czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 16 "Chciałem ci jeszcze powiedzieć, że cię kocham"

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!


Mercedes
- Cześć.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Dziewczyna ruchem ręki zaprosiła mnie do środka. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, zaniemówiłam. Widząc go z zewnątrz, byłam pewna, że to jakaś wielka i wypasiona willa, ale nie spodziewałam się takiego widoku w środku.
- Niezły masz dom.- wydukałam.
Zaśmiała się.
- Dziękuję. A teraz choć, chciałabym przedstawić ci kilka osób.
Udałam się za nią do salonu, gdzie zastałam pięciu chłopaków (dziwnie znajomych) oraz kłócącą się z jednym z nich dziewczynę. Amy odchrząknęła. Momentalnie wszystkie twarze były skierowane w naszym kierunku.
- Chłopaki i Candy, to jest moja kuzynka Mercedes. Mercy, to: Niall, Harry, Liam, Zayn, Louis i Candy.
Brunetka rzuciła mi ciche "cześć" i powróciła do oglądania telewizji, natomiast chłopcy uśmiechnęli się i chórem krzyknęli "cześć".
- Salut.- odpowiedziałam.
Chłopcy spojrzeli po sobie, po czym odezwał się brunet w pasiastej koszulce.
- Wypadałoby się przywitać, szczególnie, że reszta z nas to zrobiła.
Popatrzyłam ze zdziwieniem na moją kuzynkę, na co ta wybuchła głośnym śmiechem.
- Salut to po francusku cześć.- wyjaśniła- Mercedes pochodzi z Francji.
- A dokładniej, to jestem pół angielką pół francuską.- sprostowałam.
- Ale masz śmieszny akcent.- zauważł ten sam przygłup.
- No co ty.- ucięłam.
Brunetka okupująca kanapę parsknęła śmiechem.
- Długo tu zabawisz?- zapytała.
- Zależy.
- Więc radzę ci się przyzwyczaić do tego, że Louis to taki debil.
- Ej!- krzyknął urażony.
- Za to Candy to jędza i wredna zdzira.- wysyczał blondyn.
- A Niall Horan to przemądrzały i zdrowo jebnięty laluś.- odpyskowała.
No to super się zapowiada...
- A tak pięknie było...- wymamrotała moja kuzynka.
- Coś ty powiedziała, Brown?- wściekł się blondyn.
- Wow... Nie spodziewałam się, że tu będą takie dramy.- przerwałam rozmowę tej "uroczej" dwójki- Boże, jestem w domu!
Po tych słowach rzuciłam się na kanapę. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na kompletną idiotkę.
- No co? Skoro i tak trochę czasu tu pobędę, to chyba wypadałoby zadomowić się.
Amy uśmiechnęła się i zajęła miejsce obok mnie.
- Czuj się tu jak w domu.- powiedziała.
Odpowiedziałam jej szerokim uśmiechem.
Hmmm... Jestem tu raptem kilka minut, a już zdążyłam się zadomowić. Może ten przyjazd nie był takim złym pomysłem?
- Więęęc... Co drogie panie mają ochotę teraz robić?- zapytał Louis, chyba Louis...
- Spać. Zmęczyłam się.- ucięłam, po czym zwróciłam się w stronę Amy- Który pokój mam zająć?
- Choć, pokażę ci.- pociągnęła mnie za rękę.
Udałyśmy się na górę, gdzie ujrzałam więcej pokoi, niż ja mam w całym moim domu.
- No nieźle.- stwierdziłam.
Blondynka popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem, na co tylko pokręciłam głową.
- Więc tak... To jest mój pokój, to Candy, dalej Nialla, Harrego, Liama, Zayna, a twój jest na przeciwko Louisa.
- Tak, jasne, wszystko ogarnęłam dzięki za troskę.
Parsknęła śmiechem.
- Jeśli będziesz jeszcze czegokolwiek potrzebowała, to wołaj. Miłego snu!
- Co?- zapytałam zdezorientowana.
