sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 21 cz.2 "Historia Candy"

   Ta 5-letnia dziewczynka z długimi brązowymi naturalnie pofalowanymi włosami, dużymi brązowymi oczami i wielkim uśmiechem na twarzy, ubrana we wdzięczną różową bluzeczkę i jeansową spódniczkę bawiąca się pod czujnym okiem mamy na placu zabaw... Uwierzyłbyś, że to Candy Brown? Tak, właśnie ta Candy Brown, kilkakrotnie złapana przez policję za bójki, ćpanie, ciągłe upijanie się i zakłócanie porządku publicznego. Ta Candy Brown, która w swoim życiu zaliczyła więcej facetów niż Bear Grylls szkół przetrwania. Wygląda przecież tak niewinnie i nieskazitelnie. Jak taka drobna i dobroduszna osóbka mogła zamienić się w taką sukę?

   Dziewczynka oderwała na chwilę wzrok od swojej idealnie wyrzeźbionej babki z piasku, z której była ogromnie dumna. Od pół godziny nieudolnie starała się zrobić niesamowitą babkę, którą będzie mogła pokazać mamie i wreszcie! Cały trud i wysiłek opłacił się, a Candy poczuła się jak master chef.
- Mamusiu! Mamusiu!- krzyczała rozentuzjazmowana.- Patrz, jaką piękną babkę zrobiłam!
Kobieta z czułym uśmiechem na twarzy podeszła do córki, po czym wzięła ją w ramiona i okręciła dookoła.
- Brawo skarbie! Jestem z ciebie taka dumna.- powiedziała, po czym pocałowała malutką w policzek.
- Chciałabym, żeby tatuś też ją zobaczył...- wyszeptała dziewczynka.
- No to w takim razie na co czekamy? Pójdziemy po niego i przyprowadzimy go tu, aby zobaczył twoją piękną babkę.
- Dobrze! Ale inne dzieci mogą ją zniszczyć i tatuś nie zobaczy jej już tak pięknej.- zasmuciła się.
- W takim razie musimy zrobić obronną fortecę.
- To może z patyków?- nieśmiało zaproponowała Candy.
- Świetny pomysł!
Matka z córką jak świetnie zgrani zawodnicy szybko pozbierały wystarczającą ilość patyków i zrobiły z nich imponującą fortecę.
- Jaka fajna!- krzyknęła uradowana dziewczynka.
- Teraz możemy spokojnie pójść po tatę.
Po godzinie z powrotem pojawiły się na placu zabaw, tym razem w towarzystwie z tatą Candy. Podobnie jak mama, był bardzo dumny z córki i w nagrodę za idealną babkę kupił jej piękną zabawkę.

   Rok później Candy znowu zrobiła babkę z piasku, jeszcze piękniejszą niż poprzednia. Mama zaczęła jeszcze bardziej wiwatować i chwalić ukochaną córeczkę, natomiast tato znów przyszedł ją zobaczyć, pochwalił Candy za świetną babkę, ale tym razem nie kupił jej już zabawki.

   W wieku 7 lat Candy znowu wybrała się z mamą na plac zabaw i ponownie ulepiła babkę. Była ona o wiele piękniejsza, niż dwie poprzednie. Gdy zawołała mamę, ta nie mogła wyjść z zachwytu i była jeszcze bardziej dumna z córki niż poprzednio. Candy znów zapragnęła pokazać tacie swoją babkę, więc ponownie przyprowadziły go na plac, jednak tym razem ojciec przyszedł tam ze skwaszoną miną zdenerwowany, że wyciągnęły go z domu z powodu takiej błahostki. Pochwalił córkę, lecz nie było w tym ani szczypty entuzjazmu czy szczerości.

