piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 9 "Louis, zamknij się, chyba że tak bardzo chcesz mieć zniekształconą twarz!"

Harry
Jestem bardzo ciekawy, dlaczego dziewczyny tak zareagowały na naszą wizytę. Po Candy można było się tego spodziewać, ale Amy? Powinna nam być wdzięczna za pobyt w naszym domu po imprezie. A zamiast tego ona po prostu ucieka do swojego pokoju, obrażając się na cały świat. Przecież w końcu musi się do nas odezwać, bo przez jakiś czas będziemy u niej mieszkać. Tylko, że one chyba jeszcze o tym nie wiedzą...
- Że co?!- usłyszałem krzyk Candy, która po chwili znalazła się w salonie.
- Nie macie własnego domu?!- zapytała czerwona ze złości.
- My mamy ale ty chyba już nie.- odpowiedział z wrednym uśmieszkiem Niall.
- Dla twojej wiadomości, pedałku ja muszę tu mieszkać, ale wy jako sławne i bez skazy gwiazdeczki dennego popu macie przecież ogromne 50- piętrowe wille wysadzane brylantami z 69 cudownymi panienkami w obcisłych i odsłaniających połowę tyłka sukieneczkach w gratisie.
Zanim Nialler zdążył się odezwać, Louis przejął inicjatywę.
- W sumie, moglibyśmy korzystać z tylu walorów naszej niesamowitej pracy, ale jesteśmy na tyle wspaniałymi przyjaciółmi, że postanowiliśmy być razem z Harrym w tej niezwykłej chwili, kiedy przeleci pannę Amy.
Zatkało mnie, po czym zrobiłem się cały czerwony na twarzy.
- Louis, idioto!- krzyknąłem.
- Tak mi się odwdzięczasz?- zapytał z udawanym oburzeniem.- Przeszedłem taką straszną przygodę, rozmawiając z tą oto niewiastą, abyś mógł w spokoju zrealizować swoje pragnienia, a ty rzucasz we mnie obelgami!
- Louis, zamknij się, chyba że tak bardzo chcesz mieć zniekształconą twarz!- wkurzyła się dziewczyna.
- Przecież moja twarz jest zbyt idealna...
- Idealna to ona będzie, po spotkaniu z moją pięścią.
Wszyscy jak na zawołanie wybuchliśmy śmiechem, tylko Lou jako jedyny stał w miejscu ze skwaszoną miną, co jakiś czas z niepokojem spoglądając na ręce Candy.
 - Hahahaha, spokojnie, Louis póki reszta tu jest, nic ci nie zrobię. Ale jak wyjdą choć na chwilę, a my zostaniemy sami, to...
- Zgwałcisz mnie?- zapytał z przerażeniem.
Po raz kolejny wszyscy dosłownie płakaliśmy ze śmiechu.
- A wam co tak wesoło?- usłyszałem głos Amy.
- A no bo wiesz, podczas orgazmu tak zazwyczaj jest...- odpowiedziała Candy.
- Czy twoje wszystkie odpowiedzi muszą być o podtekście seksualnym?- zapytał Niall.
- A czy ty musisz być takim idiotą?- odpowiedziała pytaniem.
- To było kompletnie bez sensu.- stwierdził.
- Oj no widzisz, identycznie jak twoje istnienie.
- Dobra, starczy już.- przerwała Amy.
- Cicho, niech się jeszcze trochę posprzeczają, fajnie się tego słucha. Trochę jak w amerykańskich telenowelach.- zaśmiał się Liam.
- Słuchaj, jak szukasz rozrywki, to idź do jakiegoś klubu, wynajmij sobie dziewczynę na noc i...- zaczęła Candy.
- I wykonaj z nią pozycję 69.- przerwałem.
- Harry! Wy z Louisem to chyba jacyś niewyżyci jesteście! I kto tu ciągle rzuca tekstami o podtekście seksualnym?- popatrzyła krzywo na Nialla.
- Hmm... To może przejdziemy się gdzieś?- zaproponował jak do tej pory milczący Zayn.
- Pfff... Z wami? Nigdy w życiu.
- Nikt się ciebie nie pytał.- warknął Niall.
- Niall, ochłoń trochę, bo złość piękności szkodzi.- powiedziała z uśmiechem Amy.
- Ta, gdyby jemu jeszcze miało czemu szkodzić.- prychnęła Candy.
- Nie, no Harry zobacz, jak się kochają.- rozmarzył się Lou.
- Loui, ta zazdrość cię wyniszczy!- odpowiedziała sarkastycznie Candy.
- Ej!- krzyknąłem.
Wszystkie twarze momentalnie zwróciły się w moim kierunku.
