Szczerze, to na prawdę nie miałam ochoty tłumaczyć brunetowi, co robiłam w jego pokoju, ale zważywszy na to, że przypierając mnie do lodówki miał o wiele większą przewagę, nie miałam wyjścia. Westchnęłam, po czym zebrałam się na odwagę i zaczęłam opowiadać.
- No więc... Nie wiem od czego zacząć...
- Może tak od początku?- rzucił niemiło, czym zaroił sobie mój ironiczny uśmiech.
- Jak zapewne wiesz, jestem kuzynką Amy. Moja mama pochodzi z Francji, ale mój ojciec jest Anglikiem, a dokładniej bratem jej mamy. Niestety, ojciec opuścił nas przed moim urodzeniem, a ja nigdy go nie poznałam. Niedawno, gdy odwiedziła mnie babcia, niespodziewanie zaczęła mi opowiadać o tacie. Bardzo zapragnęłam go poznać, gdyż z jej opowieści wynikało, że był wspaniałym człowiekiem. Zapytałam się jej, dlaczego w takim razie nas zostawił, lecz nie otrzymałam odpowiedzi. Powiedziała mi za to, że mama Amy uwielbiała mojego tatę i cały czas za nim tęskni, gdyż byli na prawdę zgranym rodzeństwem. Podobno w swoim domu cały czas trzyma pamiątki po nim. Dowiedziałam się nawet, w którym pokoju i pewnie się już domyślasz, że chodziło o twój. Pomyślałam, że może, gdybym coś znalazła, to dowiedziałabym się czegoś o nim. Przepraszam, że tak po prostu wparowałam do twojego pokoju i zaczęłam w nim grzebać, ale nie pomyślałam. Nie chciałam wam o tym mówić, ponieważ nie lubię dzielić się takimi informacjami z innymi. Jeszcze raz przepraszam.
Chłopak wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami, ale ani trochę nie poluźnił uścisku. Po chwili na jego twarzy zagościł cwany uśmiech.
O co chodzi?
- Bardzo chcesz odnaleźć tatę, prawda?- zapytał.
Niepewnie pokiwałam głową.
- Mogę ci w tym pomóc, ale w zamian ty zrobisz coś dla mnie.
- A skąd w ogóle pomysł, że potrzebuję twojej pomocy?
- No, bo wiesz, rzeczy, których potrzebujesz znajdują się prawdopodobnie w moim pokoju, do którego teoretycznie bez mojej zgody wstępu nie masz.
- Chuj.- fuknęłam.
- Nie musisz mnie komplementować, kochanie.- wymruczał, przysuwając swoją twarz jeszcze bliżej. Jego twarz znajdowała się dosłownie kilka centymetrów od mojej i czułam jego oddech na policzku. Louis intensywnie wpatrywał się w moje usta, a mnie zrobiło się gorąco i ledwo utrzymywałam się na nogach.
- Czego chcesz w zamian?- zapytałam słabym głosem, na co się zaśmiał i pochylił się w kierunku mojego ucha, po czym wyszeptał swoje żądanie. Gdy usłyszałam, czego chce ode mnie, zachłysnęłam się powietrzem.
- Nie ma mowy.
- Jak chcesz skarbie, ale pamiętaj, że z takim nastawieniem nigdy nie odnajdziesz tatusia.- zaśmiał się złośliwie, po czym pewnym krokiem opuścił kuchnię zostawiając mnie samą na pastwę moich kotłujących się myśli.
I co ja teraz zrobię?
Louis
Byłem pewien wygranej. Może to i trochę chujowe z mojej strony, ale jak chce pomocy, to niech lepiej przystanie na moje warunki. Kilka miesięcy temu w życiu bym nie pomyślał, że stanę się taki jak Niall, ale najwyraźniej słuszne jest stwierdzenie, że ludzie się zmieniają. Wcześniej byłem uroczym i dziecinnym chłoptasiem, to teraz przyszedł czas na to, aby być prawdziwym kutasem. Gdy wróciłem do salonu, wszystkie oczy momentalnie skierowały się w moją stronę posyłając mi zdziwione spojrzenia (no może oprócz Candy, która nawet nie zauważyła, że kiedykolwiek opuszczałem salon), prawdopodobnie dotyczące tego, co ja i Merci tyle czasu robiliśmy w kuchni. W odpowiedzi wzruszyłem tylko ramionami, po czym zirytowany walnąłem się na fotel. No bo kurwa, ile można? Człowiek nie może mieć już nawet własnych tajemnic? Ja jakoś nie wypytywałem się Nialla, dlaczego cały dzień szczerzy się, jakby dostał jakiegoś skurczu twarzy, chociaż i tak podejrzewam powód.