   Gdy Candy miała 8 lat, ostatni raz ulepiła babkę z piasku. Była to najpiękniejsza babka, jaką kiedykolwiek zrobiła. Jej mama nie posiadała się ze szczęścia i nie przestawała chwalić dziewczynki. Gdy poszły po tatę, aby zobaczył najpiękniejszą babkę na świecie, ten stwierdził, że nie ma czasu na takie głupoty. Tego dnia Candy chodziła bardzo smutna pomimo, że mama starała się zrobić wszystko, aby ją rozweselić. Candy zazwyczaj kładła się spać o 20, ale tej nocy poszła znacznie później, ponieważ rodzice krzyczący na siebie nie dawali jej zasnąć. Była zła na siebie, że krzyczeli z powodu jej najpiękniejszej babki.

   10-letnia Candy jak zwykle po szkole wracała do domu. Uczyła się bardzo dobrze, rodzice zawsze byli z niej dumni i wynagradzali jej dobre wyniki i osiągnięcia. Ponadto w wolnym czasie zawsze pomagała mamie w gotowaniu i sprzątaniu, bo tato nigdy nie miał na to czasu.
Tego dnia miała do przekazania rodzicom świetną wiadomość- nauczycielka wybrała ją do reprezentacji klasy w międzyklasowym konkursie ortograficznym. Z tego powodu dosłownie biegła całą drogę powrotną.
- Mamo! Tato! Muszę wam coś ważnego powiedzieć...- nie dokończyła, bo zastała mamę płaczącą przy stole.
Natychmiast do niej pobiegła i mocno ją przytuliła.
- Dlaczego płaczesz mamo?
- To nic ważnego, kochanie. Co chciałaś mi powiedzieć?
- Chciałam to powiedzieć tobie i tacie? Jest w domu?
Gdy jej mama zaczęła bardziej płakać, Candy zrozumiała co się stało i płakała razem z nią. Płakały dopóki ich oczy nie spuchły, a one nie zrobiły się całe czerwone na twarzy.
- Tato... On... Wyjechał.
- I nie wróci, prawda? Przegapi moje urodziny?
- Och, nie przegapi, wróci kochanie, na pewno wróci. Musi wrócić.- ostatnie zdanie wypowiedziała już szeptem.

   Ojciec przegapił nie tylko 11 urodziny Candy, ale także 12 i 13. Choć tak właściwie te ostatnie miał dopiero przegapić, gdyż tego dnia dziewczynka kończyła oficjalnie 13 lat. 
Właśnie wraz z mamą wchodziły do samochodu, ponieważ kobieta miała ją zawieść do pizzerii, gdzie Candy razem z koleżankami zamierzały świętować jej urodziny. Wieczorem miała świętować z mamą.
Przez chwilę jechały w ciszy, lecz nagle Candy powiedziała coś, co zaprzątało jej głowę już od dawna:
- Tato znowu opuści moje urodziny, prawda? On już nie wróci.
- Skarbie, obiecuję ci, że wróci.
Candy zawsze zastanawiała się, dlaczego jej mama tak uparcie wierzyła w to, że ojciec wróci. Zostawił je, trzeba to przyjąć do wiadomości. Candy to zrobiła, jej mama nie.
- Dlaczego ty...
Nie dokończyła. Usłyszała tylko huk, poczuła przeszywający ból i wokół zapadła ciemność.
   
   Obudziła się w szpitalu. Jej mama nie miała takiego szczęścia. Lekarz wyjaśnił dziewczynie, że odeszła do aniołków, ale Candy nie była już małym dzieckiem i doskonale zdała sobie sprawę z tego, że jej mama umarła. 
Kilka dni po wyjściu ze szpitala, rodzina Candy urządziła piękny pogrzeb. Ojciec Candy nie przyszedł, chociaż jej mama zapewne cały czas wierzyła, że będzie inaczej.
Dziewczynę adoptował ukochany wujek, który jednak był tak roztrzepany, że to Candy musiała się nim zajmować, a nie on nią. Lecz pomimo to żyło jej się na prawdę dobrze. No, może pomijając każde noce, które spędzała na płakaniu.