- No... Mówiłaś, że jesteś zmęczona i idziesz spać.
- A no tak.- palnęłam- Masz rację, pa.
Gdy tylko dziewczyna zniknęła na schodach, wpadłam jak burza do pokoju, rzuciłam na łóżko wszystkie swoje rzeczy i ponownie wybiegłam na korytarz.
W którym to było pokoju? Chyba w tym naprzeciwko, czyli Louisa. Super.
Po cichu przeszłam do drzwi naprzeciwko. Nacisnęłam na klamkę. Z ulgą stwierdziłam, że drzwi były otwarte. Znalazłam się w pokoju chłopaka. Wielkie łóżko ze śnieżnobiałą pościelą, idealnie dopasowane meble i jasny kolor na ścianach sprawiły, że poczułam się swobodniej. Od zawsze miałam świra na punkcie dekoracji wnętrz, co wiązało się z tym, że miałam bardzo duże wymagania odnośnie udekorowanych pomieszczeń. Ten pokój jednak był idealny, aż chciało się w nim przebywać.
Dosyć, Merc nie przyszłaś tu podziwiać mebli i ścian, masz zadanie do wykonania.
Podeszłam do szafki nocnej i zaczęłam w niej grzebać.
Dlaczego to musi być w jego pokoju, a nie w Amy?
Nagle jakaś książka głośno upadła na podłogę. Zagryzłam wargę. Dopiero po kilku sekundach, gdy upewniłam się, że nie słychać żadnych kroków na schodach, z ulgą wypuściłam powietrze i powróciłam do poszukiwań. Gdy upewniłam się, że w szafce nocnej nie ma tego, czego szukam, zabrałam się za szafkę z innymi drobiazgami.
- Co ty robisz?- usłyszałam głos.
Kurwa.
Powoli odwróciłam się do źródła głosu z miną niewiniątka. Przede mną stał Louis.
Zajebiście.
- Słucham?
- Zapytałem, co ty robisz.
- Yyy... Ja... Ten... No... Podziwiałam wystrój.
Chłopak przyjrzał się mi badawczo.
- Po prostu o tym zapomnij, okey?- powiedziałam, po czym wybiegłam z jego pokoju i momentalnie znalazłam się w moim.
Rzuciłam się na łóżko, wzdychając.
To jednak nie będzie takie proste...
Amy
Jeszcze tylko tydzień do świąt, a ja nadal nie mam nic przygotowane. Okazało się, że tegoroczne święta spędzę bez rodziców, ale za to z One Direction, Candy i Mercedes. No cóż, przynajmniej będzie zabawnie. Jednak akurat w tym roku jak na ironię zamiast śniegu pada deszcz.
- Ruszcie dupy, za tydzień święta, a my nie mamy jeszcze nic przygotowane!- oznajmiłam pozostałym zalegającym kanapę.
- Bez przesady, święta jeszcze nie raz będą, po co tak spinasz dupę?- machnęła ręką Candy.
- Cand, czy ty kiedykolwiek obchodziłaś Boże Narodzenie?- zapytał Harry.
Dziewczyna chwilę zastanowiła się, po czym najzwyczajniej w świecie odparła:
- Ostatnim razem święta obchodziłam w wieku 14 lat.
Popatrzyliśmy na nią ze zdziwieniem.
- No co? Później uznałam, że to najzwyklejsza w świecie chała i sposób na zbyt szybkie wydanie pieniędzy.
- Wow... Jesteś jak ten staruch z opowieści wigilijnej, do którego musiały przyjść trzy duchy, żeby w końcu zaczął obchodzić święta.- zauważyła Merci.
Wszyscy popatrzyliśmy na nią jak na kompletną idiotkę.
- Nie mówicie mi tylko, że nigdy nie czytaliście opowieści wigilijnej.
- Nie czytałem, ale za to kiedyś natknąłem się na pewną książkę, która opowiadała o dziewczynie, która zakradła się do pokoju chłopaka i...- zaczął opowiadać Lou.