- Coś mnie ominęło?- zapytałem wesołym głosem, na co Amy uśmiechnęła się do mnie słabo. Pewnie myśli, że stary Louis powrócił, no cóż życie czasami zawodzi.
- Tak właściwie to nie wiele.- odpowiedział Liam, który cały czas zacięcie pykał coś na telefonie.
Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się Mercedes, która miała taką minę, jakby się właśnie dowiedziała, że zostało jej kilka dni życia. Uśmiechnąłem się, gdyż znałem prawdziwy powód jej dziwnej miny, szczególnie, że cały czas umiejętnie unikała mojego wzroku pomimo, że ja wnikliwie się w nią wpatrywałem.
- Wszystko w porządku?- zapytała z troską Amy, na co delikatnie przewróciłem oczami.
Merci chyba dopiero po chwili zorientowała się, że zadano jej pytane, gdyż ocknęła się jakby została wyrwana z jakiegoś snu i słabym głosem odparła:
- Jasne.
Smith podejrzliwie zmrużyła oczy, jakby nie dowierzając, a we mnie powoli zaczęło się gotować.
Kurwa, Amy nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy, bo spieprzysz mi cały plan.
Po chwili jednak Mercedes przybrała normalny wyraz twarzy i z lekkim uśmiechem, który wiedziałem, że był udawany, zajęła miejsce obok Nialla. Już nie mogłem się doczekać, kiedy blondynka przystanie na moją propozycję. Wiedziałem, że to się stanie, gdyż z jej opowieści wynikało, że bardzo zależy jej na poznaniu ojca. A to, że sam na tym skorzystam to chyba nic złego, nie?
Candy
Film skończyliśmy oglądać po kilkudziesięciu minutach od pojawienia się Louisa i Mercedes. Cały czas czułam na sobie ten intensywny i irytujący wzroku Horana.
Cholera no, przeleciałeś mnie, czego jeszcze chcesz?
Szczerze, to nawet mnie zadziwiła, a nawet zaniepokoiła nagła zmiana nastroju Mercedes. Co stało się w kuchni? Widząc, że nikt nie zamierza wypytywać dziewczyny o przyczynę jej dziwnego zachowania, a przynajmniej nie przy Louisie, postanowiłam sama to zrobić. No bo co mnie kurwa obchodzi to, że nie powinnam pytać o to w obecności Louisa, jakoś nie za bardzo się go boję, czy coś. Chociaż nie przeczę, że jego nagła zmiana zachowania mnie zdziwiła.
- Niby nie słyszałam żadnych niepokojących odgłosów, ale powinnam chyba o to zapytać- czy Louis zgwałcił cię w tej kuchni?
Momentalnie wszyscy odwrócili głowy w moim kierunku, Niall się zaśmiał (kutas), a Louis zrobił taką minę, jakby miał mi zaraz przywalić.
Uważaj, bo się przestraszę.
Natomiast Mercedes nie odzywała się w ogóle, przez co powoli zaczynałam myśleć, że na prawdę to zrobił.
- Cholera, Louis coś ty jej zrobił?!- krzyknęła Amy.
Chłopak spojrzał na nią z miną niewiniątka.
- Nic jej nie zrobiłem. Nawet nie rozmawialiśmy, prawda Merci?- skierował się w stronę dziewczyny czekając na potwierdzenie jego słów. Kiedy jednak tak się nie stało, Amy (która była już na serio wkurzona) powolnym krokiem z zabójczą miną podeszła do chłopaka.
Wiedz Louisie, że jeśli przeżyjesz, to będę cię podziwiała do końca życia.
- Na serio? Bo mi się wydawało, że słyszałam urywki rozmowy.- wycedziła.
Niespodziewanie Mercedes zaczęła się cicho śmiać. Spojrzeliśmy na nią zdezorientowani, a na twarzy Louisa widać było satysfakcję.