   Rok później zgodnie z obietnicą mamy, ojciec pojawił się. Wrócił. Candy na nowo powróciła nadzieja i w jednej chwili poczuła tak wielką miłość do taty silniejszą od urazy za to, że je zostawił. Pragnęła rzucić mu się w ramiona i pozwolić, żeby ją mocno uściskał. Lecz, gdy zobaczyła go i podbiegła, on spojrzał na nią jak na intruza i szybkim krokiem wszedł do domu wujka. Przez kilka dni Candy nieustannie próbowała rozpocząć rozmowę z nim, przytulić go, lecz on umiejętnie ją zbywał jakby była tylko i wyłącznie irytującym insektem, którego trzeba natychmiast się pozbyć.
Tydzień później ojciec niespodziewanie zabrał ją na przejażdżkę. Nie mówił nic, ale Candy była szczęśliwa, że jadą gdzieś RAZEM. Jednak nie tego się spodziewała. Ojciec zabrał ją do kancelarii prawniczej, gdzie jak się okazało był testament, który spisała matka jeszcze długo przed wypadkiem. Swojemu mężowi, którego zawsze szczerze kochała, zapisała połowę majątku i swój samochód. Drugą połowę majątku wraz ze swoim domem zapisała swojej najukochańszej córce, Candy.
Jak się później okazało, ojciec przyjechał do Londynu z wyraźnego powodu. I bynajmniej nie była to chęć odbudowania relacji z córką, lecz chęć zdobycia pieniędzy, o czym Candy przekonała się, gdy od razu po wizycie u prawnika spakował wszystkie swoje rzeczy i bez słowa wyjechał, ponownie zostawiając Candy. Tym razem jednak nie było przy niej mamy, która mogła ją pocieszyć.

   Jednak to wydarzenie nie złamało Candy. Nie sprawiło, że stała się bezuczuciową suką. Nie sprawił to też fakt, że rówieśnicy śmiali się z niej i nikt nie chciał się z nią przyjaźnić. Nikt oprócz uroczego chłopca- Duke'a Devine, który w przyszłości miał stać się dilerem narkotyków.
Candy była bardzo miłą, otwartą i przyjacielską dziewczyną. Lecz pewnego dnia to się zmieniło.

   Wracając po szkole do domu, niefortunnie natknęła się na elitę klasy, którzy wręcz uwielbiali z niej szydzić. Candy była do tego przyzwyczajona, więc nie przejmowała się kolejnymi wrednymi docinkami z ich strony, lecz nagle pewna blondynka wypowiedziała słowa, które na zawsze zmieniły życie Candy:
- Żałuję, że ta suka, twoja matka nie zmarła zanim urodziła taką pokrakę jak ty.
To był pierwszy, lecz nie ostatni raz, kiedy Candy kogoś pobiła. Była tak wściekła na dziewczynę za nazwanie jej matki suką, za radość z jej śmierci, za życzenie jej wcześniejszej śmierci, że znienawidziła wszystkich ludzi. Nagle ojciec, który ją opuścił stał się jej wrogiem, a wszyscy, którzy jej dokuczali, choć wcześniej się tym nie przejmowała, surowo za to zapłacili. Od tej pory każdy się jej bał. Zaczęła pić, palić, ćpać, wszczynać bójki, aż w końcu pierwszy raz trafiła na posterunek. Ben jako jedyny policjant wykazał jej zrozumienie dlatego też polubiła go. Jednak nawet dla niego była bezczelną, chamską i pozbawioną emocji suką. Tylko Duke znał jej prawdziwe oblicze. Szybko został wciągnięty przez przyjaciółkę w wir nielegalnego życia i tym sposobem został dilerem. 

   Lecz nawet fakt, że Candy zachowywała się jak pozbawiona emocji suka, nie oznaczał, że tak na prawdę w środku nie cierpiała.