- Zamknij się.- wysyczała kuzynka.
- O co chodzi?- zapytałam ze zdziwieniem.
Louis otworzył usta, ale przerwała mu Mercedes.
- O nic. Louis możemy chwilkę porozmawiać?
Nim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, pociągnęła go do kuchni.
- Nie wiem jak wy, ale ja się boję o Louisa.- stwierdził Harry.
- Chyba tylko ty jedyny.- zakpiła Candy.
- Ej, dobra musimy się podzielić rolami. Ja i Merci zajmiemy się jedzeniem, Harry, Louis, Zayn i Liam będą odpowiedzialni za posprzątanie domu, a Candy i Niall poozdabiają dom. Na sam koniec wszyscy wspólnie udekorujemy choinkę.- zadecydowałam.
- No ty chyba sobie kpisz. Nie będę z tym przygłupem niczego robić.- prychnęła brunetka.
- Ja też nie chcę z tą idiotką pracować.
- Ale to jest dobry pomysł.-poparł mnie Zayn- Będziecie mieli okazję, żeby się pogodzić.
- Prędzej zabić.- zakpił Liam.
- Chyba prędzej skoczę z mostu, niż zabiorę się za coś z nim.- nadal protestowała Candy.
- Koniec gadania!- krzyknęłam- Nie ma żadnych sprzeciwów, Candy. Zayn ma rację.
W odpowiedzi dziewczyna prychnęła i powróciła do oglądania telewizji.
Po chwili powrócili do salonu Louis i Mercedes. Chciałam zapytać o co poszło, ale obydwoje mieli takie miny, że lepiej było nie pytać.
- Chodźmy po to jedzenie.- wymamrotała Merci, po czym poszła się ubrać.
To chyba dobry pomysł.
Candy
- Lampki, skarpety, łańcuchy i wszystkie ozdoby są na samej górze.- dawała mi telefoniczne wskazówki Amy- Postarajcie się nie zdemolować domu.
- Ty mnie nawet nie wkurzaj.- ucięłam, po czym rozłączyłam się.
Amy i Mercedes wyszły po składniki na potrawy, chłopcy zajęli się sprzątaniem na górze, a ja i Niall mamy za zadanie ozdobić dom z zewnątrz, a później od wewnątrz- salon.
- Przypuśćmy, że to ty tu jesteś facetem, więc idź na górę po te wszystkie ozdoby, żebyśmy już mieli wszystko za sobą.
- Bardzo zabawne, Brown.- warknął, po czym ruszył na górę.
- Tylko się nie przewróć pod tym całym ciężarem!
W odpowiedzi pokazał mi środkowy palec. Zaśmiałam się, po czym ubrałam się w ciepłą kurtkę, szalik, czapkę i wyszłam na zewnątrz. Po kilku minutach dołączył do mnie Niall, aż uginający się od ciężaru tych wszystkich pudeł. Parsknęłam śmiechem.
- Za ciężko ci?
- Zamknij się.
Postawił pudła na ziemi i zabrał się za dekorowanie drzwi (przymocowanie świątecznego wianka), a ja sięgnęłam po światełka i zaczęłam nimi ozdabiać okna. Przez kilka minut pracowaliśmy w zupełniej ciszy.
- Ała! Kurwa!- usłyszałam krzyk Nialla.
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że blondyn zamiast gwoździa, walnął młotkiem swój palec. Zaczęłam się śmiać.
- To taki śmieszne?- warknął, dmuchając na palec.
- D-dla mnie tak.- odpowiedziałam, krztusząc się ze śmiechu.
- Kurwa, krew mi leci.
- Ojej, to na serio takie straszne.
- Może byś mi tak pomogła, co? W pudle leży apteczka.
- Może ci jeszcze opatrzyć ranę, co?- zakpiłam.
- Właściwie to możesz.
- Wal się.
Podeszłam do pudeł w wyciągnęłam sporej wielkości apteczkę. Odszukałam w niej wodę utlenioną i plaster, po czym podeszłam do chłopaka.