- Louis mi nic nie zrobił, on ma rację- nawet nie rozmawialiśmy. A to, co mogłaś usłyszeć, Amy to zapewne moja rozmowa telefoniczna z przyjaciółką. Nic mi się nie stało, po prostu to, co mi powiedziała trochę mnie zbiło z tropu i tyle. Na prawdę, nie macie się o co martwić, Louis tylko pił sok.
Amy lekko się zmieszała i ze skruchą spojrzała na Louisa.
- Przepraszam cię, niepotrzebnie cię oskarżałam. Przepraszam.
Brunet uśmiechnął się szeroko, ale ja miałam dziwne przeczucie, że to nie z powodu faktu, że Amy go przeprosiła.
- Nic się nie stało. Uh... Ale jestem głody, chętnie bym coś zjadł.
- W sumie masz rację, też robię się głodna.- przyznała Amy- Zaraz powinna przyjść Megan, nasza kucharka, to wtedy przygotuje nam coś pysznego.
- Super, to pozwólcie, że ja teraz na chwilę się oddalę i wezmę prysznic.- powiedział Niall, spoglądając na mnie znacząco, na co tylko prychnęłam z pogardą.
- Tak, to dobry pomysł.- przyznali chłopcy i już po chwili w salonie zostałam tylko ja i Amy, gdyż Mercedes też szybko się zmyła.
Nie wiem czemu, ale byłam pewna, że Louis coś kręci, a Mercedes nas okłamała. Co gorsza myślę, że chociaż częściowo przez Louisa. Patrząc na Amy, wiedziałam, że czuje to samo.
Czyli jednak jej przeprosiny nie były szczere.- uśmiechnęłam się w myślach.
- Ty też nie uwierzyłaś w tą bajeczkę, którą sprzedali nam Lou i Merci?- zapytała Amy czekając na moje potwierdzenie.
- Nie jestem jeszcze taka naiwna.- przyznałam.
- Zamierzamy coś z tym zrobić?
To dziwne. Jestem pewna, że jeszcze kilka dni temu w ogóle nie przejęłabym się tą całą sytuacją, a teraz na prawdę chcę pomóc Mercedes. Może i jestem suką, ale jednak gdzieś tam głęboko mam uczucia i na prawdę szkoda mi tej dziewczyny, szczególnie, że podejrzewam, że Louis bawi się nią tak jak mną w tej chwili Niall, czemu tak nawiasem mówiąc mam zamiar położyć kres.
- Jeszcze się pytasz.- uśmiechnęłam się szeroko, na co uzyskałam taką samą odpowiedź dziewczyny.
~*~
Po około godzinie, zgodnie z zapowiedzią Amy, w domu pojawiła się kucharka. Była to pulchna kobieta z krótkimi brązowymi włosami, dużymi oczami i szerokim, ciepłym uśmiechem. Był to zdecydowanie typ osób, od których zazwyczaj trzymałam się z daleka, albo miałam na ich widok odruch wymiotny- miłych, z uśmiechem na pół twarzy, uroczych, pomocnych bla, bla, bla... Jednak ta kobieta nie odpychała mnie, wręcz przeciwnie- bardzo miło było mi w jej towarzystwie. Była jak taka druga mama.
- Candy, złotko, czy mogłabyś podać mi ten ugotowany ryż?- poprosiła Megan.
Normalnie, gdyby ktoś powiedział do mnie złotko, misiu, kochanie, skarbie, itp chyba zdzieliłabym go w łeb. Jednak, gdy powiedziała to Megan, na moje usta momentalnie wkradł się uśmiech. Podałam kobiecie pożądaną rzecz, po czym wróciłam do krojenia potężnego szczupaka. Megan postanowiła, że dzisiaj przyrządzi nam sushi, co było dla mnie zupełnie nowe, gdyż w życiu nie miałam tej potrawy w ustach.
Ale dlaczego ja, Candy Brown pomagam kucharce w przygotowaniu obiadu? Już tłumaczę. Otóż, gdy kobieta przekroczyła próg tego domu i ujrzała naszą ósemkę, zaczęła zachowywać się jak typowa mama, co bardzo nas zdziwiło. Mówiła do nas swobodnie, bez żadnych granic i oporów dosłownie tak, jakbyśmy byli jej dziećmi. Po kilku minutach postanowiła, że dziewczyny pomogą jej w przyrządzaniu jedzenia, a chłopcy nakryją do stołu i przygotują go do podania obiadu. Nawet nie zdążyłam zaprotestować, a już znalazłam się w kuchni z nożem i deską do krojenia w ręku. Megan nawet nie dała mi dojść do słowa i nie chciała mnie słuchać, czym od razu sobie u mnie zapunktowała. Nie zrozumcie mnie źle, o wiele bardziej wolę ludzi stanowczych i nieznoszących sprzeciwu, gdyż sama taka jestem. A fakt, że komuś udało się wymusić na mnie posłuszeństwo był dla mnie zupełnie nowy.
