poniedziałek, 23 grudnia 2013

Prolog

Amy
Co widzę za oknem? Ludzi spieszących się do pracy, dzieci dźwigające ciężkie tornistry. 
A ja? Staram się uciekać od typowego londyńskiego dnia. Od pośpiechu. Jedni biegną za uciekającym autobusem, inni zabierają sobie nawzajem taksówki. Ogólnie rzecz biorąc pracują. A ja? Patrzę w okno i obserwuję goniące się nawzajem krople deszczu. No bo co innego ma robić córka jednego z najlepszych prawników w Londynie i wysoko cenionej projektantki mody? Pracować w kopalni? Czasem nudzi mnie już ta monotonia, ale zawsze powtarzam sobie, że to dzięki niej mam wszystko, czego zapragnę- duży dom, piękny pokój, ogromną garderobę pełną cholernie drogich ciuchów. Ale jednej rzeczy mi brakuje- rodziców. Tak wiem, przecież mam rodziców, ale brakuje mi ich miłości, ich obecności. Albo siedzą w swoich gabinetach, albo w pracy. Nie mają dla mnie czasu. Oddałabym wszystko co mam- markowe buty, torebki, ciuchy, nawet naszą willę, żeby tylko mieć kochających rodziców.
- Amy, możesz zejść na chwilę do salonu?
Teraz będę się bawić w grzeczną i posłuszną córeczkę. Zawsze spełniam ich prośby, bo tylko tak mogę spędzić z nimi choć trochę czasu. Wygładziłam krótką spódniczkę i zeszłam do salonu.
- Chcieliście coś?
- Tak... Będziemy mieli gościa?
- Czy to ktoś ważny? Mam się jakoś specjalnie ubrać?
Mama spojrzała niepewnie na tatę, po czym kontynuowała dialog ze mną.
- To jest taki nietypowy gość...
Jej wypowiedź przerwał dzwonek do drzwi.
Candy
Ludzie mówią, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Ha! I tu się mylą. U mnie najlepszym tymczasowym miejscem jest posterunek policji. Spędzam tu więcej czasu, niż u siebie w domu. Poważnie. Trafiam tu co jakieś 2 dni, a resztę czasu spędzam na imprezach. Znam już nawet imiona wszystkich policjantów, pracujących tu. Znam każdy kąt tego budynku. Trafiam tu głównie za pobicia, ćpanie, demolki, ale tym razem nie mam pojęcia, dlaczego się tu znalazłam.
- Po raz kolejny tłumaczę ci, że nie trafiłaś tu bez powodu.
- Ale co ja takiego zrobiłam?
- Groziłaś pobiciem i wyłudzałaś pieniądze pewnemu znanemu piosenkarzowi.
- Oj daj spokój Ben! Przecież nic mu nie zrobiłam...
- Zrobiłaś i to dużo. Masz szczęście, że ta sprawa nie trafiła do sądu.
- Ta i co jeszcze?! Powiedziałam parę słów jakiejś zadufanej w sobie gwiazdeczce i ty mi jeszcze mówisz, że mogłabym za to mieć rozprawę w sądzie. Co za popierdolone prawo!
- Słownictwo...
Założyłam nogi na stole i krzywo spojrzałam na policjanta.
- Jak zamierzacie mnie ukarać?
- No właśnie nie wiem, kuratorka jeszcze nie dzwoniła.
Prychnęłam. Z kieszeni Bena rozległ się bardzo dobrze znany mi dźwięk- dzwoni kuratorka. Policjant opuścił salę, uśmiechając się jak debil. Już dawno chciałam go zeswatać z tą pindzią, ale zawsze powtarzał, że ona mu się nie podoba i że łączą ich jedynie służbowe relacje. Ta, na pewno... A Święty Mikołaj istnieje... Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Przed moimi oczami ukazał się wysoki blondyn z brązowymi odrostami na czubku łepetyny. Grzywkę miał postawioną na żel. Ubrany był dosłownie jak gej.
- Czego?- warknęłam.
- Może trochę milej... Szukam Bena. A tak w ogóle to jestem Niall.
- A co mnie to obchodzi?
Chłopak podszedł bliżej z głupim uśmiechem na twarzy.
- No i co się tak szczerzysz?
- Czy ty wiesz w ogóle, kim jestem?
- Jakoś za bardzo mnie to nie interesuje, ale proszę oświeć mnie.
- Jestem Niall Horan, członek jednego z najpopularniejszych boysbandów- One Direction.
- Jaki skromniś...- prychnęłam- Czekaj... To ty jesteś tą zadufaną w sobie gwiazdeczką z pedalskiego zespoliku, przez którą teraz muszę tu siedzieć i gnić.
- Odszczekaj to!
- Ani mi się śni.
Prawie zabijaliśmy się wzrokiem. Już miałam się na niego rzucić, żeby mu porządnie dokopać, ale w sali pojawił się Ben. Spojrzałam na niego groźnie, a ten uśmiechnął się do mnie. Co mu odwala?
- Widzę, że zdążyliście się już poznać.- powiedział z rozbawieniem.
-Ta, zdążyłam zobaczyć, jaki z niego idiota.
- Powinnaś mi dziękować za to, że nie dałem tej sprawy do sądu.
- Och! Jakiś ty litościwy!- krzyknęłam z sarkazmem.
- Panie Horan, czy mógłby pan na chwilę opuścić salę, muszę porozmawiać z panną Brown.
- Oczywiście, lepiej mi zrobi, jak będę z dala od niej.
- Burak.- warknęłam.


Więc jest prolog. Podoba się?
Pamiętajcie:

KOMENTARZE=WIELKA MOTYWACJA


3 komentarze:

  1. amazing.... :)))))))))))))) ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. :* <3 fajnie ci wyszło czekam na next <3 !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boshe zazdroszczę ci talentu pisania. Już po samym prologu, jestem w stanie powiedzieć, że to będzie coś wielkiego ! WOW... Poinformujesz mnie o kolejnych rozdziałach? na ask'u? Z niego korzystam najczęściej, no chyba, że coś nie tak, to na fb. Skomentowałaś mój post c;
    Masz ask'a -> ask.fm/JaSeeZyje

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz coraz bardziej motywuje mnie do szybszego pisania- dla was to tylko chwila, napisanie paru literek, a dla mnie ogromna satysfakcja, uśmiech na twarzy i motywacja