- Pokaż mi ten palec.
- Ty na serio będziesz mi go opatrywać?- zdziwił się.
- Szybciej, albo się rozmyślę.
Niall wyciągnął w moją stronę palec, który był dość mocno zmasakrowany.
- Człowieku, czemu nie powiedziałeś, że jest tak źle? Myślałam, że tylko ci spuchł.
Machnął ręką.
- To nic poważnego.
- Możesz przestać? Nawet nie wiesz, jak ja nienawidzę, gdy faceci próbują udawać macho.
Spojrzał na mnie.
- Myślałem, że właśnie tylko takich lubisz.
Nie odpowiedziałam mu, bo szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, co mam powiedzieć. Zamiast tego zaczęłam powoli polewać jego palec wodą utlenioną. Syknął z bólu. Szybko poleciałam po bandaże i ostrożnie owinęłam nimi jego palec. Dziwnie się czułam, trzymając jego rękę. Niechcący spojrzałam na jego twarz i odkryłam, że cały czas mi się przypatrywał.
- Mam coś na twarzy?- zapytałam.
Pokręcił przecząco głową. Nagle znaleźliśmy się tak blisko siebie, że czułam jego oddech na swojej twarzy. Chłopak spojrzał na moje usta i nagle bardzo zapragnęłam go pocałować.
Candy, co ty wyprawiasz? Musisz to przerwać.
- Um...Ok, gotowe.- oznajmiłam i odsunęłam się od Nialla.
- A, tak. Dzięki.- powiedział, po czym powrócił do wieszania wianka na drzwiach. Ja stałam w miejscu i zastanawiałam się, co tak właściwie się wydarzyło.                                              
*Wigilia Bożego Narodzenia*
 Harry
- Muszę przyznać, że jestem z was bardzo dumna. Spisaliście się świetnie, jeśli chodzi o przygotowania do świąt.- powiedziała Amy.
- No, nawet Candy i Niall dobrze wykonali swoją robotę. I to bez żadnego zabijania.- stwierdził ze śmiechem Liam.
O dziwo ani Candy, ani Niall nie rzucili żadnego ciętego komentarza, a jedynie rzucili nam słabe uśmiechy.
- No dobrze, więc wypijmy tego świątecznego drinka.- zadecydowała Mercedes.
- Za nas i naszą wieczną młodość!- wzniosłem toast.
- Za nas i naszą wieczną młodość!
Każdy upił łyk napoju i odstawił szklankę na stół.
- Teraz jest czas, żeby przeprosić pozostałych, szczerze z nimi porozmawiać oraz wyznać im, co czujemy.- zabrał głos Zayn, po czym spojrzał na Amy.
O nie, gościu, ja będę pierwszy.
Zanim mulat zdążył ponownie zabrać głos, odezwałem się: 
- Amy, możemy chwilkę porozmawiać?
- Oczywiście.- uśmiechnęła się, po czym wstała, aby udać się do sypialni.
Ruszyłem za nią, czując na plecach palący wzrok Zayna.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytała, gdy dotarliśmy do sypialni.
- Przede wszystkim chciałem wyjaśnić moje zachowanie na ostatniej imprezie. To była tylko i wyłącznie moja wina i nie powinienem był się na tobie wyżywać. Prawdą jest to, że byłem już trochę pijany i nie do końca wiedziałem, co robię. Ta próba pocałunku była tylko i wyłącznie skutkiem zbyt dużej ilości alkoholu we krwi. Na prawdę.
- Harry.- westchnęła- Już dawno ci to wybaczyłam. Rozumiem, że ludzie pod wpływem alkoholu robią różne głupstwa. Wierzę ci.
Przytuliłem ją.
- Dziękuję.
- Chciałeś coś jeszcze?
No dalej, Harry, powiedz jej co czujesz.
- Nie, właściwie to już wszystko.
Tchórz.