Gdy wyszłam na chwilę z kuchni, aby przynieść z piwnicy wino i przeszłam przez salon, dosłownie mnie zamurowało. Chłopcy posłusznie rozkładali zastawę na stole i nawet mnie nie zauważyli. Myślałam, że padnę, bo wyglądali tak, jakby przestraszyli się tej stanowczości Megan.
Razem z dziewczynami i Megan odwaliłyśmy kawał dobrej roboty- sushi wyglądało na prawdę apetycznie. Gdy zaniosłyśmy wszystko do salonu, stół był już gotowy, a chłopcy stali przy nim w jednym rządku. Megan pochwaliła ich za świetnie wykonane zadanie, na co oczywiście momentalnie się rozpromienili. Usiedliśmy do stołu, ale Megan zamiast dołączyć do nas, udała się do przedpokoju, aby się ubrać.
- Nie zje pani z nami?- zapytał Zayn.
Kobieta zaśmiała się.
- Nie, kochanie muszę już iść. Ale mam nadzieję, że będzie wam smakowało. A i żeby było jasne, chłopcy mają posprzątać po jedzeniu, bo jak nie, to przyjdę tu w najbliższym czasie i dowiem się wszystkiego od dziewczyn, zrozumiano?
Chłopcy zgodnie pokiwali głowami jak te śmieszne pieski w samochodzie.
- Do widzenia!- krzyknęliśmy wspólnie.
Gdy kobieta opuściła dom, zabraliśmy się za jedzenie.
- Nie mówiłaś, że ta kucharka jest taka fajna.- zaśmiał się Niall i dopiero wtedy zorientowałam się, że siedział obok mnie.
Szlag by to trafił.
- Bo to pierwszy raz, kiedy tu jest. Wcześniej mieliśmy inną, ale po pewnym incydencie rodzice pozbawili ją posady.
- Jestem pewien, że ta nie da się tak szybko wyrzucić.- zażartował Liam, przez co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Przez chwilę jedliśmy w zupełniej ciszy, która najwyraźniej nikomu nie przeszkadzała, ale nagle poczułam na swoim udzie dłoń, a dokładnie obskurną łapę blondyna, która zaczęła jeździć po udzie w kierunku moich majtek i lekko je musnęła, przez co wstrzymałam oddech.
Spojrzałam wściekłym wzrokiem na Nialla, który zareagował na to głośnym śmiechem, czym zwrócił na siebie uwagę pozostałych, którzy patrzyli w tej chwili na niego jak na kompletnego idiotę. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Chcesz wojny, Horan? No to będziesz ją miał.
Amy
Po skończonym obiedzie, chłopcy zgodnie z poleceniem Megan, zaczęli sprzątać, podczas kiedy ja, Candy i Merci udałyśmy się do swoich pokoi. Ciągle rozmyślałam o tej sprawie z Louisem. Na prawdę nie mogłam uwierzyć w to, że ktoś taki jak Louis mógł zrobić coś naszej Mercedes, ale widząc jej minę i dziwne zachowanie, nie miałam wątpliwości, że chłopak maczał w tym place. Razem z Candy na pewno dowiemy się, o co chodzi. Nadal nie mogę uwierzyć, kiedy chłopcy się tak zmienili. Chociaż w sumie to samo można powiedzieć o mnie. Niby nie byłam cnotką, czy kimś w tym rodzaju, ale na pewno nie upijałam się do nieprzytomności na każdej imprezie, całowałam z najlepszym przyjacielem, czy radziłam, aby poszedł do łóżka z moją naćpaną przyjaciółką. Na pewno używałam też mniej wulgaryzmów, które są teraz wpisane do mojego codziennego słownika.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!
W moim pokoju pojawił się Zayn.
