraz jest sto razy gorzej! Nie dość, że wcześniej jeden z ratowników, oczywiście całkowicie przypadkowo gwałcił prywatność mojego kolegi, to teraz muszę leżeć z wypiętą gołą dupą przed lekarzem.
-No spadłem z dachu, nic więcej.- powiedziałem lekko podirytowany.
-Ok, ale po co ty tam wchodziłeś?
-A to już chyba nie sprawa lekarzy.
Westchnął. No cóż, ze mną nie ma łatwo.
-Myślę, że to nic poważnego, następnym razem uważaj na to, gdzie wchodzisz- spojrzał na mnie z politowaniem.-I nie przemęczaj się za bardzo. Przepiszę ci maść, której będziesz musiał używać przynajmniej raz dziennie przez tydzień.
-Czyli mam rozumieć, że muszę smarować sobie tyłek?
-Jak chcesz, ktoś może ci pomóc, ja w to nie wnikam.
Przekląłem go w myślach i szybko opuściłem gabinet. Przed nim czekali już chłopcy. Widząc mnie, Zayn natychmiast wstał.
-I co?- zapytał.
-Nic. Powiedział, że wszystko w porządku i przepisał mi jakąś chujową maść.
Louis oczywiście parsknął śmiechem.
-Możemy już wracać?- zapytał znudzony Niall.
-Dobra, jestem wykończony.- przytaknąłem.
Wyszliśmy ze szpitala i udaliśmy się w kierunku samochodu.
-Dziwnie się czuję...- powiedział Zayn, gdy wsiadaliśmy do auta.
-Ciocia z Ameryki przyjechała?- zapytał Lou.
-Co? Nie, Louis, zboczeńcu. Chodzi mi o dziewczyny.
-Im ciocia z Ameryki przyjechała?
-Możesz się na chwilę przymknąć?- upomniał go Liam.- O co chodzi, Zayn?
-No, bo dziewczyny się na nas poobrażały i jakoś głupio się czuję.
-No i?- wtrącił Niall.- To nie na ciebie się obraziły, więc nie musisz się martwić.
-Wiecie co wam powiem?- włączył się Lou.- Jak im damy marchewki, to nam wybaczą.
Zmartwiony zwróciłem się w jego kierunku.
-Louis, skarbie kiedy zdążyłeś opróżnić całą butelkę whisky?
-Ej!- krzyknął Zayn.- To jest dobry pomysł!
-Upijemy je, zwiążemy i pozostawimy na pastwę losu niewyżytym murzynom?- zapytał z nadzieją Niall.
-Ustalmy, że to będzie nasz plan B... Myślałem, aby urządzić imprezę u Amy.
-To ja chyba jestem za pomysłem Nialla.- odparł Liam.
-Ale to by dobrze wyszło.- przytaknąłem.- Dziewczyny by się ucieszyły.
-Tylko, że niby kogo mielibyśmy zaprosić?- zapytał Lou.- Przecież nie znamy żadnych ich znajomych.
-To zaprosimy naszych, a kto będzie chciał to niech wbija. Mogę się założyć, że tłumy będą się nawzajem zabijać, żeby tylko przyjść na imprezę One Direcion.
-Nie pomyślałeś o najważniejszej rzeczy. Rodzice Amy są w domu, więc nie możemy tam nic kombinować.
-Spokojnie, za pół godziny nie będzie ich w mieście, wyjeżdżają na tydzień.
-Dobra, to ja zajmę się zaproszeniami, Liam alkoholem, Niall jedzeniem, Zayn muzyką, a Lou zastanowi się, jak wypędzić dziewczyny z domu.-zadecydowałem.
-Dlaczego ja mam najgorsze i najmniej znaczące zadanie?- oburzył się Louis.
-Bo jesteś najgłupszy z nas.- odpowiedział Liam.
-Ale jak ja mam niby je wygonić z domu, przecież to nie wykonalne!
-Widzisz, skoro nawet nie potrafisz tego zrobić, to nie powinieneś się dziwić, że my wykonujemy resztę.
-Dobra, zrobię to.- burknął.
Candy
Dzisiaj wszystko mnie wkurwia! Najpierw ten idiota Niall się mnie uczepił i ciągle komentuje to, co mówię. Mam go już serdecznie dosyć! Jeszcze do tego Harry... O mój Boże! Po cholerę on wchodził na ten dach?!