- No dobrze. W takim razie nie obrazisz się, jeśli dołączę do reszty?
- Nie.- uśmiechnąłem się- Zaraz do was dojdę.
- Dzięki za rozmowę, Harry.- powiedziała, po czym opuściła pomiszczenie.
- Chciałem ci jeszcze powiedzieć, że cię kocham.- wyszeptałem, ale tak, że nie mogła już tego usłyszeć.
Louis
Wszyscy rozmawiali, pili, jedli, śmiali się i bawili, tylko ja jeden wciąż nie mogłem się skupić. Mianowicie po mojej głowie wciąż chodziła pewna osóbka. Na imię jej Mercedes. Cały czas zastanawiałem się, co robiła wtedy w moim pokoju. Czego szukała. Byłem pewien, że ta dziewczyna coś ukrywa. Chciałem odkryć jej tajemnicę, żeby w końcu reszta traktowała mnie na poważnie i ufała mi. Merci była moim kluczem do sukcesu.
- Merc, możemy chwilę pogadać?- zagadnąłem dziewczynę.
Popatrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale pokiwała głową.
- Za co chciałbyś mnie przeprosić? A może chciałbyś mi coś wyznać?- zaśmiała się.
- Chcę wiedzieć, czego szukałaś u mnie w pokoju.
- Ou...


Kochani! Tak jak napisałam w S.O.S, dodaję ten rozdział 25.12.
Jak Wam się podoba? Który wątek najbardziej przypadł Wam do gustu?
Mam jeszcze jedną, bardzo ważną sprawę:
Chodzi o komentarze. Przy poprzednim rozdziale dostałam ich raptem 3, co uwierzcie mi na prawdę nie zadowala i motywuje. Nie chciałam Was szantażować, ale żebym zaczęła pisać następny rozdział musicie napisać przynajmniej 6 komentarzy. Postawcie się w mojej sytuacji- ja się staram, żeby napisać Wam w miarę porządny rozdział, a wy to olewacie. Ja się wysilam dla Was, to wy reż wysilcie się dla mnie.

KOMENTARZE= WIELKA MOTYWACJA

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 15 "Nie podejrzewa cię, to siedź cicho, jasne?"

*Następny dzień*
Amy
- Nathan, ja nie mogę tego zrobić.- powiedziałam ze łzami w oczach.
Chłopak podszedł bliżej, złapał mój podbródek i starł łzy z policzków.
- Skarbie, oczywiście, że możesz. Ta suka na to zasłużyła.
- Ale ja nie potrafię.- wychlipałam.
- Oczywiście, że potrafisz. Zrób to dla mnie.- powiedział, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który oddałam.
- No dobrze.

***
Obudziłam się ze łzami w oczach. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, wokół mojego łóżka stało całe One Direction i Candy. Wszyscy mieli zmartwione miny, nawet brunetka.
- Krzyczałaś.- wyjaśnił Zayn.
Momentalnie na moje policzki wkradły się dwie czerwone plamy.
- Coś ci się śniło?- zapytała Candy.
- Nic takiego... Zwykły koszmar.
- No chyba raczej nie taki zwykły, skoro aż tak krzyczałaś.
Dobra, Amy, powiedz im w końcu. Nie możesz tego całe życie ukrywać.
- Ok.- westchnęłam- Ale to, co za chwilę wam powiem ma pozostać między nami, jasne?
Wszyscy skinęli głową, oprócz pana Stylesa, który jak widać nadal jest na mnie obrażony za akcję z imprezy. Spojrzałam na niego znaczącym wzrokiem, przez co po chwili niechętnie skinął głową.
- Pamiętacie tą dziewczynę z imprezy, Olivię?- gdy to powiedziałam, Candy automatycznie zacisnęła pięści.
- Tak, ale co to ma z nią wspólnego?
- Bo... Tak na prawdę ja jej nie poznałam na imprezie. Znałyśmy się już dużo wcześniej. Ona nie przeprowadziła się do Derby bez powodu... Przeniosła się tam, bo... bo...