- Cześć.- uśmiechnął się zniewalająco mój... chłopak? Chyba mogę go tak nazywać, prawda?
Odpowiedziałam uśmiechem, po czym zachęciłam go gestem ręki, aby wszedł dalej. Chłopak zamknął za sobą drzwi i szybko znalazł się obok mnie. Chwycił moją twarz w dłonie i lekko mnie pocałował. Powoli zaczęliśmy pogłębiać pocałunek. Ręce Zayna jeździły po mojej talii, powodując na moim ciele przyjemne dreszcze.
Nagle bez pukania do mojego pokoju wparował Harry. Momentalnie odkleiliśmy się od siebie. Spojrzałam na bruneta i dostrzegłam w jego oczach złość. Przejechałam wzrokiem po nim całym. Miał na sobie ciemną koszulę i rurki, a jego włosy były w nieładzie, co tylko dodawało mu atrakcyjności.
Kurwa, co ty pierdolisz?
- Coś się stało?- zapytałam lekko zdziwiona jego czynnością.
- Zayn, czy mógłbyś zostawić nas na chwilę samych?- zlekceważył moje pytanie- To ważne.
Mulat przez chwilę wahał się, ale ścisnęłam go za rękę, dając mu do zrozumienia, że wszystko w porządku i może iść. Niechętnie przystał na to i z lekkim ociąganiem opuścił mój pokój.
- Coś się stało?- ponowiłam pytanie.
- Ubieraj kurtkę i wychodzimy.- rzucił głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Chwila, co?
- Nie usłyszałaś? Mam powtórzyć?
- Usłyszałam dobrze, ale jakim prawem ty mi w ogóle rozkazujesz? Co się z tobą dzieje?!
Westchnął wyraźnie zirytowany.
- Albo pójdziesz ze mną z własnej woli, albo zaciągnę cię siłą. Wybieraj.
Chciałam poinformować go, że tak właściwie to nawet, jeśli pójdę z nim o własnych nogach i tak nie będzie to z moje własnej woli, lecz z przymusu, ale widząc jego wzrok i dziwne, obcesowe zachowanie, wolałam nie ryzykować i pójść z nim.
- Dobra.- westchnęłam, po czym podniosłam się z łóżka i poszłam za chłopakiem.
- Jedziemy z Amy na zakupy!- krzyknął, gdy dotarliśmy do salonu. Nie dał im nawet czasu na odpowiedź, gdyż szybko popchnął mnie w kierunku przedpokoju znajdującego się poza zasięgiem wzroku reszty. Ubraliśmy się w kurtki i nałożyliśmy wyjściowe buty, po czym w ciszy opuściliśmy dom, a Harry skierował się w kierunku samochodu. Niepewnie podążyłam za nim.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam, gdy otworzył przede mną drzwi.
Nie zaszczycając mnie żadną odpowiedzią, po prostu wepchnął mnie do środka.
Co się z nim do cholery dzieje?! Gdzie się podział ten uroczy, miły i zabawny Harry?
Sam okrążył samochód i usiadł za kierownicą.
- Zapnij pasy.- powiedział.
Odpalił samochód i gwałtownie wystartował.
- Czy mógłbyś mi łaskawie powiedzieć, gdzie mnie wywozisz?
Po raz kolejny nie doczekałam się odpowiedzi. Prychnęłam, po czym wbiłam wzrok w krajobraz za oknem.
Po 30 minutach samochód zatrzymał się przed małym, drewnianym domkiem na obrzeżach Londynu. Nim się spostrzegłam, Harry wysiadł z auta i otworzył z mojej strony drzwi.
- Wysiądź.
Zrobiłam to, co kazał, jednak gdy wysiadłam z samochodu nie ruszyłam się z miejsca, co zirytowało Harrego.
- Nie ruszę się stąd, dopóki nie wyjaśnisz mi, co tutaj robimy.
Westchnął.
- Muszę ci coś ważnego powiedzieć.
- Ale po co wywiozłeś mnie aż tutaj? I tak w ogóle to co to za miejsce?
- Mogłabyś choć przez chwilę się przymknąć i pójść wreszcie ze mną? Zaraz ci wszystko wyjaśnię.