-Candy, wszystko w porządku?- usłyszałam za plecami głos Amy.
Trochę dziwnie się do tego przyznać, ale cieszę się, że za mną poszła. Chyba powoli zaczynam ją lubić, ale oczywiście w życiu się do tego nie przyznam.
-Tak, jasne.- skłamałam.
-Tak jakby ci nie wierzę.- uśmiechnęła się, po czym usiadła obok mnie.
-Niby dlaczego miałabym się przejmować tym, że ten idiota się mnie czepia? Nie obchodzi mnie to! Nie obchodzi mnie on i nic co jest z nim związane! Mam go serdecznie dosyć! Ależ on ma tupet! Wiesz co? Będę go po prostu unikać i udawać, że go nie znam.
-Spuść trochę z tonu, rozumiem, że jesteś na niego zła...
-Że co proszę?- zapytałam z niedowierzaniem.- Ja nie jestem na niego zła, ja jestem wściekła!
-Dobra, jedno licho...- machnęła ręką.
Usłyszałyśmy trzask drzwiami. 'Oho... Nasi panowie od siedmiu boleści wrócili...'
-Tęskniłyście?- Liam rozwalił się na kanapie.
-Oczywiście, tak bardzo, że aż zachcę puścić pawia ze szczęścia.- odpowiedziałam z sarkazmem.
-Mamy dla was propozycję nie do odrzucenia...- zaczął z gigantycznym uśmiechem Louis.
-Co wy znowu kombinujecie?- zapytała Amy.
-My? Nic. Po prostu jesteśmy w posiadaniu 2 biletów do nowo otwartego spa i nie mamy pojęcia, co z nimi zrobić.
-Aha, czyli zamierzacie je wcisnąć nam?- prychnęłam.
-Myśleliśmy, że wam się to spodoba.
-To źle myśleliście. Wydawało się wam, że zdołacie nas przekupić?
-Candy, pójdziemy.- odezwała się Amy.
-Co?
-Wolisz siedzieć tu w ich towarzystwie, czy zrelaksować się w spa? Chyba obie znamy już odpowiedź.-powiedziała, po czym pociągnęła mnie za rękę.
Po wyjściu z domu i upewnieniu się, że chłopcy są wystarczająco daleko, aby nic nie słyszeć, powiedziałam:
-Ale ja nigdy nie byłam w spa.
Blondynka uśmiechnęła się.
-W takim razie będzie to twój pierwszy raz.- zabawnie poruszyła brwiami.
Westchnęłam z uśmiechem, po czym ruszyłam za dziewczyną.
Pobyt w spa przeciągnął się na jakieś 3 godziny. W tym czasie zarobiłam sobie 5 różnych maseczek, czego nie rozumiałam, bo wystarczyła by jedna, długi, odprężający masaż i wizytę w saunie, w której spociłam się jak świnia. Ale to chyba dobrze, nie?
-Wracajmy już, jestem wykończona.- sapnęłam.
Amy zatrzymała się i spojrzała na mnie jak na kompletną idiotkę. W sumie, nie dziwię jej się, przecież byłyśmy w spa, powinnam się czuć odprężona i zrelaksowana.
-Może lepiej będzie, jeśli tego nie skomentuję.- posłała mi wymuszony uśmiech.
-Przepraszam, po prostu to nie moje klimaty. Ciągle myślę, że te wymalowane pindzie zamienią mnie w plastikową barbie.
-Tak się dzieje u kosmetyczki.- zaśmiała się.- Nie przejmuj się, nie mam ci tego za złe, w końcu to był prezent od chłopaków.
-No i właśnie to mnie najbardziej martwi.
Dziewczyna wybuchła perlistym śmiechem. Po raz ostatni skasowałyśmy nasze bilety i ruszyłyśmy do wyjścia.
-Myślisz, że gdy wrócimy, twój dom to będzie już po prostu ruina?
-Jeżeli tak, to stało się to jeszcze zanim zdążyłyśmy dojść do spa.
Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Resztę drogi do domu przebyłyśmy w milczeniu. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, dosłownie odebrało nam mowę. W domu Amy odbywała się właśnie wielka impreza. Nie wiem jak innym, ale mi się to podoba...