- Bo?
- Została zgwałcona.- wyszeptałam.
- Zgwałciłaś ją?- zapytała z niedowierzaniem Candy.
- Boże, co za idiotka...- palnął się z otwartej ręki w czoło Niall.
- Coś mówiłeś, Horan?- wysyczała dziewczyna.
Chłopak nie odpowiedział. Postanowiłam kontynuować swoją wypowiedź.
- Po części to ja się do tego przyczyniłam... Candy, pamiętasz, kiedy przyszli tu policjanci z Nathanem?
- Coś mi świta... A tak, znaliście się. Gadał, że zrobiłaś coś strasznego i że powinnam o tym wiedzieć.
- Właśnie. Chodziło o to. Nathan był moim chłopakiem. Byłam w nim zakochana i gotowa zrobić wszystko, o co tylko mnie poprosi. Nie sądziłam jednak, że posunie się do czegoś takiego. Nie darzył zbytnią sympatią Olivii, zresztą z wzajemnością. Na pewnej imprezie dał mi do ręki woreczek z tabletką w środku i kazał wrzucić do jej drinka. Gdy wypytywałam, co to jest, przyznał, że to tabletka gwałtu. Powiedział, że chce się zemścić na Olivii za to, co mu kiedyś zrobiła. Nie chciałam tego zrobić, ale jak już wspominałam wcześniej, byłam gotowa uczynić dla niego wszystko, więc wrzuciłam jej do drinka tą tabletkę. Później znalazłam ją na tyłach klubu, całą w siniakach, w rozdartych ubraniach i całą zapłakaną. Zaczęła krzyczeć, że to wszystko przeze mnie. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam, niestety było już za późno. Zerwałam z Nathanem i straciłam z nim kontakt. Nikt oprócz was się o tym nie dowiedział.
Nawet nie zauważyłam, kiedy gorące łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nie miałam odwagi spojrzeć w ich twarze. Byłam pewna, że wyrażały teraz obrzydzenie. Poczułam lekkie ugięcie łóżka, spowodowane przez Candy, która obok mnie usiadła.
- Tak mi wstyd.- wyszeptałam.
Dziewczyna niepewnie mnie przytuliła, co wywołało u mnie wielkie zaskoczenie, podobnie jak u reszty zgromadzonych.
- Przyznaję, że nawet taka suka jak ona nie zasłużyła na coś takiego, jednak to nie twoja wina. Ten skurwiel był bardzo przystojny, nic dziwnego, że straciłaś dla niego głowę.
Kątem oka zauważyłam, że Niall zacisnął pięści. Zdaje się, że tylko ja to zobaczyłam. Będę później musiała z nim o tym pogadać.
- Dziękuję, Candy, jednak to wcale nie zmienia faktu, że czuję się winna.- westchnęłam.
- Nie powinnaś.- odezwał się pierwszy raz Harry. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem, bo nie spodziewałam się od niego jakiś miłych słów.- Uwierz, że to nie twoja wina. On ci kazał.
- Dziękuję.- wyszeptałam.
- Swoją drogą jak to się stało, że Olivia jest teraz dla ciebie taka miła?- zapytał Louis.
- Bo mnie nie pamięta.
- To w takim razie dobrze dla ciebie. I jeżeli jej powiesz, że to ty wrzuciłaś jej tą tabletkę do drinka, to osobiście przywalę ci w twarz. Nie podejrzewa cię, to siedź cicho, jasne?- wróciła dawna Candy.
Uśmiechnęłam się w jej kierunku.
- Dobra, to kto ma ochotę na śniadanie?- wydarł się blondyn.
Candy rzuciła mu spojrzenie na niego w stylu: "Boże, żyję z idiotą", ale na szczęście nie odezwała się ani słowem, co było dla mnie korzystne, bo nie miałam teraz ochoty wysłuchiwać ich kłótni.
- Ja.- odpowiedział mu Liam. Reszta chłopców przytaknęła, więc wszyscy zgodnie ruszyliśmy na dół.