Niechętnie ruszyłam za nim i po chwili znaleźliśmy się we wnętrzu domku. Był ładnie urządzony, jak typowy domek letniskowy, ale nie był zaniedbany. Ostrożnie usiadłam na małej kanapie, a Harry oparł się o ścianę naprzeciwko mnie. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, tylko wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Muszę przyznać, że wyglądał na prawdę pociągająco.
Okeeey... Stop!
- To twój domek?
Chłopak chyba pierwszy raz w tym dniu uśmiechnął się, a przynajmniej szczerze.
- Powiedzmy.
- Po co mnie tu zaciągnąłeś?
- Bo chciałem porozmawiać.
- To już mówiłeś. Ale jak chciałeś porozmawiać, to równie dobrze mogliśmy porozmawiać w domu.
Spojrzał na mnie jak na dziecko specjalnej troski i lekko odepchnął się od ściany.
- Chciałem porozmawiać na osobności tak, żeby nikt nam nie przeszkodził.
- To w takim razie o czym chciałeś porozmawiać?
- O tobie i Zaynie.
Zamurowało mnie.
- Słucham?
- Chcesz z nim być?
- Harry, co ty...
- Odpowiedz.
- Chcę.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Kochasz go?
Oczywiście, że... Kurwa. Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Harry, dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Po prostu odpowiedz: tak, czy nie.
Zawahałam się. Szczerze, to nie miałam pojęcia, czy go kocham. Był świetnym chłopakiem, ale czy na tyle, abym go pokochała? Podniosłam się z krzesła i stanęłam na drugim końcu pomieszczenia. Moje wahanie prawdopodobnie zauważył Harry, gdyż na jego twarzy pojawił się pełen satysfakcji uśmiech i w zastraszającym tempie zmaterializował się tuż przede mną tak, że praktycznie przylegał swoim ciałem do mojego. Wstrzymałam oddech zdziwiona tą bliskością. Chłopak nie czekając dłużej, przycisnął mnie mocno do ściany, po czym namiętnie pocałował. Bałam się, że nie utrzymam się na własnych nogach, ale dzięki temu, że Harry trzymał mnie mocno, nie upadłam. Nie wiedząc czemu, oddałam pocałunek z taką samą żarliwością, wplątując palce w jego gęste włosy, na co mruknął gardłowo. Paliło mnie całe ciało, w mojej głowie właśnie ktoś odpalał fajerwerki, a w moim brzuchu zalęgło się stado motyli. Harry coraz mocniej napierał na moje wargi. Lekko przygryzł moją dolną wargę, przez co mógł swobodnie wepchnąć swój język do mojej buzi. Nie rozumiałam uczucia, które towarzyszyło mi przy tym pocałunku. Czułam, jakbym w końcu dosięgła tego, co zawsze było dla mnie za wysoko. Nawet przy pocałunkach z Zaynem nie czułam... Chwila, stop! Zayn!
Momentalnie oderwałam się od Harrego, ciężko dysząc. Miałam potworne wyrzuty sumienia.
- Dlaczego to zrobiłeś?- wyszeptałam - Jestem z Zaynem, my... Nie możemy.
- Wcale nie jesteś z Zaynem. Byłaś, jesteś i będziesz moja i nic, ani nikt tego nie zmieni.
Na serio nie wiem, co jest ze mną nie tak haha. Nie dość, że tak szybko dodałam rozdział, to na dodatek wyszedł mi w miarę długi. Jak Wam się spodobał? Która postać albo który wątek najbardziej się Wam spodobał?
Chciałabym Wam podziękować za szczere komentarze, które przeczytałam pod poprzednim rozdziałem. Na prawdę zrobiło mi się cieplej na sercu. Liczę na więcej takich.
KOMENTARZE= WIELKA MOTYWACJA
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!
W moim pokoju pojawił się Zayn.
- Cześć.- uśmiechnął się zniewalająco mój... chłopak? Chyba mogę go tak nazywać, prawda?
Odpowiedziałam uśmiechem, po czym zachęciłam go gestem ręki, aby wszedł dalej. Chłopak zamknął za sobą drzwi i szybko znalazł się obok mnie. Chwycił moją twarz w dłonie i lekko mnie pocałował. Powoli zaczęliśmy pogłębiać pocałunek. Ręce Zayna jeździły po mojej talii, powodując na moim ciele przyjemne dreszcze.