-O! Wreszcie dotarły nasze spóźnialskie!- krzyknął już nawalony w troki Louis, po czym objął nas ramionami i zaprowadził do salonu.
-Gdzie wyście się podziewały tyle czasu?- Zayn wcale nie był gorszy jeśli chodzi o alkohol, bo kiwał się na wszystkie strony i trochę czasu minęło, zanim zdążył do nas dojść.- Martwiliśmy się.
-Ta, akurat.- prychnęłam.
-Możecie mi łaskawie wytłumaczyć co się tu dzieje i dlaczego w moim domu odbywa się jakaś impreza, na której ponad połowa jest już nachlana, a reszta uprawia grupowy seks na moim łóżku?!- wydarła się Amy.
-Ej tylko nie mów, że ci się nie podoba.- powiedział z wyrzutem Liam. O dziwo, nie był jeszcze tak wstawiony jak reszta, a Harry i Niall chyba nawet jeszcze w ogóle nie pili.
-A niby co ma mi się tu podobać? Że urządziliście jakąś wielką, dziką imprezę, na której cały czas pojawiają się jacyś obcy ludzie?! Na dodatek, gdy rodzice dowiedzą się, że tu się coś takiego działo, będę miała szlaban na wieczność! I niby kto tu później posprząta?!
-Luzik, twoich starych nie ma w domu przez tydzień. Do tego czasu zdąży się posprzątać- machnął ręką pasiasty.
-Ty weź mnie nawet nie wkurzaj...- zagroziła.
-Oj wyluzuj, Amy.- Zayn objął ją ramieniem. -Zabaw się, chyba że nie potrafisz.
-Że co proszę?- zapytała z niedowierzaniem.- Uważasz, że nie umiem się zabawić? W takim razie się przekonajmy.- pociągnęła go w stronę barku z alkoholem.
-No to problem z głowy.- stwierdził z uśmiechem Liam.
-Ja bym nie była tego taka pewna.- odezwałam się.- Nie zapominajcie o mnie.
-Oczywiście, przecież o tobie nie da się zapomnieć!- krzyknął z sarkazmem Niall.- Zresztą i tak zaraz polecisz się nawalić i wyruchasz każdego napotkanego faceta, więc w czym problem?
-Uderzyłabym cię w twarz, ale musiałabym wtedy amputować sobie rękę.- powiedziałam przesłodzonym głosem.- Może tym razem to ja pobawię się w przyzwoitkę, wygonię każdego i tym samym zakończę wielką bibę z One Direction.
-Nie zrobisz tego.- podszedł bliżej.
-Założymy się?- zaproponowałam z szatańskim uśmiechem.
-Dobra. Jeśli ja wygram, to będziesz musiała pójść ze mną do łóżka jeszcze na tej imprezie.
-Ok, ale jeśli ja wygram, to będziesz musiał przez cały następny dzień robić to, co zechcę.
-Zgoda.- powiedział, po czym oboje rozeszliśmy się na inne strony.
Nie ma bata, żeby to on wygrał. Jeśli czegoś chcę, to zawsze to dostaję.
-Koniec imprezy!- wrzasnęłam na całe gardło, ale chyba jednak nikt się tym nie bardzo przejął. Popatrzyłam na Nialla, który gapił się na mnie z triumfalnym uśmiechem. 'Ten zakład jeszcze się nie skończył.'
Wlazłam na drewniany stół, zrzucając jednocześnie kilka kubków i talerzyków. Mówi się trudno...
-Ej!- po raz kolejny się wydarłam.
Momentalnie wszystkie twarze zostały zwrócone w moją stronę. 'To było banalne...'
-Chłopaki!- krzyknął nieznajomy facet.- Przynieście alkohol, jakaś laska będzie tańczyła na stole.
-Słucham?- zapytałam.- Nie mam zamiaru tańczyć, a w szczególności dla kogoś takiego jak ty.