- Wy zaczekajcie w salonie, a ja zajmę się śniadaniem.- zadecydował Niall, po czym ruszył w stronę kuchni, jednak uniemożliwił mu to głos Candy.
- Chyba cię pojebało, Horan. Nie pozwolę, żebyś nas zatruł, albo karmił jakimiś ohydnymi świństwami. Nie musisz nam uświadamiać, że nie umiesz gotować.
- Dla twojej wiadomości, Brown, gotuję świetnie. I chyba trochę nie wypada osobie, która nie ma pojęcia o gotowaniu, aby się w tym kierunku wypowiadała.
Zajebiście, Horan, rozpętałeś wojnę.
Na twarzy brunetki malowała się wściekłość. Podeszła do blondyna, który zdawał się nie przejmować wyrazem jej twarzy.
- Coś ty powiedział?- syknęła.
- Że nie umiesz gotować. Mam ci to przeliterować, czy może tego też nie zrozumiesz?
- Dobra, spokój.- starał się uspokoić ich Zayn.- Niall miał zrobić nam śniadanie, bo wszyscy umieramy z głodu, więc przestańcie się łaskawie idioci kłócić.
- Nie pozwolę temu debilowi robić śniadania. Ja zrobię.- powiedziała dziewczyna, po czym momentalnie opuściła salon.
- No ty chyba sobie kpisz.- wrzasnął Niall, po czym ruszył za nią.
Staliśmy przez chwilę w ciszy, którą przerwał Louis,
- Amy, radzę ci już odkładać kasę na nowe meble kuchenne, bo nawet pancerne nie wytrzymają tego, co się tam za chwilę będzie działo.
- Ok, ale za dziury w ścianach wy płacicie.- powiedziałam.
- Zgoda.
Po chwili wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Jesteście idiotami.- stwierdził Liam, krztusząc się ze śmiechu.
- I vice versa, tłumoku.- odpowiedział mu Lou.
Sięgnęłam po pilota od telewizora i rzuciłam się na kanapę. Oczywiście w moje ślady poszło 4/5 One Direction, co spowodowało, że zostałam przygnieciona męskimi ciałami, co jednak nie było mi na rękę.
- Złaźcie ze mnie, debile!
Pospiesznie wykonali moje polecenie. Wszyscy usadowili się wygodnie na kanapie, co nie było problemem, bo była ona ogromna i zaczęliśmy oglądać jakiś przypadkowy serial. Po 20 minutach zauważyłam, że Harry nieustannie się wierci.
- Jak chcesz iść do kibla, to nikt ci ie broni. Chyba jeszcze pamiętasz, gdzie on jest.
Na moje słowa, chłopaki zaczęli się śmiać.
- Bardzo śmieszne. Po prostu się denerwuję.
- Czym?
- Czy to nie dziwne, że tam jest tak cicho?- wskazał na kuchnię.
- Masz rację, pójdę to sprawdzić.
Nie zdążyłam jednak podnieść się z miejsca, bo do salonu wkroczyli Niall i Candy, niosąc ogromną tacę naleśników z karmelem.
- Wow...- tylko to udało mi się wykrztusić.
- Tak wiem, są zajebiste.- zbyła mój komentarz Candy.
- Aż dziwne, ale udało nam się stworzyć takie cudo bez żadnej bójki.- stwierdził z uśmiechem Niall, po czym postawił jedzenie na stole. Szybko zerwaliśmy się z kanapy i podbiegliśmy do stołu, zajmując miejsca.
- Racja, muszę niestety przyznać, że całkiem nieźle gotujesz.- powiedziała Candy.
Niall zakrztusił się naleśnikiem, Zayn upuścił widelec na talerz, Harry wytrzeszczył oczy, Louis prawie spadł z krzesła, Liam się zapowietrzył, a ja wyplułam wodę na środek stołu.
- Że co?!- krzyknęliśmy zgodnie.