Dobra, wyrobiłam się z tym na prawdę szybko. Aż sama nie mogę uwierzyć. Spodziewaliście się takiej historii? Cóż, teraz wiemy dlaczego Candy stała się taką wredną suką. Mam nadzieję, że spodobała się Wam jej historia. I oczywiście liczę na szczere opinie w komentarzach.
Napisanie tej historii nie sprawiło mi aż tak wielkiej trudności i dodałam ją na prawdę szybko, ale nie spodziewajcie się tego samego przy następnym rozdziale, gdyż wracam już do szkoły i znowu masa obowiązków mi się skumuluje, jednakże postaram się go dodać jak najszybciej.
Nie ukrywam także, że jestem trochę zawiedziona liczbą komentarzy i wyświetleń pod poprzednim rozdziałem.

KOMENTARZE=WIELKA MOTYWACJA

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 21 cz.1 "Szkoda, a tak chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o suhakach"

PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM!

Candy
Harry i Amy wrócili do domu z jakimiś dziwnymi minami. To znaczy: Harry szczerzył się jak głupi, co ostatnimi czasy nie zdarzało mu się zbyt często, natomiast Amy wręcz przeciwnie- wyglądała na zamyśloną, kompletnie oderwaną od rzeczywistości i może nawet trochę... przestraszoną? Ja już nie wiem co się dzieje z tym światem. Najpierw Louis coś odpierdala, przez co Mercedes wygląda jakby ją co najmniej zgwałcił, później Niall zachowuje się jak jakiś niewyżyty psychopata, a teraz Harry zabiera Amy do sklepu nie wracając z żadną rzeczą. Zresztą sama od pewnego czasu dziwnie się zachowuję. Gdyby jeszcze rok temu ktoś mi powiedział, że z własnej woli pójdę do łóżka z Niallem, będzie mi się to podobało i na dodatek ten idiota będzie na mnie tak działał, chyba bym go wyśmiała. Natomiast teraz to się dzieje naprawdę. Przez te wszystkie wydarzenia kompletnie zapomniałam o tym, że tak naprawdę tu nie mieszkam, ale jestem pod opieką kuratorki i muszę i że teoretycznie powinnam odwiedzić tą sukę, aby dowiedzieć się ile czasu mam jeszcze spędzić w tym areszcie domowym. Niestety ta szmata nie będzie chciała ze mną rozmawiać, dopóki nie stawię się u niej z moim opiekunem. Dlaczego nie rodzicem? To bardzo długa i popieprzona historia, którą najchętniej bym wymazała z pamięci.
Wracając do mojego kochanego opiekuna, którym nawiasem mówiąc jest mój wujek- jest tak nieogarnięty, że pewnie nawet nie wie, że nie ma mnie w domu i że muszę mieszkać u prawnika, bo "tym razem przesadziłam". Gdyby poszedł ze mną do kuratorki, to pewnie tylko by pogorszył sprawę, zresztą nawet nie chciałam go w to mieszać. Jest jaki jest, ale to moja jedyna rodzina i w jakiś sposób mi na nim zależy i nie chcę, żeby mieszał się w to całe bagno.
- Candy, za kilka minut wracają rodzice, więc proszę cię ogarnij swoją jadaczkę i nie palnij niczego głupiego jak zawsze, dobrze?- powiedziała Amy, która weszła jak zwykle nieproszona do mojego pokoju.
- Muszę się nad tym poważnie zastanowić, biorąc pod uwagę, że w tym momencie mnie obraziłaś.
Westchnęła.
- No proszę cięęę...- rzuciła śpiewnie przeciągając ostatnią literę.