Zeszłam ze stołu i pierwsze, co zrobiłam, to skierowałam się do barku z alkoholem. Teraz mam w dupie, czy wygram zakład, czy nie, muszę się koniecznie napis whisky. Na szczęście idioci przygotowali kilkanaście butelek Jacka Daniels'a. Wzięłam do ręki pierwszą i od razu wypiłam prawie cała jej zawartość.
-Nie wiedziałem, że dziewczyna umie tak pić.- jakiś koleś dosiadł się do mnie.
-W takim razie mało wiesz o dziewczynach.- pochyliłam się w jego stronę, po czym zleciałam ze stołka.
-Nic ci nie jest?- wystraszył się.
Na jego pytanie odpowiedziałam głośnym śmiechem. O tak, teraz już wiemy, że alkohol przejął nade mną kontrolę. Po chwili zostałam podniesiona do góry.
-Ja latam!- darłam się.
-Ja się nią zajmę.- usłyszałam męski głos, należący chyba do Nialla, ale nie jestem pewna.
-Teraz jest czas, abym dostał swoją nagrodę.- wyszeptał mi do ucha.
Tak, to na pewno on. W jednej chwili przypomniałam sobie o naszym zakładzie i zrobiło mi się słabo. Jak ja mogłam przegrać? Nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się w pokoju. Chłopak rzucił mnie na łóżku, po czym położył się na mnie i zaczął całować moja szyję.
-Niall.
-Hm?- zapytał, nie przerywając pocałunków.
-Złaź ze mnie.- powiedziałam, po czym zepchnęłam go z łóżka i sama z niego wstałam.
-Co ty do cholery wyprawiasz?!- krzyknął.
-Wychodzę.- odpowiedziałam beznamiętnie, otwierając drzwi.
-O nie, nie wychodzisz. Zapomniałaś, że mieliśmy umowę?
-Umowa była taka, że pójdę z tobą do łóżka, a przecież to właśnie zrobiłam. ale czekaj... Ty chyba liczyłeś na seks, co nie? No cóż, następnym razem wyrażaj się jaśniej.- posłałam mu buziaczka i z uśmiechem opuściłam pomieszczenie.
Amy
Świat wiruje... O ja pier... Ile ja już wypiłam? 5, czy 50? Kubków, czy butelek? Nieważne, piję dalej.
-Widzę, że jednak umiesz się zabawić.- usłyszałam głos Zayna.
-Jak śmiałeś w to wątpić?- bełkotałam.
-Nie wiem.- zaśmiał się po czym złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i zaczął całować po szyi.
-Przestań, to łaskocze.- śmiałam się.
Słysząc to, chłopak przeniósł swoje ręce na mój tyłek i łapczywie wpił się w moje usta.
-Zayn, mówię serio, przestań.- powiedziałam, gdy udało mi się go odepchnąć.
-Nie mów, że ci się nie podoba.
-Nie podoba.- próbowałam się od niego uwolnić, lecz bezskutecznie.
-Panu już dziękujemy.- powiedział Harry, odrywając ode mnie Zayna. Ten obrażony poszedł na górę z jakąś dziewczyną.
-Wszystko w porządku?- zapytał Lokaty.
-Tak.- odpowiedziałam.- Dziękuję.
-Zawsze do usług.- uśmiechnął się, po czym mnie przytulił.
Po chwili odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Zaczął się powoli przybliżać. 'Chwila, czy on chce mnie pocałować?'
-Harry, muszę iść, kurczaki się palą.- palnęłam, po czym wybiegłam na dwór.
'Serio? Kurczaki się palą? Nie mogłaś już wymyślić czegoś lepszego i przede wszystkim wiarygodniejszego?'
No cóż, taka już jestem, nie umiem kłamać. Stanęłam przy basenie i wpatrywałam się w taflę wody.
-Niezła impreza.- usłyszałam dziewczęcy głos tuż obok mnie.
-Tsa...- odpowiedziałam nawet na nią nie patrząc.
-Coś się stało?- zapytała.
-Nic, po prostu jestem już zmęczona.
-Rozumiem. A tak w ogóle, to jestem Olivia, a ty?
Dopiero teraz podniosłam głowę i spojrzałam na dziewczynę.
-Cholera.- odpowiedziałam.