Nagle bez pukania do mojego pokoju wparował Harry. Momentalnie odkleiliśmy się od siebie. Spojrzałam na bruneta i dostrzegłam w jego oczach złość. Przejechałam wzrokiem po nim całym. Miał na sobie ciemną koszulę i rurki, a jego włosy były w nieładzie, co tylko dodawało mu atrakcyjności.
Kurwa, co ty pierdolisz?
- Coś się stało?- zapytałam lekko zdziwiona jego czynnością.
- Zayn, czy mógłbyś zostawić nas na chwilę samych?- zlekceważył moje pytanie- To ważne.
Mulat przez chwilę wahał się, ale ścisnęłam go za rękę, dając mu do zrozumienia, że wszystko w porządku i może iść. Niechętnie przystał na to i z lekkim ociąganiem opuścił mój pokój.
- Coś się stało?- ponowiłam pytanie.
- Ubieraj kurtkę i wychodzimy.- rzucił głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Chwila, co?
- Nie usłyszałaś? Mam powtórzyć?
- Usłyszałam dobrze, ale jakim prawem ty mi w ogóle rozkazujesz? Co się z tobą dzieje?!
Westchnął wyraźnie zirytowany.
- Albo pójdziesz ze mną z własnej woli, albo zaciągnę cię siłą. Wybieraj.
Chciałam poinformować go, że tak właściwie to nawet, jeśli pójdę z nim o własnych nogach i tak nie będzie to z moje własnej woli, lecz z przymusu, ale widząc jego wzrok i dziwne, obcesowe zachowanie, wolałam nie ryzykować i pójść z nim.
- Dobra.- westchnęłam, po czym podniosłam się z łóżka i poszłam za chłopakiem.
- Jedziemy z Amy na zakupy!- krzyknął, gdy dotarliśmy do salonu. Nie dał im nawet czasu na odpowiedź, gdyż szybko popchnął mnie w kierunku przedpokoju znajdującego się poza zasięgiem wzroku reszty. Ubraliśmy się w kurtki i nałożyliśmy wyjściowe buty, po czym w ciszy opuściliśmy dom, a Harry skierował się w kierunku samochodu. Niepewnie podążyłam za nim.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam, gdy otworzył przede mną drzwi.
Nie zaszczycając mnie żadną odpowiedzią, po prostu wepchnął mnie do środka.
Co się z nim do cholery dzieje?! Gdzie się podział ten uroczy, miły i zabawny Harry?
Sam okrążył samochód i usiadł za kierownicą.
- Zapnij pasy.- powiedział.
Odpalił samochód i gwałtownie wystartował.
- Czy mógłbyś mi łaskawie powiedzieć, gdzie mnie wywozisz?
Po raz kolejny nie doczekałam się odpowiedzi. Prychnęłam, po czym wbiłam wzrok w krajobraz za oknem.
Po 30 minutach samochód zatrzymał się przed małym, drewnianym domkiem na obrzeżach Londynu. Nim się spostrzegłam, Harry wysiadł z auta i otworzył z mojej strony drzwi.
- Wysiądź.
Zrobiłam to, co kazał, jednak gdy wysiadłam z samochodu nie ruszyłam się z miejsca, co zirytowało Harrego.
- Nie ruszę się stąd, dopóki nie wyjaśnisz mi, co tutaj robimy.
Westchnął.
- Muszę ci coś ważnego powiedzieć.
- Ale po co wywiozłeś mnie aż tutaj? I tak w ogóle to co to za miejsce?
- Mogłabyś choć przez chwilę się przymknąć i pójść wreszcie ze mną? Zaraz ci wszystko wyjaśnię.
Niechętnie ruszyłam za nim i po chwili znaleźliśmy się we wnętrzu domku. Był ładnie urządzony, jak typowy domek letniskowy, ale nie był zaniedbany. Ostrożnie usiadłam na małej kanapie, a Harry oparł się o ścianę naprzeciwko mnie. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, tylko wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Muszę przyznać, że wyglądał na prawdę pociągająco.
Okeeey... Stop!
- To twój domek?
Chłopak chyba pierwszy raz w tym dniu uśmiechnął się, a przynajmniej szczerze.
- Powiedzmy.
- Po co mnie tu zaciągnąłeś?
- Bo chciałem porozmawiać.
- To już mówiłeś. Ale jak chciałeś porozmawiać, to równie dobrze mogliśmy porozmawiać w domu.