Dziewczyna popatrzyła na nas jak na kompletnych idiotów, po czym ze spokojem odpowiedziała:
- No chyba mam prawo pochwalić kogoś za dobrze odwaloną robotę, nie? Ale nie przyzwyczajajcie się zbytnio.
- Wow... Dzięki, Candy.- wydukał Horan.
Nic mu nie odpowiedziała, tylko z powrotem wróciła do konsumowania naleśników. Nagle ciszę przerwał dźwięk mojego telefonu.
- Halo?
- Amy, słuchaj. Za godzinę przyjedzie do nas Mercedes. Ogarnij trochę w domu, my wrócimy do domu za kilka dni. Do tego czasu staraj się jakoś dopilnować wszystko.
- Ale, że kto przyjeżdża?!- zapytałam z niedowierzeniem.
Candy
Z zaciekawieniem przypatrywałam się Amy, rozmawiającej z kimś przez telefon. Po chwili blondynka odłożyła telefon ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Co się stało?- zapytałam.
- Moja kuzynka, Mercedes przyjeżdża. Będzie tu za godzinę.
- Jaka kuzynka?- zapytał z zaciekawieniem Louis.
- Lou i tak nie poruchasz!- wykrzyknął ze śmiechem Liam, a odpowiedzi otrzymał środkowy palec pasiastego.
- Marcedes Sand. Moja kuzynka, pochodzi z Francji.- wyjaśniła Smith.
- A dlaczego dowiadujesz się o tym dopiero teraz?- zapytał Harry.
- Sama chciałabym wiedzieć. No nic, muszę tu trochę posprzątać, zanim przyjedzie.
- Pomożemy ci.- postanowił Liam.
- Kto pomoże, ten pomoże...- prychnęłam, po czym udałam się na górę do swojego pokoju.
Mercedes
Nie wierzę! Przez to, że jeden raz wróciłam do domu lekko pijana, moja matka stwierdziła, że nie zasługuję na to, żeby z nią mieszkać i wysłała mnie do mojej kuzynki. Do Angli! Boże, przecież ja jej wieki nie widziałam, zresztą nie mogę tak po prostu zostawić moich przyjaciół i wylecieć do Londynu. Niestety, nie miałam w tej sprawie za wiele do powiedzenia, bo moja ukachana ciocia z przyjemnością zgodziła się mnie ugościć, dopóki moej matce nie miną humory i właśnie w tej chwili stoję na lotnisku w Londynie. Nawet w zamkniętym pomieszczeniu czuję chłód dobiegający z zewnątrz, a ja mam na sobie któtki top, króciutkie shorty i sandały na obcasach. Jestem bardzo ciekawa, jak ja dotrę do domu Amy nie zamarzając na kość.
- Panna Sand?- usłyszałam za moimi plecami. Odwróciłam się.
- Oui. Jakiś problem?
- Zostałem przysłany, aby odebrać panienkę z lotniska.
Skrzyżowałam ręce na piersi.
- A skąd mam mieć pewność, że pan nie kłamie i gdy wsiądę do pańskiego samochodu, to mnie pan nie zgwałci?
- Boże święty, ja jesten tylko ogrodnikiem! Zresztą jedziemy taksówką.
Odwrócił się i ruszył przed siebię. Westchnąwszy, ruszyłam za nim.
Podróż do domu Amy minęła nam w milczeniu, zresztą o czym miałabym gadać z ogrodnikiem? Po chwili stałam już pod drzwiami i niepewnie zapukałam. Otworzyła mi moja kuzynka.
- Cześć.- przywitała się niepewnie.


Ok, jestem z siebie dumna. Napisałam ten rozdział w miarę szybko. Co o nim sądzicie? Wreszcie dowiedzieliście się, co nasza kochana Amy zrobiła strasznego. Spodziewaliście się tego, czy nie?
A jak Wam się podoba nowa postać? Dla niepamiętających: Mercedes znajduje się w bohaterach.

KOMENTARZE= WIELKA MOTYWACJA