Cześć wszystkim! Ogromnie Was przepraszam, że nie było mnie widać ani słychać w ostatnim czasie. Przez pierwszy tydzień maja miałam wymianę, więc w ogóle mnie nie było przy kompie. Później już jeden ze znanych wszystkim powodów: nauka, nauka, nauka...
Od razu informuję wszystkich, że w najbliższym czasie rozdział również się nie pojawi, bo w poniedziałek lecę do Londynu, później mam testy semestralne, koleją wymianę i wycieczkę do Zakopanego, więc będę "dostepna" dopiero 14 czerwca, chyba, że wcześniej pomiędzy testami a wymianą uda mi się coś napisać.
W związku z tym, że musieliście długo czekać na ten rozdział, jest on dłuższy niż pozostałe ;).

KOMENTARZE=WIELKA MOTYWACJA

































niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 11 "Haha pani ogrodnik"

Amy
Dobra, dobra poukładajmy sobie to wszystko. Spędziłam dość dziwny dzień z chłopakami podczas ich sesji. Ciągle się wygłupiali, a szczególnie Harry. Ten chłopak powinien zostać klaunem! Cały czas robił jakieś śmieszne pozy przed aparatem i gdy wydawało się już, że spoważniał, to w ostatniej chwili strzelił jakąś głupią minę. Nie mogłam opanować śmiechu! Tylko Zayn wydawał się jakiś smutny i nieobecny. No nic, będę musiała z nim pogadać.
Później, gdy siedzieliśmy już w limuzynie i w końcu jechaliśmy do domu, okazało się, że nie ma Candy i Nialla.
Wydawało się, że już nie może być dziwniej, jednak ta "urocza" para uwielbia nas zaskakiwać.
Gdy tylko postawiłam stopę na moim cudownym podjeździe, za którym tak tęskniłam, moje oczy niefortunnie uchwyciły pewną, niemożliwą scenę. Mianowicie nasza ukochana Candy ze swoim księciem od siedmiu boleści latali po całym trawniku, depcząc kwiatki i lejąc się nawzajem wodą z węża ogrodowego. Ciekawe co do powiedzenia w tej sprawie będzie miał nasz ogrodnik, który jestem pewna, że nie będzie się wściekał za zdeptane kwiatki i zrujnowane 4 godziny z jego życia. Ależ ja mam cudowne życie! Najwspanialszą Candy, która jest przy mnie 24 godziny na dobę, wspaniałe wcale nie pozbawione mózgu One Direction z Niallem w roli głównej i jeszcze policję, która zaszczyca mnie swoją obecnością przynajmniej raz dziennie. Oczywiście nie mogłabym pominąć najwspanialszego na świecie ogrodnika ,który będzie mnie teraz ganiał z łopatą i grabiami w ręce.
-Coś ty taka zamyślona?- zaczepił mnie Lou.
-Hmm? Ja? Nie... Po prostu się zastanawiam, jak wyjaśnić ogrodnikowi, że nie z mojej winy ogródek został zniszczony. W końcu przecież nie byłam doinformowana o tym, że dwójce dzikusów nagle zachce się kąpieli na świeżym powietrzu.
-Te dzikusy to jakaś wrzuta do mnie?- zapytała zaczepnie Candy, wyciskając wodę z ubrań.
-Do ciebie? Nie, skądże...- prychnęłam sarkastycznie.- Tylko ty lepiej zorganizuj już sobie trumnę i spisz testament, bo jak on tu wróci to będziesz musiała mieć na serio mocne argumenty, żeby nie pozbawił cię życia. Na twoim miejscu już szukałabym dobrego prawnika.
-E tam... To on powinien sobie znaleźć najbliższy szpital i bardzo chętnego dawcę krwi w razie jakby co...- uśmiechnęła się złowieszczo.
Palnęłam się z otwartej ręki w czoło. Spokojnie, przecież moje życie jest totalnie normalne, nie wiem czemu narzekam.
-Oj już bez przesady, przecież nic nie zniszczyliśmy.- wtrącił Niall.
-Niall, idioto, cały ogródek jest zmasakrowany.- odpowiedział ze śmiechem Harry.
-Właśnie, przez co lepiej się już szykujcie z Candy na spędzenie całego dnia z łopatą w ręku.
-No ty chyba sobie jaja robisz.- prychnęła Candy.- Jeżeli już, to ten głąb odwali całą robotę, ja nie zamierzam się za to brać.
-A niby na jakiej podstawie ja mam to wszystko robić?- zdenerwował się Niall.
-Bo przypominam ci, że to ty ganiałeś mnie po całym ogrodzie z wężem w ręku.
-Ty wcale nie byłaś lepsza.- odszczekał.- Skoro wyleciało ci to z pamięci, to chętnie ci przypomnę. To ty latałaś po całej posiadłości wrzeszcząc: "Gdzie jest jakiś inny pieprzony szlauf?!".
-To niczemu nie dowodzi.- powiedziała ze stoickim spokojem Candy.
-Tak, to niby czemu jestem teraz cały mokry?
-Bo jesteś idiotą?
-Jeszcze mi może powiedz, że sam się oblałem.
-A kto cię tam wie...
Spiorunował ją wzrokiem, na co ta w odpowiedzi posłała mu niewinny uśmiech.
-Nie obchodzi mnie, kto będzie marnował kilka godzin swojego życia na sadzenie kwiatków i robienie tego, co robi się w ogródku, ale ma być to zrobione, bo inaczej moje i wasze zdrowie ucierpi bardzo.
-Aż tak?- zaniepokoił się Niall.
-Oj nie przesadzaj, to jest wasz pracownik, nie ma prawa cokolwiek ci zrobić.- odpowiedziała lekceważąco Candy.