- A co będę z tego miała?
- Dach nad głową i spokojne życie bez obawy, że ktoś może cię go pozbawić.
Parsknęłam śmiechem.
- Zdajesz sobie sprawę, że w twoim wykonaniu nie brzmi to zbyt zastraszająco?
Zrobiła obrażoną minę i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Ale podoba mi się to, że taki mam na ciebie wpływ. Jeszcze rok ze mną i będziesz chodziła ubrana w skórę z kolczykami w każdym możliwym miejscu na ciele.- zażartowałam.
Dziewczyna starał się zachować kamienną twarz, ale trochę jej nie wyszło, gdyż po chwili zwijała się ze śmiechu.
- Po prostu siedź cicho.- powiedziała, gdy już trochę się uspokoiła, po czym szybko opuściła mój pokój.
Po kilku minutach błogiego spokoju moje drzwi ponownie się otworzyły.
- Amy ile razy mam ci powtarzać, że będę się zachowywać? I proszę cię też łaskawie żebyś nie wchodziła do mojego pokoju bez pukania!
- Puk puk.- usłyszałam męski głos.
Natychmiast się odwróciłam, czego oczywiście pożałowałam, gdyż przed moimi oczami pojawił się Horan. Spojrzałam na niego mrożącym krew w żyłach wzrokiem, na co ten tylko parsknął śmiechem.
- Czego tu chcesz?- zapytałam oschle.
- Mamusia nie nauczyła podstawowych zasad kultury?- odgryzł złośliwie.
Nie miał prawa... Nie miał tego pieprzonego prawa!
Wściekła podniosłam się do góry.
- A ciebie nauczyła? No jakoś mi się nie wydaje, skoro włazisz do mojego pokoju bez zaproszenia! I wiesz co? Naprawdę staram się kurwa! Staram się być milsza dla ciebie, dla Amy, dla chłopaków, dla wszystkich! Ale wiesz czemu mi nie wychodzi? Bo tacy ludzie jak ty sprawiają, że staję się jeszcze gorszą suką!
Skończyłam swój dramatyczny monolog ze łzami w oczach. Odwróciłam się, żeby blondyn ich nie zobaczył, żeby nie miał tej pierdolonej satysfakcji. Po chwili poczułam jego dłoń na moim nadgarstku i zanim zdążyłam ją strzepnąć, zostałam odwrócona. Mój wzrok wędrował wszędzie tylko nie na twarz Nialla.
- Candy. Spójrz na mnie,
Nie zareagowałam, tylko w zamian próbowałam się wyrwać z jego żelaznego ucisku, niestety bez skutku.
- Candy.- powiedział poważnym tonem, od którego przeszły mnie ciarki- Spójrz. Na. Mnie.
Niechętnie wykonałam jego polecenie. Gdy spojrzałam w jego oczy, doznałam szoku. Nie dostrzegłam w nich triumfu, czy złośliwości lecz skuchę i troskę tak szczerą, że gdyby nie trzymał mnie za rękę prawdopodobnie runęłabym jak długa na podłogę.
- Przepraszam, posunąłem się za daleko. Ja... nie wiedziałem. Myślałem, że starasz się tylko i wyłącznie być dla mnie chamska i nic innego cię nie obchodzi.
Jego słowa sprawiły, że pomimo moich prób do niedopuszczenia tego, z ust wydostał mi się szloch, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Byłam zła, że dałam się tak ponieść emocjom i to tylko z powodu głupiego Horana.
- Powinieneś wyjść.- powiedziałam zdesperowanym lecz pewnym głosem.
- Candy...
- Wyjdź!