- Idziemy gdzieś w końcu?
- NIE!- krzyknęli jednocześnie Candy i Niall, po czym zmrozili się nawzajem wzrokiem i pobiegli w dwie różne strony.
Niall
Kurwa co za idiotka! Ja już z nią nie wytrzymam! Po cholerę my w ogóle mamy z nimi mieszkać?! Modest już przesadza. Przecież tu chodzi tylko o jakieś głupie ciuchy! Po południu byśmy przychodzili na przymiarki i później wracali na chatę. A on kurwa wyskakuje z czymś takim. Jakbyśmy własnego domu nie mieli. Postanowiłem do niego zadzwonić i obgadać tą kwestię.
- Halo?- odebrał już po pierwszym sygnale.
- Masz chwilę?
- No chwilę to może mam, a co?
- Czy my musimy mieszkać u pani Smith?
- A czemu nie? Co wam przeszkadza?
- Hmm... Tak właściwie to wszystko.
- To nie jest żadne wytłumaczenie, Niall. Coś jeszcze chciałeś, bo jestem zajęty.
- Nie, to wszystko, pa.- burknąłem, po czym szybko się rozłączyłem.
Mam jedno słowo, idealnie określające moją sytuację- zajebiście. Z wściekłości kopnąłem kamień, leżący tuż koło mojej stopy. Rozejrzałem się dookoła siebie. Super, zabłądziłem. Kompletnie nie znałem tego miejsca. Można więc spokojnie stwierdzić, że jestem w kropce. Wiem! Zadzwonię do któregoś z chłopaków. Dlaczego ja wcześniej o tym nie pomyślałem? Szybko wystukałem numer Zayna. Nie odbiera... Louis? Też nie... To może Harry... Kurwa! Co z nimi? Dlaczego nikt nie odbiera?! Liam! On na pewno odbierze. Drżącą ręką wybrałem połączenie i przystawiłem telefon do ucha.
"Wybrany abonent w tej chwili nie odpowiada...".
- Cholera.- przekląłem pod nosem.
Desperacko grzebałem w telefonie, szukając jakiejś osoby, która mogłaby mi pomóc. Pustka. Nie ma to jak mieć jakieś 500 kontaktów w telefonie i nie mieć do kogo zadzwonić. Zjechałem na sam dół książki telefonicznej. Została ostatnia osoba... Nie, to nie może być prawda! To są chyba jakieś kpiny! Może ukryta kamera? No bo to niemożliwe, aby moją ostatnią deską ratunku była Candy Brown... Nie, nie, nie! Już wolę tu zgnić. Kogo ja oszukuję? Ona musi mi pomóc! Z wielką niepewnością i pewnym rodzajem odrazy wybrałem jej numer i po chwili w słuchawce słychać było charakterystyczne "pikanie".
- Halo?- zapytała dziewczyna.
- Przyjedź po mnie, albo wygadam policji, co tak na prawdę jeszcze mi zrobiłaś.- odpowiedziałem pewnym głosem.
Nie usłyszałem sprzeciwu, w ogóle nic nie usłyszałem.
- Ymmm... Candy?
- Gdzie teraz jesteś?- spytała chłodnym głosem.
- Jakbym wiedział, to by już dawno mnie tu nie było!
- Zamknij się! Nie przyjadę po ciebie, jak będziesz mi pyskował. Przyjrzyj się dokładnie. Może jest coś charakterystycznego, jakiś sklep, czy klub?
- Hmmm...- popatrzyłem przed siebie.- Klub o nazwie "Spring Break", kojarzysz?
- Będę za 15 minut.- powiedziała, po czym szybko się rozłączyła.
Z rezygnacją usiadłem na ławce. Do jakiego poziomu właśnie się zniżyłem, żeby prosić o pomoc Candy? Do zerowego. Dzisiaj, oficjalnie Niall Horan skończył swój żywot.



Bardzo przepraszam, że tyle musieliście czekać na ten rozdział, ale wena jakoś w ogóle nie dotrzymywała mi towarzystwa ;/. Przyznam szczerze, że taki sobie ten rozdział, ale może wam się spodoba :).

KOMENTARZE=WIELKA MOTYWACJA








4 komentarze:

  1. Super rozdział. Masz zaje*isty wygląd bloga ;* Zapraszam do mnie( jeśli miałabyś czas to skomentuj) ------> nadzieja-jestzawsze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz coraz bardziej motywuje mnie do szybszego pisania- dla was to tylko chwila, napisanie paru literek, a dla mnie ogromna satysfakcja, uśmiech na twarzy i motywacja