-Uwierz, on jest do wszystkiego zdolny.- zapewniałam.- Raz, wykopał olbrzymi dół w ziemi tylko po to, abym do niego wpadła, bo dzień wcześniej powiedziałam, że jego praca jest beznadziejna. A potem musiał cały dzień zakopywać tą dziurę, ale co tam, ważne przecież, że do niego wpadłam i skręciłam sobie kostkę.
-To czemu twoi rodzice go nie zwolnili?- zapytał Louis.
-Chcieli to zrobić, ale okazało się, że ma na nich haka. Mianowicie kiedyś przyłapał ich w łazience podczas pewnej pozycji, kiedy powinni być w salonie na bankiecie, więc nie ma teraz takiej siły, która mogłaby go pozbawić posady.
-Spoko, jak tylko pozna Harrego, to odechce mu się pracowania tutaj, gwarantuję ci to.- odparł ze śmiechem Liam.
-Dzięki, Liam!- krzyknął z oburzeniem Hazz.
-Ja osobiście uważam, że pan farbowany blond o wiele lepiej by go odstraszył.- dodała Candy.
-Możesz się w końcu ode mnie odpierdolić?!- wrzasnął, po czym obrażony poleciał do domu.
-No cóż, skoro nasza kochana księżniczka się zmyła, to nie pozostaje nam nikt inny, jak ty, Amy.
-Nie pozostaje nikt inny, jak ja do czego?- zapytałam podejrzliwie.
-Do ogarnięcia ogrodu, powodzenia.- rzuciła i już się odwróciła, ale złapałam ją za ramię.
-O nie! Wy nabałaganiliście, to wy posprzątacie!
-Zabawna jesteś dziecinko, a teraz leć po tą łopatę, bo do jutra się z tym nie wyrobisz.
-Mi co najwyżej wykopie dół, żebym do niego wpadła, wam może powykrzywiać mordy, więc radzę ci, przemyśl to sobie.- zostawiłam chłopaków i osłupiałą Candy, po czym weszłam do domu.
-Niall!- krzyknęłam, zamykając drzwi.
-Czego chcesz?- usłyszałam cichy głos, dobiegający z pokoju blondyna.
-Możemy pogadać?- lekko uchyliłam drzwi do jego pokoju.
-Ta...
Ostrożnie weszłam do pomieszczenia i usiadłam na łóżku obok leżącego chłopaka.
-W porządku?- zapytałam.
-Po prostu zajebiście!- prychnął ironicznie.
-Ale co się w ogóle stało?
-Co się stało? Już ci powiem, co się stało! Ta pieprzona suka Candy się stała!
-Ej, ej spokojnie, bez takich... Ale co ona ci konkretnie zrobiła?
-Co mi zrobiła? Wpieprzyła się z buciorami w moje życie i po kolei mi wszystko niszczy.
-Uuuuu...
-Co?- popatrzył na mnie jak na idiotkę.
-Ona ci się podoba.- stwierdziłam.
-Błagam nie rozśmieszaj mnie! Nie gustuję w dziwkach.
-Niall...- westchnęłam.
-Co?
-Miłość jest do dupy.
Popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-Dobrze się czujesz?- dotknął mojej głowy.
-Doskonale, niby czemu miałabym się źle czuć?- odparłam z oburzeniem.
-Bo gadasz od rzeczy. Że niby ja i Candy?
-Ja tego nie powiedziałam, ale ty tak.- wystawiłam język, po czym zaczęłam uciekać.
Niall oczywiście, jak przystało na prawdziwego mężczyznę (sarkazm) zaczął mnie gonić po całym domu. Darłam się, ile mogłam, ale jak zawsze nikt nic sobie z tego nie zrobił i nie miał najmniejszego zamiaru przyjść do domu na ratunek, oczywiście wyłączając bidulkę Candy, która teraz pewnie plewi grządki pod kierownictwem męskiego odpowiednika Natalii Siwiec dla ubogich (czyt. ogrodnika).
W końcu Nialler mnie złapał i rzucił na kanapę, przytłaczając mnie swoim ciężarem.
-Pomocy! Ratunku! On mnie gwałci!- darłam się na cały głos ze śmiechem.
-Teraz oduczysz się podważania autorytetu Nialla Horana.
-Kiedy ja niby podważyłam twój autorytet? Ty wiesz w ogóle co to znaczy?
-Nie, ale fajnie brzmi.- odpowiedział, po czym zaczął mnie łaskotać.
-Ej, kółko wzajemnej adoracji, idźcie się pieprzyć gdzie indziej, bo chcę w spokoju obejrzeć mecz.- powiedział Liam, wskakując na kanapę. Niestety niefortunnie, bo walnął głową w ścianę. Biedactwo.
-Hahahaha Liam... Hahaha.- nie mógł złapać tchu Niall.- Widziałaś, Amy? Liam leci na twoją ścianę.
Zaczęłam się niepohamowanie śmiać i nie zauważyłam kilku par oczu wpatrujących się w nas z niedowierzaniem.
-No co?- zwrócił się w ich kierunku Niall.- Liam próbuje zarywać.
Tym razem wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Drzwi otworzyły się i do salonu wbiegła zdyszana Candy w ogrodniczym stroju i z wielką konewką w ręku. Dostałam jeszcze większej głupawki z hukiem spadłam na podłogę.
-A tej co?- wskazała na mnie.- Nie no, po prostu nie wierzę, że naćpaliście się beze mnie! Jak tak można?! Jestem oburzona waszym zachowaniem!- wrzeszczała bez końca.
-Haha pani ogrodnik.- śmiał się Niall.
-Stul dziób, idioto! Przypominam ci, że łopata czeka już na ciebie z niecierpliwością.
-No ty chyba sobie jaja robisz...- spojrzał na nią z pode łba.
-Przykro mi, ale nie mam takiej umiejętności.- westchnęła.
Nagle usłyszeliśmy huk. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu i kogoś mi brakowało... No pięknie...
-Harry.- powiedzieliśmy zgodnie.
Ciekawe, co ten bezmózg tym razem wymyślił.