Dlaczego on patrzył na mnie w ten sposób? Dlaczego wyglądał, jakby na prawdę troszczył się o to, że mnie zranił, chociaż doskonale wiedziałam, że ma to gdzieś i z chęcią zaśmiałby się mi w twarz? Dlaczego nie triumfował, śmiał się i docinał mi w każdy możliwy sposób? Przecież w każdej normalniej sytuacji by tak zrobił, zresztą ja też. W takim razie czemu to nie była normalna sytuacja?
Chłopak niepewnie puścił moją rękę i opuścił mój pokój. A ja miałam w tej chwili ochotę wyłącznie rzucić się na łóżko i płakać w poduszkę.
Ale jestem przecież bezuczuciową Candy Brown, która tego nie zrobi.
Przynajmniej tak mi się wydawało.
Mercedes
Od wczoraj wyglądam i zachowuję się jak żywy trup. Dosłownie. Nawet się nie pomalowałam, co od 3 lat nigdy mi się nie zdarzało. Ubrałam zwykłą koszulę od Marca Jacobsa, która za nic nie pasowała do lawendowych rurek Louis Vuitton. Nie pofatygowałam się, aby nałożyć coś na nogi pomimo, że moje paznokcie u stóp od kilku dni błagają o zmycie tego odpryśniętego lakieru. Włosów nie uczesałam, tylko związałam je w niedbałego i wcześniej kompletnie niedopuszczalnego przeze mnie kucyka. Nagle moja ukochana torebka od Chanel wydała mi się stratą pieniędzy, a śliczne szpilki kupione tuż przed wyjazdem do Londynu miałam ochotę wyrzucić na śmietnik. A wszystko przez Tomlinsona, któremu najwyraźniej znudziła się rola dzieciaka i postanowił dla odmiany zostać chujem oczywiście niekorzystnie dla mnie. Jego propozycja wydawała mi się kompletnym poniżeniem mojej osoby, ale także niestety jedynym wyjściem. Jednak w tej chwili miałam jedynie ochotę na zawsze zakopać się w pościeli z kalorycznymi przekąskami w jednej ręce i alkoholem w drugiej.
Najciszej jak potrafiłam zeszłam po schodach z zamiarem udania się do kuchni. Może i byłam zdesperowana, ale nie straciłam na tyle godności, aby dać się komuś zobaczyć w takim stanie.
Gdy znalazłam się w kuchni, szybko chwyciłam paczkę czipsów, żelki Horana oraz colę. Poszłam do salonu, który na szczęście był pusty i z barku wyciągnęłam whisky. Z wszystkimi rzeczami szybko uciekłam do pokoju, a drzwi zamknęłam na klucz. Rzuciłam się na łóżko, włączyłam telewizor i upiłam łyk alkoholu. Po kolei przełączałam kanały byle tylko uwolnić się od tych zasranych romansideł, których w tej chwili miałam serdecznie dosyć na przemian jedząc garści popcornu, żelków i popijając to colą i whisky.
Spadłaś już na samo dno.
Zignorowałam głos rozsądku w mojej głowie i kontynuowałam popadanie w depresję. Nawet nie zorientowałam się, że telewizor nadawał właśnie MTV, na którym obecnie leciał teledysk One Direction. Jak na złość właśnie w tej chwili solówkę miał Louis.
- O nie, mój drogi. Nie zamierzam cię słuchać i oglądać podczas użalania się nad własnym losem w łóżku. Nie zepsujesz mi tego.
Szybko przełączyłam na następną stację, którą jak się okazało było Natural Geographic. Ten odcinek prezentował życie i rozmnażanie się suhaków. Nie był to wymarzony sposób na spędzanie wolnego czasu, ale w tej chwili suhaki były o wiele lepsze od Louisa.
Ostatnie, co pamiętam przed odpłynięciem to to, że suhaki są roślinożerne i żywią się kilkoma roślinami trującymi dla innych zwierząt.