Spojrzał na mnie jak na dziecko specjalnej troski i lekko odepchnął się od ściany.
- Chciałem porozmawiać na osobności tak, żeby nikt nam nie przeszkodził.
- To w takim razie o czym chciałeś porozmawiać?
- O tobie i Zaynie.
Zamurowało mnie.
- Słucham?
- Chcesz z nim być?
- Harry, co ty...
- Odpowiedz.
- Chcę.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Kochasz go?
Oczywiście, że... Kurwa. Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Harry, dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Po prostu odpowiedz: tak, czy nie.
Zawahałam się. Szczerze, to nie miałam pojęcia, czy go kocham. Był świetnym chłopakiem, ale czy na tyle, abym go pokochała? Podniosłam się z krzesła i stanęłam na drugim końcu pomieszczenia. Moje wahanie prawdopodobnie zauważył Harry, gdyż na jego twarzy pojawił się pełen satysfakcji uśmiech i w zastraszającym tempie zmaterializował się tuż przede mną tak, że praktycznie przylegał swoim ciałem do mojego. Wstrzymałam oddech zdziwiona tą bliskością. Chłopak nie czekając dłużej, przycisnął mnie mocno do ściany, po czym namiętnie pocałował. Bałam się, że nie utrzymam się na własnych nogach, ale dzięki temu, że Harry trzymał mnie mocno, nie upadłam. Nie wiedząc czemu, oddałam pocałunek z taką samą żarliwością, wplątując palce w jego gęste włosy, na co mruknął gardłowo. Paliło mnie całe ciało, w mojej głowie właśnie ktoś odpalał fajerwerki, a w moim brzuchu zalęgło się stado motyli. Harry coraz mocniej napierał na moje wargi. Lekko przygryzł moją dolną wargę, przez co mógł swobodnie wepchnąć swój język do mojej buzi. Nie rozumiałam uczucia, które towarzyszyło mi przy tym pocałunku. Czułam, jakbym w końcu dosięgła tego, co zawsze było dla mnie za wysoko. Nawet przy pocałunkach z Zaynem nie czułam... Chwila, stop! Zayn!
Momentalnie oderwałam się od Harrego, ciężko dysząc. Miałam potworne wyrzuty sumienia.
- Dlaczego to zrobiłeś?- wyszeptałam - Jestem z Zaynem, my... Nie możemy.
- Wcale nie jesteś z Zaynem. Byłaś, jesteś i będziesz moja i nic, ani nikt tego nie zmieni.
Na serio nie wiem, co jest ze mną nie tak haha. Nie dość, że tak szybko dodałam rozdział, to na dodatek wyszedł mi w miarę długi. Jak Wam się spodobał? Która postać albo który wątek najbardziej się Wam spodobał?
Chciałabym Wam podziękować za szczere komentarze, które przeczytałam pod poprzednim rozdziałem. Na prawdę zrobiło mi się cieplej na sercu. Liczę na więcej takich.
KOMENTARZE= WIELKA MOTYWACJA
To jest cudowne! Nigdy nie czytałam lepszego rozdziału i tak emocjonalnie powiazanego że mną! Dosłownie jakbym tam było obok nich! Piszesz zajebiście i zabieje cię jak spróbujesz to zakończyć! Kocham cię!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam chovialattexx ;*
Najbardziej podobała mi się postać Harry'ego, Lou i Candy. Niestety dziś nie skomentuje bo jestem na zimowisku na lekkim kacu ale rozdział zajebisty :D
OdpowiedzUsuńFantastyczne *.*
OdpowiedzUsuńNajbardziej spodobał mi się wątek Candy i Nialla :3
Życzę weny ;*
Uuu....Harry jaki zakochany! :D Szybko dodaj kolejny rozdział, proszę! :D
OdpowiedzUsuńuuuuu rozdział zajebisty :* szybko next
OdpowiedzUsuńO Boże to jest świetne !
OdpowiedzUsuńNa bank Candy będzie z Niallem. Ciekawi mnie wątek Merci, jest bardzo tajemnicza.
Czekam na next !
Kiedy rozdział ?
OdpowiedzUsuńPostaram się go dodać w trakcie przerwy świątecznej, ale nic nie obiecuję :(
UsuńCudo. Po prostu brak słów. Nawet nie wiem co mam tu napisać :D Jesteś boska !!!
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie
lovemethet.blogspot.com