Hej, strasznie i ogromnie Was przepraszam. Jestem taka zła na samą siebie za to, że tyle zwlekałam z tym rozdziałem, ale kompletnie nie miałam czasu. A to wyjazd do babci, a to jakieś sprawdziany i kartkówki, po prostu obłęd!
Jak widzieliście, cały rozdział jest z perspektywy Amy, ale o to mi chodziło :-D. Mogę Wam zdradzić, że początek następnego będzie opowiadał Harry.
Do następnego!

KOMENTARZE=WIELKA MOTYWACJA 















środa, 26 marca 2014

Liebster Award po raz kolejny :D

Jestem ogromnie szczęśliwa, że otrzymałam tyle nominacji. Nie spodziewałam się ich aż 5! Bardzo Wam dziękuję, dziewczyny.

Nominacja od Nati Hayne ♥

Pytania:
1. Ile lat?
2. Ile prowadzisz bloga?
3.Ulubieniec z 1D?
4. Należysz do jeszcze jakiś fandomów?
5. Jak długo Directioner?


Odpowiedzi:
1. 14 :D
2. Ten prowadzę od grudnia *.*
3. Dla mnie wszyscy są tacy sami ♥.
4. Nie, tylko directioner *___*.
5. Będzie już ze 2 lata xD.

Bardzo ci dziękuję ♥.

Nominacja od Horanowej ♥

Pytania:
1. Co lubisz robić?
2. Twój ulubieniec z 1D?
3.Jak masz na imię?
4. Od kiedy Directioner?
5.Ile masz lat?
6. Jak opisała byś się w jednym zdaniu?
7. Jak spędzasz wolny czas?
8.Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
9. Do której klasy chodzisz?
10. Jaki jest twój ulubiony film, jeśli masz?



Odpowiedzi:
1. Oczywiście pisać opowiadania ♥, ale także spędzać czas z przyjaciółmi :).
2. Nie posiadam owego xD.
3. Kasia, ale znajomi mówią na mnie Kacha, Kachencja lub Katu xD.
4. 2 lata *.*
5. 14 :P.
6. Dziwna i pokręcona dziewczyna, która ranek spędza z Harrym, południe z Liasiem, popołudnie z Zaynem, wieczorki z Niallerem, a noce z Lou. Mmmmm :* xDD.
7. Wychodzę z przyjaciółmi, piszę opowiadania, słucham muzyki <3.
8. Jeśli chodzi o 1D to wszystkie, Shakiry też wszystkie, a Iron Madein to Fear of the dark *_____*.
9. 1D xD (gimbaza).
10. Ogólnie to uwielbiam komedie, za czym idzie "Guru miłości".

Jeszcze raz bardzo dziękuję ♥!

Nominacja od Marty Kacprzak ♥

Pytania:
1.Dlaczego piszesz bloga?
2.Czy pisanie sprawia ci przyjemność?
3.Skąd przychodzą ci pomysły?
4.Podoba ci się dotychczasowe życie?
5.Masz rodzeństwo?
6.Jesteś zadowolona ze swoich czytelników?
7.Zrobiłaś coś kiedyś złego?
8.Winda czy schody?
9.Ulubiony piosenkarz?
10.Masz jakieś zwierzęta?
11.Psy czy koty?