~*~

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Za oknem było już ciemno z czego wywnioskowałam, że spałam sporo czasu. Obok mnie walała się pusta butelka po whisky i coli oraz papierki po czipsach i żelkach.
Raz w życiu trzeba.
Z wielkim bólem podniosłam się do pozycji siedzącej i ze zdziwieniem stwierdziłam, że telewizor jest wyłączony.
Szkoda, a tak chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o suhakach.
Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się, a mnie zaatakowało ostre światło oraz głośne dźwięki dochodzące z zewnątrz.
- Auć! Ciszej proszę!
- O, nareszcie się obudziłaś. Wyskakuj szybko z łóżka, przespałaś cały dzień!- powiedziała Amy.
- I jakoś nie przeszkadza mi przespać więcej.- powiedziałam niemrawo, po czym ponownie zakopałam się w pościeli i opadłam na poduszki.
Długo nie mogłam nacieszyć się spokojem i wygodą, gdyż po chwili moja kołdra została ze mnie brutalnie zerwana.
- Oszalałaś?!- krzyknęłam.
- Wyglądasz strasznie.- zaśmiała się.
- No dzięki.- burknęłam.
- No dobra, wstawaj trzeba cię trochę odnowić, bo jeszcze chwilę i coś ci się w tym buszu zalęgnie.- wskazała na moje włosy, które podczas snu musiały się uwolnić z gumki, gdyż w tej chwili rozpuszczone walały się po mojej całej twarzy. Nawet nie chciałam się zastanawiać, ile kołtunów zdążyło się tam zrobić.
- Moje włosy, moja sprawa.- mruknęłam.
Amy usiadła obok mnie na łóżku i delikatnie mnie objęła.
- To przez Louisa, prawda?
Zachłysnęłam się. Skąd wie? Przecież do cholery nie może wiedzieć! 
- Wiedziałam, że to jego wina. Tylko czemu od razu nie powiedziałaś? Zresztą nieważne, on tego pożałuje.
- Nie!- krzyknęłam trochę zbyt gwałtownie, co wywnioskowałam z miny kuzynki.- Nie możesz!
- Jezu, co on ci zrobił?
- Nic, po prostu... Zostaw to mi, ok? Proszę cię, nie rozmawiaj z nim o tym.
W moich oczach pojawili się niechciani goście, które spłynęły wraz z moimi wszystkimi obawami i problemami po policzkach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że na prawdę muszę to zrobić.
- Mercedes...
- Wiem co robię, zaufaj mi. Proszę.
Przez chwilę Amy miała minę, która pokazywała jej determinację, ale pod wpływem mojego błagalnego wzroku niechętnie pokiwała głową na znak zgody. Jej nowa mina wyrażała ogromną troskę o mnie.
Podczas kiedy ja wiedziałam już, co zrobię, gdyż podjęłam decyzję. Mam nadzieję, że właściwą.
Niall
Przez cały dzisiejszy dzień byłem nieobecny. Ciągle zastanawiałem się nad akcją w pokoju Candy. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. Na dodatek jej reakcję spowodowałem ja. Dziwne, powinienem w tej chwili triumfować, że przeze mnie Candy miała załzawione oczy, a nawet uwolniła jedną łzę. Natomiast mi było cholernie przykro i smutno, że przeze mnie płakała. Była taka bezbronna. Ciągle czuję się za to wszystko winny. Szczególnie, że chyba trafiłem w jej jakiś słaby punkt, gdyż nigdy nie przejmowała się moimi docinkami, wręcz przeciwnie: sama mi dogryzała. Jeszcze na dodatek ona starała się być milsza, a ja zachowałem się jak ostatni kutas. Muszę z nią pogadać. Muszę się dowiedzieć, o co chodzi.
Tylko dlaczego ty się przejmujesz Candy? 
Wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami. Już miałem zejść na dół, ale przeszkodziła mi Candy, która szybko mnie minęła nawet na mnie nie patrząc. To sprawiło, że poczułem się jeszcze gorzej. 
Niewiele myśląc, poszedłem za nią jak się okazało- do łazienki.
Cóż za ironia.
Nim dziewczyna zdążyła zamknąć drzwi, sprawnie wślizgnąłem się do środka. Candy spojrzała na mnie jak na idiotę.
- Co ty tu do cholery robisz?
- Chcę z tobą porozmawiać.
- W toalecie?! Wybacz, ale chciałam z niej skorzystać.
W normalnych okolicznościach rzuciłbym złośliwym tekstem typu: "Nie krępuj się, zaczekam", ale w tej chwili nie miałem zamiaru.
Kurwa, Horan co się z tobą dzieje?
- Po pierwsze: chciałem cię przeprosić za to, co powiedziałem rano. Zachowałem się jak dupek. Ale jestem ciekawy, dlaczego zareagowałaś na to w ten sposób. Przecież zawsze w takiej sytuacji mi odpyskowujesz.
Moja wypowiedź sprawiła, że przez jej twarz przeleciał cień smutku i rozpaczy, ale po chwili ponownie przybrała kamienną twarz.
- Było mi od początku powiedzieć, że bardzo potrzebujesz do toalety. W takim razie zejdę na dół.
Chciała wyjść, ale zanim zdążyła to zrobić, chwyciłem klucz, zamknąłem nim drzwi i schowałem go w tylnej kieszeni spodni.
- Co ty odpierdalasz?! Teraz zamierzasz mnie zgwałcić w toalecie?! Cóż za ironia zważywszy, że przed chwilą mnie przepraszałeś.
- Chcę odpowiedzi na moje pytanie. I obiecuję ci, że nie wyjdziesz stąd, dopóki mi jej nie dasz.
Candy z wściekłości zacisnęła wargi, co było w jej wykonaniu wyjątkowo urocze. 
Nie, nie było.- skarciłem się w myślach.
Brunetka usiadła na brzegu ogromnej wanny i spuściła wzrok.
- Zgoda.- mruknęła.- Ale przygotuj się na długą, dramatyczną historię.