Odpowiedzi:
1. Ponieważ to jest jedna z największych rzeczy, które kocham. 
2. Ogromną! ♥
3. Z mojego otoczenia: filmów, książek, własnych wyobrażeń, czasami wenę przynosi mi czytanie innych blogów.
4. Tak, nie mam na co narzekać, przecież mogłoby być gorzej xD.
5. Tak, młodszego brata.
6. Bardzo! Kocham ich całym sercem i wszystko, co robię na bloggerze jest tylko dla nich. To jest jak u 1D- bez fanów nie mieliby po co występować, tak samo jest u mnie z czytelnikami. Wielką radość sprawiają mi wasze komentarze pod rozdziałami, dzięki temu wiem, że przynajmniej dla kogoś piszę te wszystkie wypociny.
7. Tak i to wiele razy... xD
8. Bez zastanowienia schody! Do windy bym w życiu nie wsiadła (klaustrofobia ;ccc).
9. Ed Sheeran ♥, Shakira ♥. Ale jeśli chodzi o idoli to oczywiście 1D ♥♥♥.
10. Świnkę morską :D.
11. Nie umiem wybrać :P.

Baaaardzo ci dziękuję!

Nominacja od Pauli Krzyżaniak Tomlinson ♥

Pytania:
1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Jakie jest twoje hobby?
4. Czego się boisz?
5. Jakie jest twoje marzenie?
6. Co skłoniło cię do założenia tego bloga?
7. Czy masz jeszcze jakieś inne blogi?
8. Od kiedy blogujesz?
9. Czy jesteś directionerką? Jeśli tak, to od jak dawna?
10. Masz rodzeństwo, zwierzęta?
11. Masz swój ulubiony kraj? Jaki? Dlaczego?

Odpowiedzi:
1. Kasia.
2. 14 *.*
3. Pisanie opowiadań, taniec, jazda na desce ♥.
4. Ryb (tak, wiem głupia fobia xD).
5. Spotkać i porozmawiać z 1D ♥.
6. Wszystko xD. Głównie moje ciągłe pomysły xD.
7. Tak, oto link: http://not-afraid-of-death-1d-ff.blogspot.com/
8. Od września 2013.
9. Oczywiście ^.^. Jakoś od 2 lat xD.
10. Brata, świnkę morską xD.
11. Londyn, ponieważ jest cudowny i chcę tam mieszkać (no i oczywiście dlatego, że 1D xD).

Ogromnie dziękuję za nominację ♥

Nominacja od Horanowej ♥ (po raz drugi xD)

Pytania:
1. Do jakich fantomów należycie? 
2. Ile macie lat? 
3. Czemu akurat piszesz bloga?
4. Co byś wybrała: Wiele fałszywych przyjaciół i bogactwo czy jednego prawdziwego przyjaciela, ale jesteś na każdym kroku hejtowana.
5. Jaki gatunek muzyki uwielbiasz? 
6. Uprawiasz sport
7. Twoja ulubiona potrawa?
8. Ulubione zwierzę? 
9. Co kochasz robić?
10. Masz dobre oceny w szkole? 
11. Skąd jesteś?


Odpowiedzi:
1. Tylko directioners ♥.
2. 14.
3. Bo to jest coś, co kocham ♥.
4. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie xD.
5. Pop, Rock, Metal ♥.
6. Tak, na w-f'ie xD.
7. Sushi *___*.
8. Kocham wszystkie ♥.
9. Pisać, jeździć na desce.
10. Raczej tak xD.
11. Z Polski :PPP.

Dziękuję, dziękuję, dziękuję ♥.

Blogi, które ja nominuję:
1. http://unconditionally-love-louis-tomlinson.blogspot.com/
2. http://endoftheirstory.blogspot.com/
3. http://all-this-little-things-opowiadanie.blogspot.com/
4. http://nadzieja-jestzawsze.blogspot.com/
5. http://rebellion-one-direction.blogspot.com/
6. http://extraordinary-story-fan-fiction.blogspot.com/
7. http://rock-me-for-one-more-time-1d.blogspot.com/
8. http://niktnigdyniedostaniemegoserca.blogspot.com/
9. http://i-lives-quietly-bleeding.blogspot.com/
10. http://my-perfect-world-is-torn-ff.blogspot.com/
11. http://leailarry.blogspot.com/

Moje pytania:
1. Jak masz/macie na imię?
2. Która klasa?
3. Od ilu lat zajmujesz/zajmujecie się pisaniem/blogowaniem?
4. Twoim/waszym zdaniem jakie są 2 najwartościowsze cechy u człowieka?
5. Największy lęk?
6. Książki czy filmy?
7. Twoje/wasze hobby?
8. Jeśli napisaliby twoją biografię, to byłaby ona nudna, czy ciekawa? Dlaczego?
9. Najgłupsza rzecz, jaką zrobiłaś/zrobiłyście w swoim życiu?
10. Do jakich fandomów należysz/należycie?
11. Największy wzorzec do naśladowania dla ciebie/was?

Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie nominacje ♥.

Ps. Rozdział powinien pojawić się niedługo ;).