Byłam święcie przekonana, że nie dam rady napisać tego rozdziału dzisiaj, a jednak. No cóż, to tylko i wyłącznie zasługa pięknego, słonecznego dnia, pomarańczy i mojego niezawodnego Eda i cudownej Bey. Przeznaczyłam odrębny post na życzenia świąteczne, więc przesadą by chyba było pisanie ich znowu, tutaj. 
Jak widzicie, rozdział został podzielony na części, a dokładnie 2, gdyż pierwsza część (ta) jest zwykłym rozdziałem, natomiast część druga będzie przeznaczona na wspomnienia Candy, czyli historię, którą opowie Niallowi. Tak więc musicie liczyć się z tym, że nie będzie to długi post.
Co myślicie o tym rozdziale? Tak, tak wiem płacząca Candy- koniec świata, ale no cóż, kiedyś to musiało się stać, bo planowałam to już na prawdę długi czas. Mogę Wam wyznać, że Candy nie jest z kamienia i nie będzie to jedyna scena jej płaczu. A troskliwy Niall to już kompletnie inny wymiar, ale trzeba pogodzić się z tym, że nasi bohaterowie się zmieniają, zresztą przekonacie się o tym nie tylko na przykładzie tej dwójki. Dobra, już i tak za dużo wygadałam.
Do następnego!

A tak w ogóle, to która postać najbardziej spodobała się Wam w tym rozdziale?

I oczywiście zapraszam do zakładki Pytania do bohaterów, bo od jakiegoś czasu świeci pustkami.
KOMENTARZE=WIELKA MOTYWACJA

Z okazji świąt...

 Życzę Wam wszystkim wszystkiego dobrego, smacznego jajka, mokrego (hyhy) śmigusa- dyngusa, rodzinnej atmosfery, pysznego jedzenia, bo pamiętajcie, że podczas świąt kalorie się nie liczą.
 A osobom niewierzącym (nikt nie będzie się czuł dyskryminowany) życzę dobrze wykorzystanego wolnego czasu i przygotowania się na drastyczny powrót do szkoły.
 Może mojego bloga czytają również osoby innej religii, które prawdopodobnie nie obchodzą w tym czasie żadnych świąt. Wam też życzę wszystkiego dobrego.
~Wasza (nie)najukochańsza Kasia.

To pierwszy raz, kiedy dodaję post z życzeniami, tak wiem, jestem okropna.

Ps. Rodział postaram się dodać w trakcie przerwy świątecznej.